niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 45

* ROSE, 2 miesiące później *

To był strasznie męczący okres w moim życiu, ale na szczęście już wszystko wraca do normy. Ja i Emily przyzwyczaiłyśmy się do myśli, że Zayn i Harry spędzą kawał czasu w więzieniu, a dzieci jak to dzieci, tęsknią, ale udaje nam się zająć ich myśli czymś innym. Emily jest już w 4 miesiącu ciąży. Wszystko rozwija się prawidłowo i nie ma żadnych komplikacji. Postanowiłyśmy zamieszkać razem, by być dla siebie pomocą, wsparciem i dzieci mają siebie nawzajem i nie męczą nas byśmy się z nimi bawiły. Eleanor również nas odwiedza i jest dla nas dużą pomocą, zawsze możemy na nią liczyć, ona jako jedyna odwiedza Louisa w więzieniu. Zayn nadal nie wie, że po raz kolejny zostanie ojcem, razem z Eleanor próbowałyśmy przemówić Emily do rozsądku, że powinien się dowiedzieć, ale ona cały czas stoi przy jednym.
- Masz wszystko? Listę, pieniądze? - spytałam siostrę, kiedy szykowała się by pojechać na zakupy
- Tak mam wszystko, pytałaś się już o to Rose
- Oj tam, nie zaszkodzi jak się spytam jeszcze raz
- Mam wszystko, to jadę
- Tylko uważaj na siebie, wiesz, że jak deszcz pada to jest ślisko
- Rose, ja zawsze jeżdżę ostrożnie
- Ty może i tak, ale inni nie
- Będę ostrożna, to tylko droga do marketu i spowrotem
- Dobra! Jedź już, bo zmienię zdanie i sama pojadę, a ty zostaniesz tutaj
- O nie! Mam możliwość to jadę, nie będę znowu cały tydzień siedzieć w domu - wzięła kluczyki i wyszła z domu. Dzisiaj z trudem się zgodziłam by pojechała tym samochodem do sklepu. Przekonywała mnie, a co za tym idzie podawała kilkadziesiąt argumentów za, i ani jednego przeciw, ale w końcu, bo kilku godzinach dyskusji się zgodziłam, chociaż miałam i mam obawy o jej zdrowie. Jest w końcu w ciąży i powinna na siebie uważać.
- Ciociu? To robimy w końcu te babeczki? - spytała Mellody wbiegając do kuchni
- Oczywiście, zawołaj Sama i idźcie umyć łapki, a ja wszystko przygotuje - powiedziałam, i zaczęłam szykować odpowiednie przedmioty.

* EMILY *

Nareszcie wyszłam z tego domu i oddale się od niego na więcej niż do parku i spowrotem. Jestem wdzięczna Rose za wszystko i doceniam to co dla mnie robi, ale jeśli chodzi o moją ciąże jest strasznie nadopiekuńcza.Przecież ciąża to nie choroba! Dzisiaj przez długi szmat czasu musiałam ją przekonywać bym mogła pojechać po zakupy.
                                                                  ****

Chodzę po sklepie już dobrą godzinę, a w koszyku nie mam jeszcze połowy rzeczy z listy.
Po zapłaceniu za zakupy i odejściu od kasy, opatulam się szczelniej płaszczem, biorę torby z zakupami i wychodzę ze sklepu na dosłowną ulewę. Wkładam czym prędzej zakupy do bagażnika i wchodzę do samochodu. Chyba nigdy nie zmokłam bardziej, jak dzisiaj przez drogę ze sklepu do samochodu. Włączam ogrzewanie, bo aż mnie telepie z zimna i radio. Postanawiam przeczekać ten deszcz, bo jazda w taką pogodę nie ma najmniejszego sensu.
Po ok 20 minutach bezcelowego i bezsensownego siedzenia w samochodzie nadal pada, ale nie zacina tak jak wcześniej i pada odrobinę słabiej. Nie ma sensu czekać dłużej, więc przekręcam kluczyk z stacyjce i silnik budzi się do życia. Wyjechałam na jedną z głównych dróg na parkingu, lecz po chwili na moich prędkościomierzu wskazówka zaczęła pokazywać 25km/h. Jechałam strasznie, ale to strasznie wolno za samochodem przede mną. Nienawidzę wolnej jazdy, tym bardziej denerwuje się wtedy, kiedy chce być już w domu, bo czuje jak mi zimno i jedyne o czym marzę to łóżko i gorąca czekolada. Zatrąbiłam, ale to nic nie dało, po sposobie jazdy wywnioskowałam, że przede mną jedzie jakiś starszy pan, który podczas takiej pogody czyt, deszczu, mgły i śliskiej nawierzchni jedzie ostrożnie i bardzo wolno. Postanowiłam go wyminąć, bo jeśli będę miała jechać za nim to wybuchnę, a i tak czuje jak jestem na skraju cierpliwości. Zaczynam wyprzedzać, wciskać pedał gazu, a samochód zaczyna przyspieszać, lecz kiedy próbuję odrobinę przyhamować zdaję sobie sprawę z tego, że hamulec nie działa, a po chwili słyszę huk, czuje ból i jedyne co widzę to ogarniająca mnie ciemność...

* ELEANOR *

- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem - usłyszałam i po chwili znalazłam się w ramionach Louisa
- Ja za tobą też - odpowiadam, a usta Louisa znajdują się po chwili na moich. Po przywitaniu się siadamy przy specjalnym stoliku.
- To opowiadaj - mówię i bawię się jak zwykle dłonią Lou
- U mnie kochanie jest jak zawsze, nic nie robimy, jemy, śpimy, ćwiczymy.... - chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam
- A to znowu skąd masz? - wskazałam na ranę na policzku - Znowu się biłeś? - spytałam, ale nie czekałam nawet na odpowiedź - O co znowu? Louis! Przecież wiesz, że u ciebie każdy taki wybryk skutkuje przedłużeniem wyroku, a ja dłużej nie wytrzymam - powiedziałam
- Wiem, przepraszam, ale nie mogę tego wszystkiego słuchać - odpowiedział, a ja znalazłam się na jego kolanach. Szczerze mówiąc dziwnie się z tym czuję, ponieważ tylko ja mogę tak się "spoufalać" z więźniem, ze względu na moją starą pracę, inne pary, czy osoby nie mogą się pocałować ani przytulić.
- Obiecaj mi, że już więcej nie będziesz się bił
- Postaram się - i znów nasze usta się złączyły tworząc jedność
- Co u chłopaków? - spytałam powracając na swoje miejsce na przeciwko
- U chłopaków? Niall znalazł jakiś kumpli i czasami z nimi spędza czas, nie wiem co u Liama, bo jest w innym więzieniu, ale to już chyba wiesz.
- A Zayn i Harry? - zadałam pytanie, a na twarzy Louisa pojawił się uśmiech
- Jak to Zayn i Harry żyją i nie myślą o niczym innym jak o.... - i chciał dokończyć, kiedy przerwał mu mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni, a na wyświetlaczu pojawiła mi się nazwa "ROSE". Dziwne, nigdy nie dzwoniła do mnie kiedy, byłam w więzieniu, nie sądziłabym nawet, że kiedykolwiek zadzwoni w tym czasie.
- Tak słucham
- Eleanor? Błagam cię przyjedź, Emily miała wypadek, muszę natychmiast jechać do szpitala, a nie mam z kim zostawić Mellody i Sama.
- Co?! Już jadę - odpowiedziałam i schowałam telefon do kieszeni.
- Co się stało? - spytał Louis
- Muszę iść
- Co? Jak to? Przecież dopiero przyszłaś?
- Wiem Louis, ale Emily jest w szpitalu i muszę jechać
- Emily?!
- Tak, ale nie mów nic Zaynowi, błagam. Niedługo znów przyjdę, kocham cię - pocałowałam go ostatni raz i wybiegłam


* ROSE *

- Panie doktorze, i co z nią? - spytałam, kiedy w końcu mogę porozmawiać z lekarzem po kilku męczących godzinach niewiedzy i walki o życie mojej siostry.
- Stan pani siostry jest krytyczny. Przykro mi, ale..... nie udało nam się uratować dziecka. Cudem zdołaliśmy uratować pani siostrę, ale czy skutecznie, przekonamy się niebawem. Najbliższe 24 godziny będą decydujące - odpowiedział, a ja czuję jak coś w moim sercu pęka. 24 GODZINY.
W ciągu 24 godzin dowiem się, czy będę jeszcze miała siostrę, czy może po raz kolejny stracę ważną osobę w moim życiu. Najpierw mama, później Harry, teraz Emily. Już wiem, co ona czuła, kiedy w najgorszych momentach potrzebowała wsparcia Zayna, teraz ja też potrzebuję wsparcia, wsparcia Harry'ego, lecz jego tu nie ma i jestem zdana na siebie. Wyszłam na korytarz, do mojego mózgu docierają informacje, które przekazał mi lekarz, ale ze zdwojoną siłą. Zsuwam się na szpitalną posadzkę i zaczynam płakać. To moja wina! To wszystko przeze mnie! Mogłam ja jechać do tego cholernego sklepu! Ale nie! Musiałam jej pozwolić! Musiałam się zgodzić! To wszystko moja wina! To ja powinnam tam leżeć!
Drżącymi dłońmi wyjmuję telefon i wybieram numer Eleanor
- Tak słucham - słyszę głos brunetki po drugiej stronie
- Eleanor - wypowiadam jej imię tak cicho, że dziwię się, że w ogóle je usłyszłała
- Rose?! Co z Emily?!
-  24 GODZINY - tylko tyle jestem w stanie powiedzieć, wyłączam telefon i znów moją twarz zalewają słone łzy.

* ELEANOR *

-  24 GODZINY - tylko tyle słyszę przed rozłączeniem się.
24 godziny? O co chodzi? Moją głowę zasypuje mnóstwo czarnych scenariuszy. Nadal nie wiem co z Emily, co z dzieckiem. Boje się. Jeśli Rose płakała to albo Emily żyje, tylko jest bardzo, ale to bardzo źle, albo to....już koniec....
- Ciociu? - moje czarne myśli przerywa cichy głosik i pociąganie za mój sweter. Odwracam głowę w stronę dochodzącego głosu i zapalam lampkę obok kanapy. Moim oczom ukazuje się Mellody z miśkiem, którego dostała od Zayna i oczami pełnymi łez. 3 w nocy i ona jeszcze nie śpi. To będą długie godziny....
- Mellody?! Co ty tutaj robisz? Nie powinnaś spać?
- Miałam koszmar, kiedy mama wróci?
- Już niedługo, obiecuje, chodź tutaj - mówię i odsuwam kawałem koca, by mała pod niego weszła - Śpij, przy mnie ci nic nie grozi, a ja się obudzisz to mama już tutaj będzie - mówię, a mała przytula się do mnie i zasypia. Oby to co jej powiedziałam to była prawda.....


......................................................................................................................................................
Kolejny rozdział w ramach przeprosin za długość tamtego :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

16 komentarzy:

  1. Świetny rozdział płacze szkoda mi dziewczyn a teraz jeszcze Emili poroniła Rose dowie się czy bliska osoba w jej życiu przeżyje

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej, ja tu widzę ze ty masz juz napisane rozdzialiki do przodu i nas tak męczysz ? ty niedobra ;pp
    merka ;]]
    Ps. rozdział super xdd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam napisanych niestety do przodu, miałam chwilę i pomysł więc postanowiłam napisać następny. Rozdziały pisze na bieżąco :)

      Usuń
    2. rozumiem ;pp nie mogę sie doczekac nn ;]
      i zycze weny, takiej jak wczesniej ze dodalas dwa na raz ;)
      merka ;]]

      Usuń
  3. nn dawaj dziewczyno xddd

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdział <3
    Tylko bardzo, ale to bardzo szkoda mi Emily i dziecka :c
    No maskara jakaś :(
    Kurcze...
    Jeszcze Mellody, Zayn wgl nic nie wiedział o dziecku :/
    Louis sie bije... Chłopcy caaaały czas w wiezieniu ... makabra.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! :***
    Powodzenia! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieje że Emily przeżyję,co ja Gadam ona musi przeżyć

    OdpowiedzUsuń
  6. dziękuję ze dłuższy rozdział ;) mam nadzieję ze się nie gniewasz za krytykę ;) pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. eii a kiedy nn ? pisałas wczesniej ze juz bedziesz podawac przy rozdzialach daty nastepnego ;D haloo?
    a rozdzial super ;pp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział zapewne pojawi się w weekend, ale nie gwarantuje. Postaram się napisać i dodać :)

      Usuń
    2. bosko...i pisz juz kiedy beda nn ;D mimo iz juz niedlugo koniec ;pp

      Usuń
  8. super czekam na next i zapraszam do nas http://just-cant-let-her-go013.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam do nas już 2 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, że dopiero teraz!
    Nie będę komentować tamtego rozdziału, ale powiem Ci, że i tak był świetny :)
    Dokładnie tak samo jak ten :)
    Współczuję Emily... To znaczy z tą stratą dziecka. Przecież to był już czwarty miesiąc, zdążyła pogodzić się z myślą, że będzie mieć kolejne dziecko... :(
    Rose nie powinna się obwiniać. Kurcze, mam wrażenie, że ten wypadek był spowodowany z czystą premedytacją! I oby nie był, bo obiecuję, że zabiję tego gostka! (Jasne, ciekawe jak skoro to jest opowiadanie?! Punkt dla mnie! xd)
    Fajnie, że Eleanor może się tak spotykać z Lou. Szkoda, że akurat wtedy to spotkanie musiało zostać przerwane. Och i biedna Mellody! Ja mam nadzieję, że nie masz zamiaru uśmiercić Emily, bo to już będzie nóż prosto w serce!
    Naprawdę świetny rozdział i czekam na następny! :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Muzyka