środa, 1 maja 2013

Rozdział 6

* CHŁOPAKI , LOUIS *

Za każdym razem kiedy mamy jakiś plan, pojawiają się te dwie dziewuchy i wszystko idzie na marne. Tak samo było i tym razem. Siedzieliśmy z chłopakami na trybunach, tylko przy kilku włączonych lampach i
mieliśmy omawiać kolejne transakcje i " nasze tajne sprawy" aż tu nagle na sale wchodzą one. Jakby tego było mało zauważyłem zainteresowanie chłopaków ich osobami zwłaszcza kiedy zdjęły bluzy. Fakt, kiedy na nie spojrzałem sam się zainteresowałem. Obie miały coś bardzo dziwnego na rękach. Nie mogliśmy odróżnić czy to były tatuaże, jakieś rysunki długopisami czy może siniaki. Niall - nasz spec od wszystkiego chciał się przyjrzeć, ale ponieważ ma bardzo słabą koordynację ruchową to runął w dół, staczając się przez kolejne rzędy bardzo przy tym hałasując. A dziewczyny? Spojrzały się tam skąd pochodził hałas czyli w naszą stronę, chwyciły bluzy i prawie biegnąc opuściły sale gimnastyczną. Jak łanie które uciekają przed lwem. Wiem, to dziwne porównanie, ale czasami mam takie odbicia.

* KILKA TYGODNI PÓŻNIEJ, ROSE *

Jesteśmy właśnie z Emily w centrum handlowym. Ojciec pojechał w kolejną delegacje wiec przez kilka najbliższych dni jesteśmy jak by to powiedzieć " bezpieczne". Zero krzyku, bólu, płaczu. Brzmi okropnie, prawda? Mam ochotę czasami wejść do łazienki z żyletką w ręce, zamknąć oczy i pójść do lepszego świata. Gdzie nie ma bólu, cierpień. Nigdy się już nie obudzić. Bardzo często mam takie myśli, ale po chwili te myśli zostają zastąpione innymi. Jakimi? Że nie mogę zostawić Emily samej z tym wszystkim, z tym pedałem, który za wszelką cenę chce ją zaliczyć i przede wszystkim z tym tyranem, który śmie nazywać się naszym ojcem i przed innymi zgrywa kochającego ojca. Muszę pokazać, że mnie nie łatwo tak złamać, ostatnio słyszałam takie słowa: Do jednej negatywnej rzeczy trzeba znaleźć trzy pozytywne. Brzmiało to jakoś tak. Zgadzam się z tym, że są to bardzo mądre słowa, ale nie potrafię znaleźć żadnej pozytywnej rzeczy do mojej sytuacji. Moje rozmyślania przerwała siostra, która wyszła z przymierzalni w chyba setnej już sukience tego dnia. Kiedy obje już kupiłyśmy sobie jakieś ciuchy, zaczęłyśmy kierować się do samochodu. Kiedy siedziałyśmy w samochodzie i już miałam ruszać przed naszą maską przejechał samochód. Czarny, duży van. Dam sobie ręke uciąć, że skądś znałam kierowce, a kiedy moja siostra się na mnie porozumiewawczo spojrzała już wiedziałam, że samochód prowadził jeden z tych pedałów, a jak on prowadził to i reszta tam była. Nie trzeba było między nami słów żeby zrozumieć, że mam za nimi jechać. Ten dreszczyk emocji związany ze śledzeniem ich pomoże nam choć na chwile zapomnieć o otaczającej nas rzeczywistości.

* EMILY*

Podczas kiedy Rose prowadziła samochód, ja siedziałam jak na szpilkach. Z jednej strony bardzo chciałam się dowiedzieć co nieco o nich, wydają mi się podejrzani, a z drugiej strony odczuwałam niepokój z tym związany. Jechałyśmy za nimi jakieś 40 minut, aż w końcu zobaczyłyśmy ich samochód. Pod koniec naszej trasy ich zgubiłyśmy, ale wiernie jechałyśmy na przód i jest. Udało się! Podjechałyśmy pod stary, opuszczony budynek, który groził zawaleniem. Co oni tu robią do jasnej cholery? To pytanie błądziło po mojej głowie.
Zostawiłyśmy samochód trochę dalej i wysiadłyśmy. Szłyśmy powoli i o ile się dało bezszelestnie. Postanowiłyśmy się nie rozdzielać. Podeszłyśmy do jednego z okien i usłyszałyśmy krzyki. Zajrzałyśmy przez nie do środka, a to co tam zobaczyłyśmy zmroziło nam krew w kościach. Moje ciało zaczęło drżeć i nie wiem czy z powodu strachu czy zimna. Zakryłam sobie usta dłonią o moje struny głosowe chciały wydać już jakiś dźwięk. I zagadka się rozwiązała. Już wiemy dlaczego są czasami tacy dziwni, dlaczego są agresywni, dlaczego to miejsce jest oddalone od miasta jakieś 40 minut i dlaczego tu jest pusto. W opuszczonym budynku, w jednym z pomieszczeni są oni. Siedzą wszyscy - cała 5  - nad stołem na którym leży 5 pistoletów i biały proszek w kilkunastu torebeczkach.













Są źli, a nawet wściekli, widać to po ich mimice twarzy. Nagle jeden z nich - Louis o ile się nie myle wstał i wziął swoją broń. Zaczął się wydzierać, aż nagle broń wystrzeliła, a on spojrzał się w stronę okna przez które obie patrzyłyśmy...


...........................................................................................................................................................
Witam! Jak wam się podoba rozdział? Miał mieć za cel dostarczyć wam chwile grozy i dreszczyku emocji, ale chyba mi się nie udało. W tym rozdziale nie ma dialogów, ale w następnym już one sie pojawią. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe i rozdział wam się podoba. Zapraszam do czytania i komentowania.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

7 komentarzy:

  1. Jeny jak mogłas przerwać w takim momencie?Dodaj jak najszybciej!Proszę bo nie wytrzymam co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty rozdział.
    Czemu w takim momencie przerwałaś..!?
    Czekam na następny.: 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę dajesz kolejny !!! Czytam już twojego bloga od dłuższego czasu i jest zajebisty! <3 Nie chcę wychodzić na jakiegoś zboczeńca [ ;) ]... Ale niech Zayn będzie z Emily nawet jeżeli jest pedałem ;p Całuski i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na następny rozdział , bo ten jest świetny :D przyznam się że nie zbyt lubię 1D , ale twoje opowiadanie mi się podoba o nich :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny . <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam juz na kolejny od 2 maja :(

    OdpowiedzUsuń

Muzyka