piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 50

* HARRY *

  Po moim wnętrzu rozchodziło się miłe ciepło, byłem szczęśliwy, że nareszcie jestem wolny, nareszcie z nią.
Oderwaliśmy się od siebie, a Rose obdarzyła mnie swoim pięknym uśmiechem, który na zawsze pozostanie w moim sercu. Przytuliłem ją i powiedziałem te dwa magiczne słowa
- Kocham cię - nie czekałem nawet na jej odpowiedź, bo doskonale wiedziałem, że ona czuje to samo. Naszą cudowną chwilę przerwał głos mojego syna.
- Jestem gotowy ma.... - odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w stronę dochodzącego głosu, Sam stał na ostatnim schodku, a na jego twarzy malował się szok.
- Cześć synku - postanowiłem przełamać pierwsze lody i odezwałem się, jak na ośmiolatka, to ten dzieciak był bardzo mądry
- Mówisz do mnie? - spytał, a ja aż stanąłem z zaskoczenia
- Oczywiście, przecież jesteś moim synem, a ja jestem twoim tatą - odpowiedziałem i ponowiłem próbę podejścia do niego
- Ja nie mam taty, mój tata zostawił mnie kilka lat temu - słowa, które wypowiedział spowodowały, że czułem jakby ktoś przeszył moje ciało sztyletem
- Sam, co ty mówisz, przecież to ja - powiedziałem i położyłem swoją dłoń na jego ramieniu, lecz mały ją wyrwał
- Nie dotykaj mnie!! Nie jesteś moim tatą, ja nie mam taty!! - krzyczał, po czym z załzawionymi oczami wbiegł na górę. A ja ukucnąłem oniemiały i kompletnie nie wiedziałem co mam w tej sytuacji zrobić, mój własny syn nie chce mnie znać, tylko dla niego i dla Rose zdołałem wytrzymać tyle w kiciu, a ten nie chce mnie znać.
Kiedy poczułem delikatną dłoń na moim ramieniu podniosłem głowę i spojrzałem na Rose, która stała nademną.
- Porozmawiam z nim - powiedziała cicho, po czym pocałowała mnie w policzek i weszła za synem na górę.

* ROSE *

Zachowanie Sama bardzo mnie zaskoczyło i zraniło. Kompletnie nie wiedziałam, co nim kierowało, przecież od zawsze chciał mieć tatę, a ostatnio był przeszczęśliwy, kiedy Harry zgodził się zostać jego tatą, pomimo tego, że i tak nim był. Na dole patrzyłam na Sama, kiedy mówi Harry'emu, że nie ma ojca i czułam się jakbym nie patrzyła na własnego syna. Otworzyłam cicho drzwi do jego pokoju i weszłam do środka. Sam leżał na łóżku i słyszałam jak płacze.
- Kochanie - zwróciłam się do niego i usiadałam obok na łóżku - Co się stało? - spytałam, a on podniósł się i z całej siły wtulił się we mnie po czym zaczął coraz bardziej płakać - Sam? Przecież tęskniłeś za tatą, zawsze chciałeś go mieć - mówiłam do niego po cichu i głaskałam po loczkach
- Ale już go nie chce - odpowiedział łamiącym się głosem
- Jak to nie? Co się stało? - zapytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi, mały płakał, ale nie chciał nic powiedzieć, a ja czułam jak po raz kolejny moje serce rozrywa się na kawałki.
Kiedy Sam usnął, położyłam do delikatnie na łóżku i przykryłam. Wyszłam z jego pokoju i zeszłam na dół w poszukiwaniu Harry'ego. Znalazłam go w kuchni. Siedział przy ladzie na jednym z krzeseł, twarz miał ukrytą w dłoniach. W kuchni paliło się tylko delikatne światło, ale nawet mimo tego udało mi się zauważyć, że Harry płacze.
- Harry - podeszłam do niego i usiadłam obok, dotykając jego ramienia. Harry podniósł głowę i spojrzał na mnie oczami, w których widać było łzy
- To przeze mnie, to przez to, że go zostawiłem, nie było mnie przy nim, kiedy mnie potrzebował, a teraz mnie nie chce - powiedział, po czym znów ukrył twarz w dłoniach

* ZAYN *

Jeszcze nigdy nie czułem się tak szczęśliwy. Nareszcie mam przy sobie dwie najukochańsze osoby w życiu, nareszcie mam swoją rodzinę, rodzinę i miłość, której nie doznałem już od momentu kiedy skończyłem 15 lat. To wtedy poznałem chłopaków i Nicka - siedemnastolatka, który handlował narkotykami-, który wprowadził nas w cały ten świat i pomógł uciec od rodziców. To wtedy po raz ostatni widziałem rodziców i moje siostry, potem, jakieś 4 miesiące po mojej ucieczce, dowiedziałem się, że cała moja rodzina - siostry i rodzice - zginęli w wypadku drogowym, wjechali pod pociąg. Od tamtego momentu nigdy nie zaznałem miłości i ciepła rodzinnego domu, aż do teraz. Teraz nareszcie czuję, że żyje..
- Tato, tato, a będę mogła wziąć pana grubcia? - usłyszałem to pytanie z ust moje córki, jeszcze za nim usiadła mi na kolanach w salonie.
- Pana grubcia? - spytałem śmiejąc się przy tym
- No tak, to misio, którego mi dałeś, Pan grubcio, to jego imię - odpowiedziała zaskoczona tym, że o tym nie wiem
- Aaaa, no oczywiście, że będziesz mogła go wziąć - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło - A gdzie ta nasza mama?
- Na górze, pakuje się, UPS! - odpowiedziała i zakryła sobie usta dłoniom
- Co się stało?
- Nie wzięłam pana kaczorka, będzie mu przykro jak go zostawię - powiedziała i zeszła z moich kolan, po czym pobiegła do swojego pokoju.
Zaśmiałem się i wstałem z kanapy po czym skierowałem się na górę do mojej dziewczyny. Szedłem cicho przez korytarz, by móc ją zaskoczyć. Otworzyłem drzwi do sypialni i zauważyłem, że Emily pochyla się nad walizką leżącą na łóżku. Podszedłem do niej cicho, złapałem od tyłu i obróciłem szybko w moją stronę po czym złączyłem nasze usta. Najpierw zaskoczona dziewczyna zaczęła odwzajemniać pocałunek, który przerodził się w bardzo dłuuuugi i namiętny. Odsunęliśmy się od siebie dopiero, kiedy zaczęło brakować nam powietrza.
- Pomóc ci?  - spytałem cicho, wprost w jej usta ze wzrokiem utkwionym w jej tęczówkach. Emily uśmiechnęła się do mnie promiennie, pocałowała mnie lekko i odpowiedziała
- Już prawie skończyłam, nie musisz.
- Ja też już skończyłam - usłyszeliśmy za naszymi plecami. Odwróciliśmy się i naszym oczom ukazała się Mellody z całą walizką.
- Skończyłaś? A co spakowałaś? - spytała z uśmiechem na ustach Emily
- No jak to co? - spytała oburzona Mell - Potrzebne rzeczy
- Tak? To daj tutaj tą walizkę -powiedziała i wzięła małą walizkę Mell, którą położyła obok swojej na łóżku. Otworzyła ją, a naszym oczom ukazały się same pluszaki.
- Mellody? - powiedziała błagalnie Emily
- Tak?
- Ale tutaj są same pluszaki, a gdzie masz ubrania? Chyba nie będziesz chodzić cały czas w tych samym ciuchach?
- No ale mamo! Nie mogę ich tutaj zostawić, będą za mną tęsknić, zwłaszcza pan Kaczorek i myszka! - Mellody tupnęła nogą i założyła ręce na piersiach, a ja z tego wszystkiego zacząłem się śmiać czym zwróciłem uwagę dziewczyn, bo kiedy przestałem zauważyłem, że obie się we mnie wpatrują.
- Śmieszy cię to? - spytała Emily
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedziałem zgodnie z prawdą
- W takim razie pomóż swojej córce się spakować
- Co?!
- No co? Chciałeś pomóc to pomóż
- Ale...
- Nie ma żadnych ale. Mellody - zwróciła się do małej
- Jeeeeej - moja córka podskoczyła i podbiegła do mnie, łapiąc mnie za rękę - Chodź tato - powiedziała i pociągnęła mnie w stronę swojego pokoju.



* LIAM *

Zostałem przeniesiony do więzienia, w którym odsiadywali Louis, Zayn, Harry i Niall.
Lecz, kiedy już tam dotarłem, nie spotkałem ani jednego z nich, a całe więzienie przypominało wojsko. Każdego więźnia pilnowało dwóch strażników i to w noc i w dzień. Patrzyłem na wszystkich z szokiem wymalowanym na twarzy, ponieważ nawet zwykłego złodzieja pilnowało dwóch strażników. Ja za zabójstwo dostałem 20 lat i, aż czterech strażników do pilnowania. Żyć, nie umierać.
Przez kolejne dni nic się nie polepszyło, lecz jeszcze bardziej pogorszyło, więc postanowiłem skorzystać z okazji i spytać jakich innych więżniów o co tu chodzi.
- To ty nie wiesz? 4 więźniów uciekło i szukają ich w całym kraju

...................................................................................................................................................................
Hej! Spodziewałyście się takiej akcji? Jeszcze ok 1 lub 2 rozdziałów i epilog, a po tym koniec. Mam nadzieję, że z tym płaczem Harry'ego to nie wyszło, że jest mięczakiem, co?  Dziękuje wam za wszystkie komentarze, to wiele dla mnie znaczy. Dziękuje i pozdrawiam, a za błędy przepraszam
CZYTASZ - KOMENTUJESZ

czwartek, 26 grudnia 2013

3 CZĘŚĆ ???

Hej, rozdział pojawi się jutro, ale ja tutaj w innej sprawie. Ponieważ, jak dobrze wiecie, to opowiadanie dobiega końca, chciałabym się was o coś zapytać.
CZY CHCECIE 3 CZĘŚĆ TEGO OPOWIADANIA???

Byłaby ona o już dalszym życiu chłopaków, kiedy byliby bliscy 30 roku życia, a ich dzieci miałby tak ok 18 lat. Pamiętajcie, że dawne życie nigdy nie przestaje nas prześladować, a zwłaszcza takie jakie prowadzili oni, no i każdy z nas ma wrogów.
Wiem, że jest duża liczba osób, która by chciała kontynuacji, ale wolę zapytać.
No i jeszcze jedna sprawa: Na 3 część musielibyście odrobinę poczekać, tak z miesiąc lub dwa, ponieważ musiałabym wszystko sobie uporządkować i przeanalizować całą dalszą historię.
CHYBA, ŻE BO JEST JESZCZE JEDNA OPCJA: CHCECIE NOWE OPOWIADANIE.
Byłoby ono oczywiście o One Direction, ale i byłoby ono FANTASY, jeśli jesteście zainteresowani to piszcie, a ja opowiem szczegóły.
A więc piszcie, czy chcecie, czy nie. Bierzcie udział w ankiecie na boku.
Tylko jak coś to ja na razie pytam, bo może być tak, że różne czynniki doprowadzą do tego, że zakończę tylko na tej części, a 3 się w ogólę nie pojawi. Więc ja tylko jak na razie pytam.

dziękuje za uwagę i pozdrawiam. Do jutra :)

Liebster Award

Okey, więc dostałam dwie nominację Liebster Award ( jeśli jakąś pominęłam to przepraszam) za które ogromnie dziękuje.

Pierwsza jest od http://onemoretime888.blogspot.com/

Pytania:
1.Kiedy zaczęłaś pisać bloga/blogi?
Będzie już ponad rok jak zaczęłam pisać, jeśli się nie mylę to w październiku 2012 roku

2.Ile masz lat?
16, za 4 miesiące 17 :)

3.Dlaczego taki temat bloga?
Sama nie wiem jak odpowiedzieć na pytanie, jeśli chodzi o temat histori, to pewnie dlatego, że lubię sensację, FBI i równe takie filmy

4.Jakie jest twoje motto życiowe?
Mam ich wiele, ale To ty piszesz historię swojego życia, nikt inny.

5.Masz rodzeństwo?
Mam, brata

6.Jaki jest twój ulubiony kolor?
Żółty

7.Uprawiasz jakiś sport?
Wcześniej grałam w siatkówkę, aktualnie biegam

8.Grasz na jakimś instrumencie muzycznym?
Nie, nie jestem do tego uzdolniona :) Próbowałam swoich sił na gitarze, ale nie wyszło

9. Ulubiony zespół/muzyk?
One Direction

10. Jakie masz największe marzenie?
Zwiedzić Paryż

11. Ulubiona piosenka?
Trudno wybrać, ale do tej pory jest nią Michael Jackson - Bad

Druga jest od http://onelife-onewin.blogspot.com/2013/12/liebster-awards-3.html

Pytania:
1. od kiedy jesteś Directioner ? 
Dokładnie to od kwietnia 2012 roku

2. Czego słuchasz oprócz 1D ? 
Dużo tego: Katy Perry, Rihanna, Cher Lloyd, Little Mix, Linkin Park, Nickelback, Nicki Minaj, The Fray i jeszcze wielu wielu innych :D

3. Co lubisz robić w wolnym czasie ?
Tańczyć, czytać, jeździć na rowerze

4. Masz swojego ulubieńca w 1D ?( Jak tak to kogo )
Mam :) Jest nim Zayn :)

5. Jak masz na imię ?
Nie lubię swojego imienia, ale skoro takie jest pytanie: Karolina

6. Masz jakieś gadżety z 1D ? 
Mam, nie wiem, czy gadżetami są książki, ale mam: dwie książki, 2 bransoletki i naszyjnik z Marry me Harry :)

7. Lubisz czytać inne opowiadania o 1D ? 
Pewnie, że tak :)

8. Masz zwierzaczka ?
Mam, aż dwa. Psa Borysa i królika Pysie

9. Twoje marzenie ? 
Zwiedzenie Paryża

10. Ulubiony owoc ? 
Uuuuu, trudny wybór. Pomarańcze, jagody, truskawki, nie umiem wybrać, które z tych najbardziej lubię

11. Lubisz mnie i mojego bloga ? ( haha) 
No pewnie, że cię lubię :)

Teraz czas na moje nominacje:


MOJE PYTANIA:

1. Dlaczego zaczęłaś pisać opowiadanie?
2. Ile masz lat?
3. Twoje hobby?
4. Ulubieniec z 1D?
5. Ulubiona książka?
6. Twoje 3 największe marzenia
7. Jak masz na imię?
8. Twój ulubiony film?
9. Kim chciałabyś być w przyszłości?
10. Ulubiona pora roku?
11. Ulubiona postać filmowa, z kreskówki

PS. Rozdział pojawi się jutro :)


czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 49

PRZECZYTAŁEŚ - SKOMENTUJ ( Chcę wiedzieć ile was czyta :D )


2 lata później * ELEANOR *


Od momentu, kiedy straciłam Louisa mija 4 lata, został skazany na 5 lat, więc moje serce pozostanie puste jeszcze przez ten rok. Te lata były dla mnie okropnie ciężkie, musiałam przyzwyczaić się do pustki panującej w moim nowym domu, w moim sercu i myślach. Musiałam na nowo nauczyć się żyć, może nie dosłownie, ale mimo wszystko strata osoby, którą kochałam to jakby odebranie części mnie, odebranie życia. Mimo tego, że minęło już tak dużo czasu i widywałam się z nim kilka razy to i tak nadal się do tej nowej sytuacji nie przyzwyczaiłam. Mówią, że "Czas leczy rany", może i racja, ale ja zgadzam się bardziej z powiedzeniem, że "Czas leczy rany, ale blizny pozostają na zawsze". Jestem sama, w moim sercu jest ogromna dziura, nie tylko z powodu Louisa, ale również z powodu Danielle, jak to powiedziała Emily,  muszę mieć więcej czasu, by pogodzić się z tym, że jej tu z nami nie ma, a ja straciłam najlepszą przyjaciółkę. Z czasem moje rany znikną, ale blizny pozostaną, zgodnie z tym powiedzeniem. Zawsze będzie w moim sercu, a ja nigdy nie pozbędę się nienawiści do Liama, który mi ją zabrał. Moje życie wygląda teraz zapewne inaczej niż wcześniej, ale nie jestem z tym wszystkim sama, pomimo tego, że mieszkam teraz w Manchesterze, a dziewczyny w Londynie, to i tak mamy ze sobą stały kontakt i stałyśmy się sobie bardziej bliższe, czuję jakby były moimi siostrami. W weekendy do nich jeżdżę i spędzamy razem czas, by chociaż przez ten okres zapomnieć o problemach. Sam i Mellody pogodzili się z zaistniałą sytuacją i nadal są pogodnymi dziećmi, tyle, że teraz mają po 8 lat i chodzą już do szkoły. Każda z nas uczy się żyć na nowo i  próbuje pogodzić się  z zaistniałą sytuacją. 

      Dzisiejszy dzień zaczęłam tak samo jak każdy poprzedni, z samego rana zaraz po przebudzeniu, wzięłam orzeźwiający prysznic i wybrałam ubranie do pracy, po czym zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. 
Kiedy skończyłam wykonywanie moich porannych czynności wzięłam kluczyki od samochodu i pojechałam do pracy. Praca kelnerki, może i nie jest jakoś dużo płatna czy wymagająca i na pewno jest całkiem inna od pracy w FBI, ale mi to w zupełności wystarcza. Pracuję od 8 do 15, a póżniej jestem wolna, mój szef jest całkiem fajnym gościem i jeśli tylko coś się stanie to służy pomocą, więc czego chcieć więcej? Louisa, wiem, ale na to muszę jeszcze poczekać. 
- Cześć Chloe - powiedziałam do blondynki, która stała za ladą
- Hej El, jak tam?
- Całkiem nieźle, mam przeczucie, że ten dzień będzie dobry - odpowiedziałam i założyłam swoją plakietkę 
- Cieszę się, że masz dobry humor, mam prośbę.
- Słucham
- Zamienimy się dzisiaj? Wiem, że ty miałaś brać zamówienia od klientów przy stolikach, ale strasznie potrzebuję kasy i napiwki są w tym wypadku mi bardzo, ale to bardzo potrzebne - spojrzałam na jej błagalną minę i zaczęłam się śmiać
- Jasne, że tak, nie ma problemu, osobiście wolę siedzieć tutaj niż chodzić po całej sali 
- Tak?! Dziękuje, jesteś kochana - powiedziała uradowanym głosem i przytuliła mnie.
        Większy ruch zrobił się dopiero ok. godziny 12, więc dopiero wtedy Chloe mogła nazbierać trochę napiwków, dzisiaj temperatura była znacznie ponad  20 stopni, więc ludzi chętnie zamawiali mrożone napoje. Kiedy nadszedł moment, że klientów było odrobinę mniej, mogłam nareszcie chwilę odpocząć, bo bolały mnie nogi nie tylko od stania, ale i również od zanoszenia zamówień, bo Chloe i Ruth - druga kelnerka - nie nadążały z realizowaniem zamówień. Usiadłam za ladą na wysokim krześle i korzystając z chwili wytchnienia zaczęłam czytać dzisiejszą gazetę.
- Dzień dobry - usłyszałam po chwili, ale byłam tak zafascynowana artykułem, że nie podnosząc głowy odpowiedziałam
- Dzień dobry
- Poproszę Iced White Caffe Mocha - usłyszałam w odpowiedzi i podniosłam głowę. Przede mną stał wysoki
chłopak, miał na głowie czapkę i okulary przeciwsłoneczne, do okularów nic nie mam, ale czapka? Jest ponad 20 stopni!! 
- Już robię - powiedziałam i zajęłam się przygotowaniem zamówionej kawy. Wzięłam plastikowy kubek - Mogę prosić imię? - spytałam jak zawsze, by zapisać imię na kubku
- Louis - usłyszałam i podniosłam głowę, chłopak zdjął czapkę i okulary. Mogłam dokładnie mu się przyjrzeć, spojrzałam w jego oczy i od razu utonęłam w morskiej głębi jego tęczówek. 
Przede mną stał Louis, mój Louis, brakujący element mojego serca i życia. Stałam i patrzyłam się na niego, nie mogłam wydobyć z siebie żadnych słów. Jak to możliwe? Przecież on ma jeszcze rok odsiadki? 
Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, taki, który pojawiał się zawsze, kiedy byliśmy sami. 
- Cześć kochanie - powiedział cicho, tak, abym tylko ja mogła to usłyszeć.
- Louis - wyszeptałam i przytuliłam się do niego.  Nareszcie jest ze mną, nareszcie mogę go dotknąć, przytulić, pocałować - Tęskniłam za tobą - powiedziałam patrząc wprost w jego oczy.
- Ja za tobą też, nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedział i złączył nasze usta w pocałunku. 
- Poczekaj chwilę - powiedziałam i podeszłam do Chloe, która z bananem na twarzy stała i nas obserwowała. 
- Chodź - powiedziałam do Lou, kiedy wróciłam i wyciągnęłam do niego dłoń
- Z tobą? Nawet na koniec świata skarbie - odpowiedział, pocałował mnie i złapał za rękę, po czym wyszliśmy.
          Spacerowaliśmy po parku trzymając się za ręce i cieszyliśmy się swoją bliskością. Tak dawno nie czułam ciepła jego ciała i pocałunków, że mogłabym pozostać na zawsze w tej chwili. 
- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem - Louis przerwał ciszę i stanął na przeciwko mnie - Nie pozwolę by ktokolwiek, kiedykolwiek znów nas rozdzielił, kocham cię, a kiedy cię nie ma czuję jakby pozbawili mnie serca. 
Eleanor Kocham cię i nigdy się to nie zmieni, chcę abyś była ze mną do końca życia, dlatego.... - Lou uklęknął i wyjął z kieszeni pudełeczko - Wyjdziesz za mnie? - spytał i otworzył pudełeczko w którym był przepiękny pierścionek.


* EMILY *


     Każdy dzień uczy nas czegoś nowego, każdy dzień ma swoje radości, problemy, smutki, każdy dzień jest naszym nowym wyzwaniem. Od 4 lat uczę się na nowo żyć i prowadzić normalne życie. Z dnia na dzień idzie mi coraz lepiej, coraz mniej myślę o Zaynie, oczywiście on nigdy nie zniknie z mojego serca, staram się po prostu nie myśleć o nim za dużo, by nie cierpieć z powodu braku jego ciepła, jego ciała obok mnie. Czekam na dzień w którym znów go ujrzę i będzie przy mnie już cały czas, jak na razie staram się żyć dniem dzisiejszym i nie myśleć dużo o przyszłości. Moje myśli jak na razie zajęte są moją Mellody, która chodzi już do szkoły i przeżywa każdy dzień. 

Wiem doskonale, że tęskni za Zaynem, ale widzę, że świetnie sobie radzi z jego nieobecnością, tak samo jak Samuel. 
    Dzisiejszy dzień jest bardzo ciepły i słoneczny, dlatego zaraz po odebraniu Mel ze szkoły postanowiłam pojechać do parku i spędzić kilka godzin na relaksie i zabawie. Szłyśmy alejkami w parku, gdzie słychać było radosne śmiechy dzieci, usiadłam na jednej z ławek, a Mellody pobiegła na plac zabaw. Oparłam delikatnie głowę o oparcie i zamknęłam oczy, by choć przez chwilę rozkoszować się ciepłym słońcem i letnim, delikatnym wiatrem. 
Po chwili założyłam okulary na głowę i zaczęłam szukać w torbie książki, którą ze sobą przyniosłam, bo co miałabym niby robić, kiedy moja córka bawi się w najlepsze na placu zabaw? Szukając książki podniosłam na chwilę głowę i spojrzałam w stronę placu, by wiedzieć, że wszystko jest w porządku, kiedy miałam powrócić do poszukiwać mój wzrok zatrzymał się na
czymś, a raczej na kimś kto szedł na jednej z alejek w naszą stronę - placu zabaw - i trzymał ogromnego miśka, który zakrywał go prawie całego, a misiek był chyba w połowie tak duży jak ten kto go niósł. Śmiesznie to wyglądało, dlatego na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Powróciłam wzrokiem do wnętrza mojej torby, znalazłam moją książkę, ale i również czapkę z daszkiem, spojrzałam na bawiącą się Mellody i zawołałam ją do siebie.
- Mellody kochanie załóż ją - powiedziałam do córki i podałam jej czapkę z daszkiem
- Ale mamooo
- Mell nie kazałabym ci jej zakładać gdyby nie to, że plac zabaw stoi z samym słońcu, kiedy będziemy szły do domu to ją zdejmiesz
- Ale ja nie chcę - mała zaczęła marudzić jak zwykle, już miałam się odezwać kiedy usłyszałam pewien głos obok siebie
- Twoja mama ma rację, powinnaś założyć czapkę - spojrzałam w bok, ale zamiast osoby ujrzałam wielkiego miśka, uśmiechnęłam się na ten widok
- Słucham? - odpowiedziałam, bo kompletnie nie wiedziałam co sądzić o tej sytuacji. Na moje słowa tajemniczy gość posadził miśka obok mnie na ławce i pokazał swoją twarz
- Powiedziałem, że mama ma rację Mellody - obok mnie, a konkretnie na przeciwko stał Zayn, mój Zayn.
- Tata!!!!!!!! - wykrzyknęła Mellody i po chwili była już u niego na rękach
- Hej mycho, tęskniłem za tobą
- Ja za tobą też
- Obiecałem, że wrócę i jestem
- Kocham cię, nie zostawiaj mnie więcej
- Nigdy więcej kochanie - powiedział i pocałował ją w czoło - A to dla ciebie - wskazał na wielkiego miśka, który siedział obok mnie na ławce. 
- Dla mnie?
- Tak, będzie cię bronił przed koszmarami - cały czas ją tulił do siebie
- Dziękuje, mogę go zabrać?
- Jeśli tylko go udźwigniesz - zaśmiał się i postawił ją na ziemi, Mellody podeszła do miśka, zebrała swoje wszystkie siły i podniosła pluszaka, zabierając go na ławkę obok. 
Kiedy zostaliśmy sami, wlepiłam swój wzrok w książkę, która leżała na moich kolanach, kompletnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Tyle razy wyobrażałam sobie tę scenę, że jak ona nadchodzi to ja kompletnie nic nie wiem. Zayn ukucnął na przeciwko mnie i splótł swoje dłonie z moimi.
- Za tobą tęskniłem najbardziej - powiedział cicho, a ja podniosłam wzrok i spojrzałam w jego brązowe tęczówki i ujrzałam w nich szczerość i łzy, tak jak i w moich. 
- Ja za tobą też - odpowiedziałam i przytuliłam się do jego ciepłego ciała. 
Zayn podniósł się powodując tym samym, że ja też się podniosłam. 
- Nie zostawiaj mnie już nigdy - wyszeptałam prosto w jego usta, z oczami przepełnionymi łzami.
- Nigdy już was nie zostawię, przyrzekam - powiedział i złączył nasze usta w pocałunku przepełnionym miłością, tęsknotą i namiętnością. 


* ROSE *



Nie ma co patrzeć w przeszłość, liczy się teraźniejszość i przyszłość. Moje serce powoli składa się w całość, a myśli są zajęte czymś innym. Nie rozpaczam już co noc z powodu braku bliskości Harry'ego. Wiem, że za rok go spotkam, pozostaje tylko pytanie czy tego chcę, czy nadal go kocham, czy on kocha mnie. Przez te kilka lat mogły zajść bardzo duże zmiany, zarówno u niego jak i u mnie. Nie wiem co dzieje się w moim sercu, wiem jedynie, że dochodzi do siebie, po bólu jaki przeszło i uczy się kochać na nowo. Mam Samuela i jak na razie tylko on wystarcza mi do szczęścia. 
- Sam!! Miałeś być gotowy już 10 minut temu!!! - zawołałam syna. 
Stwierdziłam, że dzisiejszy dzień spędzę tylko z nim i będę się świetnie bawić i ani razu nie pomyślę o Harry'm. Kiedy rano wstałam i spojrzałam na termometr na oknem od razu pomyślałam, że to idealny dzień na basen, a ponieważ Samuel kocha pływać to będzie dla niego świetna niespodzianka.
- Jeszcze chwila!! - usłyszałam głos syna z góry
Samuel ma już 8 lat i z dnia na dzień mogę stwierdzić, że radzi sobie coraz lepiej. Na początku było ciężko, ale udaje nam się pokonywać trudności, oczywiście są chwile, kiedy odbierając Sama ze szkoły widzę go zapłakanego, ponieważ po raz kolejny koledzy śmiali się, że nie ma taty. W takich momentach moje serce pęka, bo ja nie mam możliwości mu pomóc. Od urodzenia jest wychowywany bez ojca, a kiedy w końcu go odnalazł, to znów stracił. Staram mu się pomóc jak mogę, ale sama nie jestem w stanie dużo zdziałać, na szczęście mam jeszcze Emily, Eleanor no i Mellody, która czasami czyni cuda. 
Moje rozmyślanie przerwał dzwonek do drzwi. Podniosłam się z kanapy i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. 
Kiedy otworzyłam drzwi, pierwsze co ujrzałam to róże, czerwone róże, cały bukiet czerwonych róż, jeśli się nie mylę to było ich chyba ze 100, jak nie więcej. 
- Tak słucham? - spytałam, bo nie widziałam osoby, która to trzymała, tylko same róże
- Róże dla Rose - usłyszałam głos, ten głos, z tą charakterystyczną chrypką, po chwili odsunął bukiet i ukazała się jego twarz - Cześć - powiedział, a mi odebrało mowę, nie wiedziałam co mam powiedzieć, ani jak się zachować. Stałam jak słup i wpatrywałam się w jego zielone tęczówki, przepełnione nadzieją.
- Cześć - odpowiedziałam szeptem, kiedy wróciła mi zdolność myślenia
- Wróciłem - powiedział to głosem przepełnionym lekkim niepokojem, nadzieją, kiedy nie reagowałam na nic, Harry
po raz kolejny postanowił zadziałać - Tęskniłaś? - spytał, a ja poczułam jakby ktoś mi kubeł zimnej wody wylał na plecy
- Czy tęskniłam? Pytasz się czy tęskniłam?! Ty jesteś takim kretynem, czy tylko udajesz?! - zadał tak absurdalne pytanie, że złość sama się ze mnie lała - Nie ma cię przy mnie 3 lata, przez te całe cholerne 3 lata, ani razu cię nie widziałam, co noc płakałam, nie mogłam jeść, spać, myśleć, żyć, bo ciebie przy mnie nie było! Czułam jakby umarła część mnie, nie mogłam normalnie funkcjonować, przeżywałam istne piekło, bo ciebie tutaj nie było, nie mogłam przyjść do ciebie kiedy miałam problem, nie mogłam się do ciebie przytulić, nie mogłam cię pocałować, co noc miałam koszmary, bo ciebie przy mnie nie było, a ty się pytasz czy tęskniłam?!! Tak tęskniłam!! I to nawet nie wiesz jak bardzo!!! Tęskniłam i..... - słowa same płynęły z moich ust, musiałam wygarnąć mu wszystko co o nim myślę, lecz kiedy miałam znów coś powiedzieć nie mogłam, ponieważ swoimi ustami przywarł do moich w długim, pełnym tęsknoty pocałunku.
- Też się ciesze, że cię widzę kochanie - powiedział, kiedy musieliśmy przerwać pocałunek, z powodu braku powietrza.
-  Jesteś idiotą - powiedziałam i uderzyłam go lekko w tors
- Ale twoim - odpowiedział z uśmiechem i po raz kolejny mnie pocałował

...................................................................................................................................................................

Hej! Przepraszam, że rozdział nie pojawił się wcześnie, ale byłam chora, a później zmarła mi babcia i nie byłam w stanie nic dla was napisać, więc mam nadzieję, że zrozumiecie. 
TO PRZED OSTATNI ROZDZIAŁ TEGO OPOWIADANIE, ZA KILKA DNI - NIE WIEM KONKRETNIE KIEDY - DODAM ROZDZIAŁ OSTATNI, A PÓŻNIEJ JUŻ TYLKO CZAS NA EPILOG. 
PROSZĘ WAS O TO, BY KAŻDY Z WAS KTO CZYTA SKOMENTOWAŁ, PONIEWAŻ CHCĘ WIEDZIEĆ ILE WAS ZOSTAŁO I CZYTA :D
         


sobota, 7 grudnia 2013

Powrót

Witajcie!! Dziękuje wam za cierpliwość, to wiele dla mnie znaczy. Chciałabym poinformować, że rozdział pojawi się dopiero w następny tydzień, ponieważ nie chodziłam do szkoły przed moją niekończącą  chorobę i teraz mam do zaliczenia 9 sprawdzianów i nie będę miała kompletnie na nic czasu. Nie chciałabym abyście się denerwowały czy złościły dlatego informuję :) Pozdrawiam i dziekuje za cierpliowść

niedziela, 1 grudnia 2013

Kolejny rozdział

Hej, dzisiaj miał pojawić się kolejny rozdział, ale niestety tak się nie stanie, ponieważ tak źle i koszmarnie się czuje, że nawet myślenie i mówienie sprawia mi trudność. Wczoraj niestety przecholowałam z przebywaniem na dworzu w taką zimną i mroźną pogodę ( na dodatek z ubraniem też jakoś nie przesadziłam) i dzisiaj mam za swoje. Bardzo was przepraszam, jak tylko poczuje się lepiej to obiecuje, że dodam kolejny rozdział.
Pozdrawiam i " Niech los zawsze wam sprzyja".

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 48



2 LATA PÓŹNIEJ

* Z perspektywy komendanta więzienia, w którym przebywają chłopaki *

- Peter! - zawołałem swojego asystenta, kiedy miałem już wchodzić do swojego gabinetu
- Tak, panie komendancie? - usłyszałem jego głos i po chwili stał tuż obok mnie
- Masz dla mnie potrzebne statystyki? - spytałem, kiedy otwierałem drzwi
- Tak, położyłem na pana biurku.
- A co ze statystykami i aktami Tomlinsona, Stylesa, Malika i Horana?! - zapytałem, kiedy nie zauważyłem najpotrzebniejszych mi akt między resztą
- Zaraz panu przyniosę, Derek właśnie je kompletuje
- Dobrze, w ciągu kilku minut te akta mają pojawić się na moim biurku.
- Tak jest - odpowiedział i wyszedł z mojego gabinetu, a ja zacząłem zajmować się analizowaniem postępu w resocjalizacji moich więźniów

* 30 minut później *

Kiedy zostały mi dostarczone najpotrzebniejsze dla mnie akta, odłożyłem resztę i zacząłem przyglądać się postępom tej czwórki. Każdy z nich miał dobre wyniki i nikt nie miał do nich żadnych zastrzeżeń. Tomlinson opanował swój wybuchowy charakter i przestał brać udział w różnych bójkach. Horan od samego początku nie sprawiał żadnego problemu, więc o nim nie ma co mówić, pozostali mi tylko Styles i Malik. Ten drugi ostatnio  brał udział w zaciętej bójce, w wyniku czego wylądował na naszej więziennej izbie szpitalnej, ale sądzę, że był to tylko jednorazowy wyskok. Styles za to, doszły mnie słuchy, że kilka miesięcy temu rozprowadził kilku więźniom narkotyki, ale dostał już za to wystarczającą karę. W takim razie, analizując ich zachowanie na przestrzeni tych dwóch lat, czyli od czasu przybycia do więzienia, aż do teraz, mogę śmiało powiedzieć, że ich zachowanie się poprawiło i znacznie zmądrzeli. Statystyki i notatki dokonane w ich aktach utwierdziły mnie w przekonaniu, że decyzja jaką podjąłem jest dobra i nie pozostaje mi nic innego jak zacząć ją realizować.
Wstałem od biurka i zacząłem szukać odpowiedniego dokumentu w teczkach na półkach.  Kiedy znalazłem to co było mi potrzebne usiadłem z powrotem, chwyciłem za długopis i zacząłem pisać list skierowany do sędziego, z prośbą o warunkowe zwolnienie więźniów za dobre sprawowanie.
Kiedy skończyłem pisać list zawołałem z powrotem Petera.
- Masz to jak najszybciej wysłać. - powiedziałem podając mu zaadresowany list
- Tak panie komendancie - odpowiedział i zniknął na drzwiami.
Odłożyłem dokumenty do odpowiednich teczek i zamykając gabinet skierowałem się na codzienny spacer po więzieniu. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon.
- Komendant David Clark
- Witam komendancie, z tej strony Nick. Dzwonię do pana, ponieważ przyszła paczka zaadresowana do więźnia Tomlinsona, wiem jakie są procedury, więc dzwonię do pana.
- I bardzo dobrze zrobiłeś. Zawiadom go, że dostał paczkę, ale każ mu rozpakować przy tobie, nie chcę ryzykować po raz kolejny.
- Tak jest - odpowiedział i rozłączył się


* LOUIS *

Siedzieliśmy razem z chłopakami na spacerniaku i analizowaliśmy nasze plany. Dzisiaj kiedy się obudziłem i skreśliłem kolejną liczbę w kalendarzu, dotarło do mnie, że pozostało mi jeszcze 3 lata do wolności.  Te dwa lata z początku nie szły zbyt szybko, ale póżniej, kiedy przyzwyczailiśmy się do tego miejsca, czas płynął znacznie szybciej i takim oto sposobem spędziliśmy tu już ponad dwa lata. Czas mijał mi też znacznie szybciej, kiedy wyczekiwałem na spotkania z Eleanor, które niestety skończyły się jakiś miesiąc temu, ponieważ musiała wyjechać. Kiedy się o tym dowiedziałem, myślałem, że rozwalę wszystko co znajdowało się w pomieszczeniu, byłem wściekły. Sam opuściłem pomieszczenie by do niczego głupiego nie doszło i takim oto sposobem nawet się z nią nie pożegnałem.
- Macie wszystko? - spytałem kiedy na spacerniaku zrobiło się luźniej, a nikt obok nas ani nie siedział ani nie przechodził
- Ja mam - odpowiedział Niall i wyjął potrzebne kartki na stół
- Wow, stary, skąd ty żeś to wytrzasnął? Przecież te plany są schowane w gabinecie komendanta - zapytał Zayn
- Zayn, dla Nialla nie ma rzeczy niemożliwych, to nasz geniusz - wtrącił się Harry, na co Niall z dumą się uśmiechnął
- Dobra, a wy macie potrzebne rzeczy? - skierowałem pytanie do Zayna i Harry'ego
- Ja mam
- Ja tak samo
- Dobra, więc plan jest taki....  - miałem już mówić chłopakom, kiedy usłyszałem dzwonek, który sygnalizował, że mamy wrócić do celi
- Cholera!!
- Nie denerwuj się tak Harry, wiem, że już chciałbyś, żeby wszystko się skończyło, ale musimy to zrobić spokojnie i bez żadnych podejrzeń. Wszystko powiem wam jutro, dasz mi to Niall w celi, wtedy jeszcze przemyślę, a jutro wam wszystko powiem i wcielimy nasz plan w życie. - powiedziałem na co każdy skinął głową, a potem rozeszliśmy się do celi.

.....................................................................................................................................................

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 47

BARDZO WAS PROSZĘ, ABY KAŻDY KTO PRZECZYTA TEN ROZDZIAŁ - SKOMENTOWAŁ ( WYSTARCZY NAWET JEDNO SŁOWO ), CHCĘ ZOBACZYĆ ILE WAS CZYTA TO OPOWIADANIE 

                                                                                           Dziękuje, a teraz zapraszam na rozdział :D



* ROSE *

- Robiliśmy wszystko co w naszej mocy......, by uratować pani siostrę i.....udało się. Udało nam się unormować z powrotem jej stan, który znów jest stabilny, podaliśmy nowe, silniejsze leki. Pacjentka śpi i za kilka godzin powinna się obudzić, nie ma już powodu do niepokoju. - słowa, które wypowiadał lekarz były jak lód w upalny dzień, studziły moje nerwy i uspokajały. Moja siostra żyje! Udało się! Ten koszmar nareszcie się skończył....
Domówiłam z lekarzem jeszcze parę spraw dotyczących Emily i udałam się do jej sali. Przed wejściem jednak postanowiłam zadzwonić do Eleanor, która zapewne umiera z nerwów i próbuje skutecznie wmówić coś dzieciom.

* ELEANOR *

Siedziałam razem z dziećmi w salonie i grałam razem z nimi w jakieś wymyślne przez nich gry. Kryzys Mellody został skutecznie zażegnany przez Sama, który przytulał małą do samego końca, aż przestanie płakać. Kiedy wypadła moja kolej w grze, mój telefon wydał z siebie dźwięk, sygnalizując, że ktoś próbuje się ze mną skontaktować.
- Tak słucham
- Eleanor....
- Rose?! Boże, dziewczyno dlaczego dopiero teraz dzwonisz?! Ja od zmysłów odchodzę, co się dzieje, co z Emily - słowa wypadały z moich ust jak z karabinu, ale byłam przejęta stanem przyjaciółki, uświadomiłam to sobie dopiero, kiedy usłyszałam głos Rose, do tej pory dzieciaki skutecznie pomogły mi zapomnieć o tej całej sytuacji
- Eleanor uspokój się, było ciężko i Ems prawie jedną nogą była w grobie, ale jest dobrze, mamy ją z
powrotem, znów jest z nami. Za kilka godzin jak powiedział lekarz powinna się obudzić, więc wtedy do ciebie zadzwonię. 
- Kamień spadł mi z serca, tak się cieszę, to cud
- Nawet nie wiesz El jaką ja czuje ulgę, powróciła część mnie. Jak dzieci?
- W końcu to jest twoja część Rose, dzieci? Był mały kryzys z Mell, ale Sam skutecznie naprawił sytuację, więc się nie martw, są pod dobrą opieką.
- Ani przez chwilę w to nie wątpiłam. Idę do siostry
- Leć kochana - pożegnałyśmy się, a ja z ulgą wróciłam z powrotem do Mell i Sama.
- Jak wam idzie gra? - spytałam, kiedy widziałam na ich dziecięcych buziach szerokie uśmiechy
- Dobrze, ale już nam się znudziła, pobawmy się w ciuciu babkę - odpowiedziała mi radośnie Mellody
- Ty ciociu jesteś ciuciu Babką - krzyknął Sam
- Aż tak staro wyglądam?
- Tak - odpowiedzieli równo i zaczęli się śmiać, dam sobie głowę uciąć, że ich radosny śmiech słychać nawet na ulicy.
- Niech wam będzie, to co gramy?
- Taaaaak!

* ROSE *

Z walącym sercem złapałam za klamkę i zaczęłam powoli otwierać drzwi. Pierwsze co usłyszałam to pikanie, które wydawało urządzenie do którego podpięte było ciało Emily. Była bledsza niż wcześniej, ale patrząc na monitor mogłam stwierdzić, że jej serce biło równo i spokojnie, z czego ogromnie się cieszyłam. Usiadłam na moim stałym miejscu i złapałam siostrę za dłoń, jak wcześniej.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, znów jesteś ze mną, z nami. Nie zostawiłaś mnie, wiesz, że gdybyś odeszła odeszła by też część mnie? Nie dałabym sobie sama rady, jesteś jak jedna połówka mojego serca, bez której nie można żyć Emily, jesteś moją siostrą - zaczęłam mówić to co czuję, a łzy wypływające mi z oczu spływały po policzkach - Kocham cię
- Ja też cię kocham - usłyszałam cichy głos i podniosłam głowę, którą opuściłam.
- Emily, obudziłaś się!! - nie potrafię opisać szczęścia jakie zapanowało w moim sercu. Chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak teraz - Nie rób mi tego więcej, błagam - zwróciłam się do niej po czym ją przytuliłam. - Pójdę po lekarza.
Podczas, kiedy lekarz badał Emily, ja zadzwoniłam po Eleanor, która po usłyszeniu dobrej nowiny zaczęła piszczeć do telefonu. Powiedziała tylko, że zaraz będzie i się rozłączyła.
                                           *****

Emily czuła się już lepiej i mogłam z nią rozmawiać. Szczęście i radość rozpierała mnie od środka. Naszą rozmowę z Emily przerwało pukanie do drzwi, a zaraz po tym do sali wpadły dwa małe miśki, a za nimi pani misiowa.
- Mama!!!!!! - usłyszałam, a zaraz po tym widziałam jak mała wdrapuje się na łóżko i tuli do Emily.

* EMILY *

Całe moje ciało wołało o pomoc pomimo środków przeciwbólowych. Teraz i tak było lepiej, głowa przestawała mnie boleć, a ja mogłam normalnie myśleć, ponieważ ból uniemożliwiał mi nawet to. Cieszę się, że Rose jest przy mnie i nie opuściła mnie ani na chwilę. Taka siostra to skarb. Zaczęłyśmy rozmawiać na temat ostatnich wydarzeń oraz na na temat co dalej, kiedy skutecznie na przerwano.Nie zdązyłam podnieść głowy, by zobaczyć kto to, ale kiedy usłyszałam MAMA i poczułam małe rączki oplatające mnie już wiedziałam, kto mnie odwiedził. Podniosłam się lekko na łóżku i ujrzałam te dwa małe oczka, które z radością sie we mnie wpatrywały.
- Cześć skarbie
- Tęskniłam za tobą - usłyszałam i poczułam jak jej uścisk się zacieśnia
- Ja za tobą też szkrabie
- Nie zostawiaj mnie więcej - powiedziała cichutkim głosem, a ja ujrzałam w jej brązowych tęczówkach łzy.
- Nie zostawię, obiecuje - pocałowałam ją i przytuliłam.
- A wiecie co te dwa gady powiedziały? - usłyszałam rozbawiony głos Eleanor
- Co takiego? - spytała z udawanym przejęciem  Rose
- Że wyglądam jak baby Jaga - odpowiedziała, a dzieci zaczęły się śmiać, na co Eleanor zaczęła udawać, że płacze.
- Nie płacz ciociu, wcale nie wyglądasz jak baby Jaga - powiedział Sam, kiedy do niej podszedł
- Najwyżej jak Fiona ze Shreka - dokończyła za niego Mellody
- O wy! - wykrzyknęła Eleanor i zaczęła łaskotać dwójkę żartownisiów, a my z Rose dołączyłyśmy do nich.



* HARRY *

- A widzisz tamtą? - usłyszałem głos Jamesa - nowego kumpla z paki - za sobą.
- Która? - spytałem, patrząc po kolei na policjantki, jakie dali nam do ochrony. One tak samo jak Danielle i Eleanor są z FBI, ale są wyszkolone specjalnie do pracy w więzieniu.
- Ta z czerwonymi włosami- usłyszałem w odpowiedzi. Na jego słowa w mojej głowie pojawił się obraz Rose, mojej czerwonowłosej piękności - Biorę ją - nie zdążyłem nic odpowiedzieć, kiedy James wstał z miejsca i zaczął kierować się w stronę policjantki.
- Zaraz dostanie - usłyszałam rozbawiony głos Zayna po mojej lewej - Zakład, że dostanie w brzuch i czułe miejsce?
- Nie muszę się zakładać Zayn, to oczywiste - i zgodnie z naszymi słowami, koleś dostał.
- Wiecie co, ta laska przypomina mi kogoś - wtrącił się Niall - A tobie Harry?
- Mnie też Niall i dlatego jej nie lubie....
- Rose też na początku nie lubiłeś..... - zaczął Louis, ale ja po tych słowach się całkowicie wyłączyłem. Zacząłem przypominać sobie naszą znajomość od początku i na same wspomnienia, uśmiech pojawiał mi się na twarzy.
.................................................................................................................................................................
Opowiadanie dobiega końca, więc proszę was o skomentowanie, chcę wiedzieć ile was czyta. Planuje jeszcze rozdział lub dwa i epilog, więc możecie różnych rzeczy się spodziewać :D Dziękuje wam za wszystkie komentarze :D Następny rozdział pojawi się za tydzień w weekend, czyli w sobotę lub w niedzielę, ale jeśli tak się nie stanie, to nie bądźcie źli, ponieważ w środę idę do okulisty i może być tak, że przez pewien czas nie będę mogła siadać do laptopa i wtedy rozdziału nie napisze, bo zdrowie i moje oczy są ważniejsze :) To tyle ode mnie, a teraz pozdrawiam i mam nadzieję, że się podoba :D

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 46

* ROSE *

Czułam się jak wrak człowieka, moja głowa była ciężka i cholernie bolała, a moje myśli przez cały czas krążyły wokół mojej siostry, która walczy o życie. Kiedy się odrobinę uspokoiłam otworzyłam drzwi do sali, w której leżała Emily, od czasu jej wyjścia z domu na zakupy, ujrzę ją pierwszy raz. Jej ciało bezwładnie leżało na metalowym łóżku i przykryte było białą pościelą. Jej skóra przybrała blady kolor i gdybym nie wiedziała, że tu leży to zapewne nie poznałabym własnej siostry ani nie odróżniła od pościeli. Patrząc na jej twarz widziałam spokój. Spała i nie martwiła się o nic, nie miała o niczym pojęcia. Podeszłam bliżej i usiadłam na krześle obok szpitalnego łóżka. Chwyciłam jej dłoń i mocno ścisnęłam, a z moich oczu po raz kolejny popłynęły łzy tworząc ścieżkę i spadając kończąc swój "żywot" na prześcieradle.
- Obudź się, błagam Emily nie opuszczaj mnie, jesteś dla mnie ważna - wyszeptałam cicho z zamkniętymi oczami starając się całkowicie nie rozpłakać. 24 GODZINY. Mam tylko dokładnie tyle, by możliwe, że nawet pożegnać się z siostrą. Na samą myśl o tym, że mogę ją stracić czułam jak moje serce powoli się rozpada. - Nie możesz mnie zostawić, przez tyle razem przeszłyśmy, przetrwałyśmy piekło z naszym ojcem, zawsze przy mnie byłaś, wspierałaś mnie, śmiałaś się ze mną i płakałaś, nie możesz tak po prostu ode mnie odejść! A co z Mellody? Co z Zaynem? Oni cię potrzebują, nie możesz ich zostawić, bądź silna Emily, dasz radę i będziesz tutaj znowu z nami - zaczęłam ponownie do niej mówić i otwierać się na nowo.
                                                        ******

Co jakiś czas do sali wchodziła pielęgniarka sprawdzając czy wszystko w porządku. Jednak, gdy był już następny dzień, a zegarek na mojej ręce wskazywał godzinę 10, do sali wszedł lekarz, który opiekował się Emily. Kazał mi wyjść, ponieważ chciał zrobić wszystkie potrzebne badania, pomimo wewnętrznego sprzeciwu, wypełniłam jego prośbę i opuściłam pomieszczenie. Na korytarzu, a konkretnie w szpitalnym bufecie spędziłam ok. 2 godzin. Kiedy wróciłam pod sale, z niej właśnie wychodził lekarz.
- Panie doktorze i co? - spytałam z sercem ciężkim jak kamień
- Wszystko idzie po dobrej myśli, jej organizm poprawnie zareagował na leki, teraz tylko czekamy aż się wybudzi - uśmiechnął się, a ja poczułam jak właśnie ten kamień spada z mojego serca.
- Mogę? - spytałam wskazując na drzwi
- Oczywiście, za kilka minut powinna przyjść pielęgniarka, ale może pani wejść, gdyby coś to jestem w swoim gabinecie
-Dziękuje - odpowiedziałam i po raz kolejny weszłam do sali, ale tym razem z lekkim uśmiechem na ustach.
Usiadłam na krześle i ponownie złapałam ją za dłoń.
- Widzisz, wszystko jest dobrze. Wiedziałam, że jesteś silna, że nie odejdziesz i do nas wszystkich wrócisz - zaczęłam do niej mówić, ale tym razem nie ograniczałam się, opowiedziałam jej wszystko to o czym nigdy nie mówiłam, o moich obawach, uczuciach, o Harrym. Mój, że tak powiem monolog - chociaż doskonale wiedziałam, że Emily mnie słyszy - przerwał dźwięk otwierających się drzwi, po chwili do sali weszła pielęgniarka. Podeszła do Emily i zaczęła jeszcze raz wszystko sprawdzać, póżniej podeszła do drugiego łóżka - dopiero teraz je zauważyłam - i zaczęła je przygotowywać, zapewne dla jeszcze jednego pacjenta. Przypatrywałam się jej z zaciekawieniem, cały czas trzymając Ems za rękę. Po chwili poczułam brak ciepła pochodzącego z dłoni Emily. Spojrzałam na moją siostrę i moje serce zamarło. Jej ciało wiło się na szpitalnym łóżku, z sekundy na sekundę coraz bardziej się telepała, drgawki przybierały na sile, było coraz gorzej, taki sam obraz widziałam tylko raz - z Mellody. Pielęgniarka również zauważyła to co ja i czym prędzej wybiegła z sali po lekarza, a ja nie wiedziałam co zrobić, byłam w szoku, sparaliżowało mnie, byłam świadkiem jak moja siostra po raz pierwszy w życiu ma atak padaczki. Jej ciało "skakało" po metalowym łóżku, wyrywając wszystko co było do niego przyczepione, po chwili do sali wpadł lekarz z całym swoim sztabem. Kazał mi wyjść, ale moje nogi wrosły w podłogę, zapierałam się, nie chciałam, zostałam siłą wyciągnięta z sali przez jednego z pielęgniarzy. Posadził mnie na jednym z krzesełek i byłam wdzięczna, że ktoś ze mną jest. Moje nogi były jak z waty, czułam napływające łzy do moich oczu, które po kilku sekundach znalazły ujście i zaczęły spływać po policzkach. Zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam coraz bardziej płakać, poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu i podniosłam głowę. Obok mnie usiadł tajemniczy pielęgniarz i wyciągnął swoją dłoń, w której trzymał tabletkę i kubek z wodą.
- Weź, pomoże ci - usłyszałam jego głos i dopiero teraz spojrzałam w jego oczy, które miały odcień zielonej głębiny, takiej samej jak Harry.
- Dziękuje - powiedziałam cichym i odrobinę ochrypłym głosem przez płacz, wzięłam przyniesione przez niego rzeczy i połknęłam tabletkę. W dłoniach trzymałam plastikowy kubek i patrzyłam na wodę w nim. Moje myśli były zagmatwane. Bałam się spojrzeć na lekarza i usłyszeć jego głos, bałam się usłyszeć te dwa słowa, które mogłyby spowodować koniec również mojego życia. - Przykro mi - modliłam się, bym nigdy w życiu nie usłyszała tych dwóch słów.
                    

* ELEANOR *

Kiedy się obudziłam, zegar wskazywał godzinę 10. Spojrzałam na małego aniołka, który był we mnie wtulony i ogarnął mnie niepokój. Powiedziałam jej, że Emily do niej wróci, co będzie jeśli tak się nie stanie?
Okłamałam małe, bezbronne dziecko, które niczego nie jest świadome. Delikatnie, starając się jej nie obudzić wstałam z kanapy, gdzie przespałam chyba najbardziej niewygodną i najgorszą noc w moim życiu.
Włożyłam na nogi moje wielki pluszowe kapcie i w mojej ulubionej bluzce Louisa skierowałam się do kuchni, gdzie zaczęłam robić śniadanie. Kiedy kończyłam smarować dżemem ostatnią kanapkę usłyszałam kroki na schodach. Po chwili do kuchni zawitał Sam, przecierając swoje zielone oczęta i próbując usunąć z nich resztki snu.
- Hej śpiochu - powiedziałam, ale w odpowiedzi usłyszałam tylko mruknięcie, na co się zaśmiałam. - Nie wyspałeś się co?
- Nie
- Tak to jest jak się nie śpij po nocach tylko się grasuje i bawi w nocnych piratów
- To nie ja ! - wykrzyknął i nagle wybudził się ze swojego snu
- Na pewno?
- Tak, gdzie Mellody?
- W salonie
- Mogę iść ją obudzić?
- Możesz tylko....
- .....delikatnie, tak wiem, mama zawsze mi to powtarza - odpowiedział i w podskokach poszedł do śpiącej jeszcze księżniczki.
Kiedy skończyłam przygotowywać śniadanie, poszłam zawołać dzieciaki. Gdy weszłam do salonu, zauważyłam jak na kanapie siedzi Sam i przytula Mellody, która cichutko płakała. Chciałam wejść i zapytać co się stało i pomóc, ale coś mi mówiło, że lepiej Sam załatwi tę sprawę za mnie.

*  ROSE *

Czekałam na tym korytarzu chyba wieczność. Nie wiedziałam co myśleć, co ze sobą zrobić. Bałam się. Nick, bo tak miał na imię pomocny pielęgniarz, wrócił do swoich obowiązków, lecz co jakiś czas pyta, czy wszystko w porządku. Byłam mu na prawdę wdzięczna. Siedziałam i czekałam, czułam się jak jakiś trup. Obudziłam się ze swoich myśli, kiedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwierających się drzwi. Przez duże, białe drzwi z numerkiem 328, wyszedł straszy mężczyzna, lekarz moje siostry. Wstałam i na miękkich nogach zaczęłam kierować się w jego stronę. Z jego twarzy nie potrafiłam nic wyczytać, dlatego poziom mojego strachu i niepokoju znacznie wzrósł. Podeszłam do niego i bałam się, bałam się, że za chwilę usłyszę te dwa słowa.
- Robiliśmy wszystko co w naszej mocy.....-usłyszałam i poczułam jak moje serce zamiera

........................................................................................................................................
Za błędy przepraszam
CZYTASZ - KOMENTUJESZ

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 45

* ROSE, 2 miesiące później *

To był strasznie męczący okres w moim życiu, ale na szczęście już wszystko wraca do normy. Ja i Emily przyzwyczaiłyśmy się do myśli, że Zayn i Harry spędzą kawał czasu w więzieniu, a dzieci jak to dzieci, tęsknią, ale udaje nam się zająć ich myśli czymś innym. Emily jest już w 4 miesiącu ciąży. Wszystko rozwija się prawidłowo i nie ma żadnych komplikacji. Postanowiłyśmy zamieszkać razem, by być dla siebie pomocą, wsparciem i dzieci mają siebie nawzajem i nie męczą nas byśmy się z nimi bawiły. Eleanor również nas odwiedza i jest dla nas dużą pomocą, zawsze możemy na nią liczyć, ona jako jedyna odwiedza Louisa w więzieniu. Zayn nadal nie wie, że po raz kolejny zostanie ojcem, razem z Eleanor próbowałyśmy przemówić Emily do rozsądku, że powinien się dowiedzieć, ale ona cały czas stoi przy jednym.
- Masz wszystko? Listę, pieniądze? - spytałam siostrę, kiedy szykowała się by pojechać na zakupy
- Tak mam wszystko, pytałaś się już o to Rose
- Oj tam, nie zaszkodzi jak się spytam jeszcze raz
- Mam wszystko, to jadę
- Tylko uważaj na siebie, wiesz, że jak deszcz pada to jest ślisko
- Rose, ja zawsze jeżdżę ostrożnie
- Ty może i tak, ale inni nie
- Będę ostrożna, to tylko droga do marketu i spowrotem
- Dobra! Jedź już, bo zmienię zdanie i sama pojadę, a ty zostaniesz tutaj
- O nie! Mam możliwość to jadę, nie będę znowu cały tydzień siedzieć w domu - wzięła kluczyki i wyszła z domu. Dzisiaj z trudem się zgodziłam by pojechała tym samochodem do sklepu. Przekonywała mnie, a co za tym idzie podawała kilkadziesiąt argumentów za, i ani jednego przeciw, ale w końcu, bo kilku godzinach dyskusji się zgodziłam, chociaż miałam i mam obawy o jej zdrowie. Jest w końcu w ciąży i powinna na siebie uważać.
- Ciociu? To robimy w końcu te babeczki? - spytała Mellody wbiegając do kuchni
- Oczywiście, zawołaj Sama i idźcie umyć łapki, a ja wszystko przygotuje - powiedziałam, i zaczęłam szykować odpowiednie przedmioty.

* EMILY *

Nareszcie wyszłam z tego domu i oddale się od niego na więcej niż do parku i spowrotem. Jestem wdzięczna Rose za wszystko i doceniam to co dla mnie robi, ale jeśli chodzi o moją ciąże jest strasznie nadopiekuńcza.Przecież ciąża to nie choroba! Dzisiaj przez długi szmat czasu musiałam ją przekonywać bym mogła pojechać po zakupy.
                                                                  ****

Chodzę po sklepie już dobrą godzinę, a w koszyku nie mam jeszcze połowy rzeczy z listy.
Po zapłaceniu za zakupy i odejściu od kasy, opatulam się szczelniej płaszczem, biorę torby z zakupami i wychodzę ze sklepu na dosłowną ulewę. Wkładam czym prędzej zakupy do bagażnika i wchodzę do samochodu. Chyba nigdy nie zmokłam bardziej, jak dzisiaj przez drogę ze sklepu do samochodu. Włączam ogrzewanie, bo aż mnie telepie z zimna i radio. Postanawiam przeczekać ten deszcz, bo jazda w taką pogodę nie ma najmniejszego sensu.
Po ok 20 minutach bezcelowego i bezsensownego siedzenia w samochodzie nadal pada, ale nie zacina tak jak wcześniej i pada odrobinę słabiej. Nie ma sensu czekać dłużej, więc przekręcam kluczyk z stacyjce i silnik budzi się do życia. Wyjechałam na jedną z głównych dróg na parkingu, lecz po chwili na moich prędkościomierzu wskazówka zaczęła pokazywać 25km/h. Jechałam strasznie, ale to strasznie wolno za samochodem przede mną. Nienawidzę wolnej jazdy, tym bardziej denerwuje się wtedy, kiedy chce być już w domu, bo czuje jak mi zimno i jedyne o czym marzę to łóżko i gorąca czekolada. Zatrąbiłam, ale to nic nie dało, po sposobie jazdy wywnioskowałam, że przede mną jedzie jakiś starszy pan, który podczas takiej pogody czyt, deszczu, mgły i śliskiej nawierzchni jedzie ostrożnie i bardzo wolno. Postanowiłam go wyminąć, bo jeśli będę miała jechać za nim to wybuchnę, a i tak czuje jak jestem na skraju cierpliwości. Zaczynam wyprzedzać, wciskać pedał gazu, a samochód zaczyna przyspieszać, lecz kiedy próbuję odrobinę przyhamować zdaję sobie sprawę z tego, że hamulec nie działa, a po chwili słyszę huk, czuje ból i jedyne co widzę to ogarniająca mnie ciemność...

* ELEANOR *

- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem - usłyszałam i po chwili znalazłam się w ramionach Louisa
- Ja za tobą też - odpowiadam, a usta Louisa znajdują się po chwili na moich. Po przywitaniu się siadamy przy specjalnym stoliku.
- To opowiadaj - mówię i bawię się jak zwykle dłonią Lou
- U mnie kochanie jest jak zawsze, nic nie robimy, jemy, śpimy, ćwiczymy.... - chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam
- A to znowu skąd masz? - wskazałam na ranę na policzku - Znowu się biłeś? - spytałam, ale nie czekałam nawet na odpowiedź - O co znowu? Louis! Przecież wiesz, że u ciebie każdy taki wybryk skutkuje przedłużeniem wyroku, a ja dłużej nie wytrzymam - powiedziałam
- Wiem, przepraszam, ale nie mogę tego wszystkiego słuchać - odpowiedział, a ja znalazłam się na jego kolanach. Szczerze mówiąc dziwnie się z tym czuję, ponieważ tylko ja mogę tak się "spoufalać" z więźniem, ze względu na moją starą pracę, inne pary, czy osoby nie mogą się pocałować ani przytulić.
- Obiecaj mi, że już więcej nie będziesz się bił
- Postaram się - i znów nasze usta się złączyły tworząc jedność
- Co u chłopaków? - spytałam powracając na swoje miejsce na przeciwko
- U chłopaków? Niall znalazł jakiś kumpli i czasami z nimi spędza czas, nie wiem co u Liama, bo jest w innym więzieniu, ale to już chyba wiesz.
- A Zayn i Harry? - zadałam pytanie, a na twarzy Louisa pojawił się uśmiech
- Jak to Zayn i Harry żyją i nie myślą o niczym innym jak o.... - i chciał dokończyć, kiedy przerwał mu mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni, a na wyświetlaczu pojawiła mi się nazwa "ROSE". Dziwne, nigdy nie dzwoniła do mnie kiedy, byłam w więzieniu, nie sądziłabym nawet, że kiedykolwiek zadzwoni w tym czasie.
- Tak słucham
- Eleanor? Błagam cię przyjedź, Emily miała wypadek, muszę natychmiast jechać do szpitala, a nie mam z kim zostawić Mellody i Sama.
- Co?! Już jadę - odpowiedziałam i schowałam telefon do kieszeni.
- Co się stało? - spytał Louis
- Muszę iść
- Co? Jak to? Przecież dopiero przyszłaś?
- Wiem Louis, ale Emily jest w szpitalu i muszę jechać
- Emily?!
- Tak, ale nie mów nic Zaynowi, błagam. Niedługo znów przyjdę, kocham cię - pocałowałam go ostatni raz i wybiegłam


* ROSE *

- Panie doktorze, i co z nią? - spytałam, kiedy w końcu mogę porozmawiać z lekarzem po kilku męczących godzinach niewiedzy i walki o życie mojej siostry.
- Stan pani siostry jest krytyczny. Przykro mi, ale..... nie udało nam się uratować dziecka. Cudem zdołaliśmy uratować pani siostrę, ale czy skutecznie, przekonamy się niebawem. Najbliższe 24 godziny będą decydujące - odpowiedział, a ja czuję jak coś w moim sercu pęka. 24 GODZINY.
W ciągu 24 godzin dowiem się, czy będę jeszcze miała siostrę, czy może po raz kolejny stracę ważną osobę w moim życiu. Najpierw mama, później Harry, teraz Emily. Już wiem, co ona czuła, kiedy w najgorszych momentach potrzebowała wsparcia Zayna, teraz ja też potrzebuję wsparcia, wsparcia Harry'ego, lecz jego tu nie ma i jestem zdana na siebie. Wyszłam na korytarz, do mojego mózgu docierają informacje, które przekazał mi lekarz, ale ze zdwojoną siłą. Zsuwam się na szpitalną posadzkę i zaczynam płakać. To moja wina! To wszystko przeze mnie! Mogłam ja jechać do tego cholernego sklepu! Ale nie! Musiałam jej pozwolić! Musiałam się zgodzić! To wszystko moja wina! To ja powinnam tam leżeć!
Drżącymi dłońmi wyjmuję telefon i wybieram numer Eleanor
- Tak słucham - słyszę głos brunetki po drugiej stronie
- Eleanor - wypowiadam jej imię tak cicho, że dziwię się, że w ogóle je usłyszłała
- Rose?! Co z Emily?!
-  24 GODZINY - tylko tyle jestem w stanie powiedzieć, wyłączam telefon i znów moją twarz zalewają słone łzy.

* ELEANOR *

-  24 GODZINY - tylko tyle słyszę przed rozłączeniem się.
24 godziny? O co chodzi? Moją głowę zasypuje mnóstwo czarnych scenariuszy. Nadal nie wiem co z Emily, co z dzieckiem. Boje się. Jeśli Rose płakała to albo Emily żyje, tylko jest bardzo, ale to bardzo źle, albo to....już koniec....
- Ciociu? - moje czarne myśli przerywa cichy głosik i pociąganie za mój sweter. Odwracam głowę w stronę dochodzącego głosu i zapalam lampkę obok kanapy. Moim oczom ukazuje się Mellody z miśkiem, którego dostała od Zayna i oczami pełnymi łez. 3 w nocy i ona jeszcze nie śpi. To będą długie godziny....
- Mellody?! Co ty tutaj robisz? Nie powinnaś spać?
- Miałam koszmar, kiedy mama wróci?
- Już niedługo, obiecuje, chodź tutaj - mówię i odsuwam kawałem koca, by mała pod niego weszła - Śpij, przy mnie ci nic nie grozi, a ja się obudzisz to mama już tutaj będzie - mówię, a mała przytula się do mnie i zasypia. Oby to co jej powiedziałam to była prawda.....


......................................................................................................................................................
Kolejny rozdział w ramach przeprosin za długość tamtego :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Rozdział 44

* EMILY *

Kiedy otworzyłam oczy od razu oślepiła mnie biel pomieszczenia, w którym przebywałam. Kiedy zorientowałam się, że leże na łóżku w szpitalnej sali, pomimo bólu głowy natychmiast usiadłam. Musiałam jak najszybciej znaleźć się przy mojej córce.
- Proszę, nie tak gwałtownie. Musi pani teraz na siebie uważać - usłyszałam głos, a po chwili ujrzałam lekarza
- Co ja tutaj robię?
- Zemdlała pani, ale muszę przyznać, że ma pani wielkie szczęście, dziecku już nic nie zagraża
- Słucham? Jakiemu dziecku?!
- Jest pani w 2 miesiącu ciąży, musi pani bardziej na siebie uważać, bo przez ten stres może pani zaszkodzić nie tylko dziecku, ale i sobie. - nie mogłam uwierzyć w słowa lekarza, ciąża?! 2 miesiąc?!
- W ciąży? - zapytałam cicho patrząc na doktora
- Nie wiedziała pani o niczym? - zapytał, a ja tylko odpowiedziałam kiwając głową, nie miałam nawet siły, by cokolwiek powiedzieć - W takim razie musimy zrobić pani dodatkowe badania...- chciał coś jeszcze dodać, ale nie pozwoliłam mu na to
- Muszę iść do mojej córki - powiedziałam pewnym siebie głosem i wstałam z łóżka
- Pójdzie pani do córki, dopiero po badaniach
- Nie zgadzam się na żadne badania, muszę iść do Mellody
- Emily uspokój się, ja do niej pójdę, a ty idź na te badania - usłyszałam głos Rose i dopiero teraz zorientowałam się, że od samego początku tutaj była, spojrzałam na nią i nie musiałam pytać, bo od razu wiedziałam o czym myśli.
- Dobrze - zwróciłam się do lekarza
- A więc chodźmy - i wyszliśmy z sali.

* ROSE *

Wiadomość o ciąży nie tylko wstrząsnęła Emily, ale i mną. No to nieźle się porobiło. Zayn będzie miał kolejną córeczkę albo synka, tyle, że dowie się o nim, jak dziecko będzie miało już kilka lat.
Już teraz jest nam ciężko, zwłaszcza teraz kiedy wyszło na jaw, że Mell ma padaczkę, a do tego dochodzi jeszcze ciąża. Nie wiem jak sobie poradzimy, wiem jedynie to, że teraz nie mogę wyjechać i nie mogę zostawić mojej siostry.
- Jak tam szkraby - zwróciłam się do dzieci, kiedy weszłam do sali w której leżała Mellody
- Dobrze, zobacz - odpowiedział Sam i pokazał mi razem z Mellody rysunek jaki razem namalowali. Były na nim co prawda same patyczaki - tak moi państwo, wujek Horan, ma wielki talent plastyczny, który przekazał dzieciom -, ale to co przedstawiał spowodowało, że w oczach stanęły mi łzy. Byli na nim wszyscy...
- To wujek Niall, ciocia Eleanor, ciocia Danielle, wujek Louis, my, ty mamo, ciocia Emily, tata i wujek Zayn - wymieniał po kolei Sam, a ja tylko patrzyłam z jakim smutkiem wskazał na Harry'ego. Nad wszystkimi było wielkie słońce i tęcza.
- Podoba ci się ciociu? - spytała Mellody, kiedy nic nie mówiąc wpatrywałam się w narysowany obrazek.
- Oczywiście, że mi się podoba, chodźcie no tutaj - powiedziałam i już po chwili wszyscy tuliliśmy się.
- Kiedy przyjdzie mama?
- Zaraz będzie, nie martw się
- Na pewno przyjdzie? - spytała Mell ze smutkiem w głosie
- Oczywiście, dlaczego myślisz, że miałaby nie przyjść?
- Może poszła i nie wróci tak jak tata...
- Mellody skarbie, nie pamiętasz, co ci obiecał tata? Że wróci, a ty masz w to nie wątpić i na niego czekać - usłyszałam głos Emily tuż za sobą, odwróciłam się i zauważyłam smutek w jej oczach.
- Dobrze mamo
- Patrz co ci przyniosłam
- Mój misio - i smutek z oczu małej natychmiast zniknął, pan misiek od taty potrafi zdziałać cuda
                                                            ****

- I co? - spytałam siostrę, kiedy wyszłyśmy z sali by porozmawiać
- Jest źle - odpowiedziała cicho, nie podnosząc głowy
- W jakim sensie? - spytałam łapiąc Emily za dłoń, by dodać jej otuchy
- Lekarz powiedział, że dodatkowe badania wykazały, że ciąża jednak jest zagrożona i większy stres może spowodować utratę dziecka - z słowo na słowo, jej głos słabnął, przy ostatnich słowach na stole pojawiły się krople jej słonych łez, wstałam i przytuliłam siostrę.
- Ciiii, będzie dobrze, musisz tylko na siebie uważać i unikać stresu
- Jak mam unikać stresu, kiedy cały czas boję się o Zayna i boję się, ciągle zadaje sobie pytanie, czy wróci po tylu latach?!
- Masz zamiar mu powiedzieć?
- Nie! Nie dowie się jak na razie o dziecku
- Dlaczego? Powinien o nim wiedzieć
- Po co? I tak siedzi w więzieniu, wiadomość o dziecku nie spowoduje, że szybciej wyjdzie z więzienia.
- Jak chcesz - odpowiedziałam i po raz kolejny przytuliłam Emily.

...................................................................................................................................................
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Hej! Wiem, że rozdział krótki, ale gdyby był dłuższy opowiadanie skończyło by się jeszcze szybciej, a tego chyba nie chcecie, więc proszę o nie wypominanie tego w komentarzach. Za wszelkie błędy przepraszam. 

Muzyka