Hej, chciałabym sie zapytać czy chcecie nowe opowiadanie, jeśli tak to po więcej szczegółów zapraszam tutaj dreamsandmusic1d.blogspot.com ! Opowiadanie też będzie miało wątki kryminalne ! Zapoznajcie sie z tym i pomóżcie mi dokonać wyboru i podjąć decyzję. Dziękuje i pozdrawiam :)
piątek, 30 sierpnia 2013
środa, 28 sierpnia 2013
Rozdział 35
* ELEANOR *
Kiedy się obudziłam Louisa już nie było, a mnie natychmiastowo zalały wyrzuty sumienia. Usiadłam na łóżku, oplatając się szczelniej kołdrą i zaczęłam płakać. Dla mnie to już za dużo. To miało być tylko jedno zlecenie, jedna sprawa, zero uczuć, tylko czy ja zawsze muszę złamać jakąś zasadę?! Jeśli szef się dowie, to będzie koniec. Tylko czy ja chcę żeby się dowiedział? Może lepiej udawać tak jak to robiłam do tej pory? Dlaczego to wszystko zawsze jest takie trudne? Kocham go, a on kocha mnie. MIŁOŚĆ. Uczucie, które powinno być szczere, nieobłudne, bez kłamstw, oszustw, pełne zaufania. Właśnie - zaufanie. On mnie kocha i mi ufa, a ja? Ja beszczelnie go oszukuje, okłamuje. Wiem w tym wszystkim tylko jedno - Sama na pewno nie dam sobie z tym rady.
Skierowałam się do łazienki, a tam umyłam się i ubrałam, po czym wszczęłam poszukiwania Danielle. Zeszłam na dół, gdzie wszyscy jedli śniadanie, no prawie wszyscy...
- Hej wszystkim, smacznego - skierowałam się do wszystkim po tym jak przekroczyłam próg kuchni.
- Hej kochanie - Louis podszedł do mnie i złożył na moich ustach pocałunek- płakałaś?
- Co? Nie, wydaje ci się
- Na pewno?
- Tak
- Niech ci będzie, choć
- Zaraz, muszę porozmawiać z Dani, widzieliście może ją? - zapytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi tylko
pytanie należące do Rose, która właśnie weszła do kuchni.
- Widzieliście Harry'ego?! Jest mi potrzebny! - Niall zaczął się śmiać i pokazał na korytarz za nią, każdy z ciekawości również tam skierował swój wzrok. Harry bawił się z Samem, byli w wyśmienitych humorach. Ich widok sprawił, że moje poczucie winy powiększyło się, bo zdałam sobie sprawę, że nie tylko Louisa oszukuje, ale i całą resztę i mogę śmiało powiedzieć, że oszukuje moich przyjaciół...
* LOUIS *
O ostatnich wydarzeniach prawie już każdy zapomniał, no oprócz mnie i chłopaków. Musiałem przerwać tą całą radosną sielankę, kiedy poczułem wibrację w kieszeni. Wyjąłem telefon i nie myliłem się.
- No chłopaki, koniec tego dobrego, mamy coś ważnego do obgadania. Pa, kochanie - pocałowałem El kolejny raz w usta, tego nigdy nie będę miał dość- Danielle jest w pokoju, tak przynajmniej mówił Liam, Harry choć już człowieku!! - I wszyscy poszliśmy do naszego gabinetu.
*****
- Dostałem od Nick'a już wyczyszczone nagranie z monitoringu. Niall odpalaj - zwróciłem się do blondyna i podałem mu telefon - Widzicie coś ciekawego?
- Tak, patrzcie tutaj - Harry pokazał na kogoś - To chyba... - nie dokończył, bo Zayn mu przerwał, zawsze był spostrzegawczy
- Jakiś facet, na oko 1,80 m, ma kaptur, ale... zatrzymaj tutaj Niall,spójrzcie,rękaw bluzy ma podwinięty i teraz widać, ma tatuaż , to....
* ELEANOR *
Poszłam do Danielle, dosłownie w duszą na ramieniu. Kocham ją jak siostrę, jesteśmy przyjaciółkami, ale w kwestii pracy, bardzo się różnimy.
- Hej El, wejdź, co ty na to, żeby zabrać dziewczyny na zakupy o ile chłopaki pozwolą.
- Jasne czemu nie
- Ej, stało się coś?
- Nic
- Przecież widzę, gadaj - posadziła mnie na łóżku, i sama zajęła obok mnie miejsce.
- Zakochałam się
- Słucham?! W kim?
- W Louisie - mój głos, nie był głośniejszy od szeptu
- Czyś tu oszalała? Nie możesz go kochać, to jest tylko gra, musisz odróżnić grę od życia Eleanor, musisz się odkochać, coś takiego nie może wejść nam w drogę. Jak szef się dowie...
- Nie dowie się
- I dobrze
- Masz się odkochać i nie ma innej opcji, bo inaczej nasz plan pójdzie na marne, a teraz choć - i temat się skończył.
* KTOŚ, KILKA GODZIN WCZEŚNIEJ, NOC, STARA FABRYKA *
- Załatwione?!
- Tak szefie, wszystko zgodnie z naszym planem. Listy są w ich posiadaniu
- Bardzo dobrze, teraz tylko musimy czekać, żeby wprowadzić 2 część naszego planu. Zemsta na tych gnojach będzie słodka, a zwłaszcza na tych dwóch zdzirach. Skontaktuje się jeszcze z tobą, czekaj na mój telefon
- Tak jest
- .... połączenie zostało przerwane.....
CDN...
...........................................................................................................................................................
Witam! W następnym rozdziale dowiecie się jaki tatuaż miał nasz tajemniczy gość, ciekawe czy będziecie wiedzieć do kogo należy. Dzisiaj dużo Eleanor, ale stwierdziłam, że się przyda, a jak wam się podoba sytuacja końcowa? Jakieś pytania? Zapraszam do nowej zakładki :D Przepraszam za błędy i długość, ale nadal nie czuje się dobrze i tylko tyle zdołałam napisać. Mam nadzieję, że wam się podoba, bo mi nie, ale jak to mi, będę wdzięczna za komentarze, obiecuje, że następny będzie lepszy, bo będzie w nim więcej akcij, a jeszcze jedno: xxxJulciaxxx dziękuje, że przyznałaś się, że to ty pisałaś te komentarze :D
30 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ ( proszę o szczere komentarze, jeśli nie chcecie pisać, nie piszcie, nie zmuszam, bo i tak jak będę miała dodać to dodam)
Dziękuje i pozdrawiam
Kiedy się obudziłam Louisa już nie było, a mnie natychmiastowo zalały wyrzuty sumienia. Usiadłam na łóżku, oplatając się szczelniej kołdrą i zaczęłam płakać. Dla mnie to już za dużo. To miało być tylko jedno zlecenie, jedna sprawa, zero uczuć, tylko czy ja zawsze muszę złamać jakąś zasadę?! Jeśli szef się dowie, to będzie koniec. Tylko czy ja chcę żeby się dowiedział? Może lepiej udawać tak jak to robiłam do tej pory? Dlaczego to wszystko zawsze jest takie trudne? Kocham go, a on kocha mnie. MIŁOŚĆ. Uczucie, które powinno być szczere, nieobłudne, bez kłamstw, oszustw, pełne zaufania. Właśnie - zaufanie. On mnie kocha i mi ufa, a ja? Ja beszczelnie go oszukuje, okłamuje. Wiem w tym wszystkim tylko jedno - Sama na pewno nie dam sobie z tym rady.
Skierowałam się do łazienki, a tam umyłam się i ubrałam, po czym wszczęłam poszukiwania Danielle. Zeszłam na dół, gdzie wszyscy jedli śniadanie, no prawie wszyscy...
- Hej wszystkim, smacznego - skierowałam się do wszystkim po tym jak przekroczyłam próg kuchni.
- Hej kochanie - Louis podszedł do mnie i złożył na moich ustach pocałunek- płakałaś?
- Co? Nie, wydaje ci się
- Na pewno?
- Tak
- Niech ci będzie, choć
ZABAWA HARRY'EGO I SAMA :D |
pytanie należące do Rose, która właśnie weszła do kuchni.
- Widzieliście Harry'ego?! Jest mi potrzebny! - Niall zaczął się śmiać i pokazał na korytarz za nią, każdy z ciekawości również tam skierował swój wzrok. Harry bawił się z Samem, byli w wyśmienitych humorach. Ich widok sprawił, że moje poczucie winy powiększyło się, bo zdałam sobie sprawę, że nie tylko Louisa oszukuje, ale i całą resztę i mogę śmiało powiedzieć, że oszukuje moich przyjaciół...
* LOUIS *
O ostatnich wydarzeniach prawie już każdy zapomniał, no oprócz mnie i chłopaków. Musiałem przerwać tą całą radosną sielankę, kiedy poczułem wibrację w kieszeni. Wyjąłem telefon i nie myliłem się.
- No chłopaki, koniec tego dobrego, mamy coś ważnego do obgadania. Pa, kochanie - pocałowałem El kolejny raz w usta, tego nigdy nie będę miał dość- Danielle jest w pokoju, tak przynajmniej mówił Liam, Harry choć już człowieku!! - I wszyscy poszliśmy do naszego gabinetu.
*****
- Dostałem od Nick'a już wyczyszczone nagranie z monitoringu. Niall odpalaj - zwróciłem się do blondyna i podałem mu telefon - Widzicie coś ciekawego?
- Tak, patrzcie tutaj - Harry pokazał na kogoś - To chyba... - nie dokończył, bo Zayn mu przerwał, zawsze był spostrzegawczy
- Jakiś facet, na oko 1,80 m, ma kaptur, ale... zatrzymaj tutaj Niall,spójrzcie,rękaw bluzy ma podwinięty i teraz widać, ma tatuaż , to....
* ELEANOR *
Poszłam do Danielle, dosłownie w duszą na ramieniu. Kocham ją jak siostrę, jesteśmy przyjaciółkami, ale w kwestii pracy, bardzo się różnimy.
- Hej El, wejdź, co ty na to, żeby zabrać dziewczyny na zakupy o ile chłopaki pozwolą.
- Jasne czemu nie
- Ej, stało się coś?
- Nic
- Przecież widzę, gadaj - posadziła mnie na łóżku, i sama zajęła obok mnie miejsce.
- Zakochałam się
- Słucham?! W kim?
- W Louisie - mój głos, nie był głośniejszy od szeptu
- Czyś tu oszalała? Nie możesz go kochać, to jest tylko gra, musisz odróżnić grę od życia Eleanor, musisz się odkochać, coś takiego nie może wejść nam w drogę. Jak szef się dowie...
- Nie dowie się
- I dobrze
- Masz się odkochać i nie ma innej opcji, bo inaczej nasz plan pójdzie na marne, a teraz choć - i temat się skończył.
* KTOŚ, KILKA GODZIN WCZEŚNIEJ, NOC, STARA FABRYKA *
- Załatwione?!
- Tak szefie, wszystko zgodnie z naszym planem. Listy są w ich posiadaniu
- Bardzo dobrze, teraz tylko musimy czekać, żeby wprowadzić 2 część naszego planu. Zemsta na tych gnojach będzie słodka, a zwłaszcza na tych dwóch zdzirach. Skontaktuje się jeszcze z tobą, czekaj na mój telefon
- Tak jest
- .... połączenie zostało przerwane.....
CDN...
...........................................................................................................................................................
Witam! W następnym rozdziale dowiecie się jaki tatuaż miał nasz tajemniczy gość, ciekawe czy będziecie wiedzieć do kogo należy. Dzisiaj dużo Eleanor, ale stwierdziłam, że się przyda, a jak wam się podoba sytuacja końcowa? Jakieś pytania? Zapraszam do nowej zakładki :D Przepraszam za błędy i długość, ale nadal nie czuje się dobrze i tylko tyle zdołałam napisać. Mam nadzieję, że wam się podoba, bo mi nie, ale jak to mi, będę wdzięczna za komentarze, obiecuje, że następny będzie lepszy, bo będzie w nim więcej akcij, a jeszcze jedno: xxxJulciaxxx dziękuje, że przyznałaś się, że to ty pisałaś te komentarze :D
30 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ ( proszę o szczere komentarze, jeśli nie chcecie pisać, nie piszcie, nie zmuszam, bo i tak jak będę miała dodać to dodam)
Dziękuje i pozdrawiam
wtorek, 27 sierpnia 2013
Zakładka: Pytania...
Hej! Poszłam za radą DreamsCome True i założyłam nową zakładkę "Pytanie", gdzie możecie zadawać pytania mnie i bohaterom. Jesteście czegoś ciekawi? Czegoś nie wiecie? Chcecie się czegoś dowiedzieć? Pytajcie... :D
PS. Zapraszam do czytania nowego rozdziału
PS. Zapraszam do czytania nowego rozdziału
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Rozdział 34 cz.2
* EMILY *
- Muszę być kompletnie smerfnięty, że się dałem w to wsmerfować!. Krzyknął Smerf Frajer - spojrzałam na Sama i na tym fragmencie bajki musiałam skończyć. Mały wtulił się we mnie i zasnął. Delikatnie żeby go nie obudzić wzięłam go na ręce i odłożyłam książkę na miejsce. Zgasiłam światło i zamknęłam drzwi od biblioteki, kierując się na góre. Kiedy weszłam po schodach zauważyłam, że drzwi od pokoju Mellody są otwarte.
- Nie ma jej! - usłyszałam podniesiony głos, a nawet krzyk Zayna po czym weszłam do pokoju.
- Kogo nie ma? - zapytałam, a oczy wszystkich obecnych w pokoju skierowane zostały na mnie.
- Emily kochanie! - Zayn znalazł się przy mnie i przytulił, a ja bałam się tylko o to, żeby nie obudził Sama. Kiedy odsunęliśmy się od siebie z Zaynem podałam małego Harremu.
- Gdzieś ty była?! - spytał Zayn po tym jak Harry wyszedł ze śpiącym Sam'em
- W bibliotece. Czytałam Samemu bajkę, Boże co tu się stało?! - krzyknęłam po tym jak zobaczyłam w jakim stanie jest pokój mojej córki - Gdzie jest Mellody?!
- Z Niallem, a tutaj? Mieliśmy niezapowiedzianego gościa, ale nie martw się wszystko mamy pod kontrolą.
- Nie martw się?! Zayn ktoś wszedł do pokoju mojej córki i może chciał jej coś zrobić, a ja mam się nie martwić?!!! To moja córka do cholery !!! - byłam na skraju samokontroli, moje nerwy i zdenerwowanie powoli wypływało. W tym momencie czuła się jak wulkan w stanie przedwybuchowym.
- Ciii.... choć - Zayn mnie przytulił i wyszliśmy
* NIALL *
Kiedy Zayn podał mi Mellody poszedłem z nią do swojej sypialni, chciałem żeby położyła się spać, ale ta wtuliła się we mnie i cichutko płakała. Znam ją krótko, a już pokochałem. Bałem się o nią i nie chciałem żeby jej się coś stało. Cholernie ciekawiło mnie co się stało na górze, ale nie mogę jej teraz tu zostawić.
- Boje się - głos małej wyrwał mnie z zamyślenia
- Nie bój się, wszystko będzie dobrze - próbowałem ją uspokoić
- Gdzie jest tiata?
- Kto?
- Tiata, powiedz mu, że chce żeby był moim tiatą - nie wiem dlaczego, ale na słowa Mellody na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zayn będzie w niebowzięty
- A może sama mu to powiesz?
- Yhy - odpowiedziała i spojrzała na mnie swoimi dużymi brązowymi oczkami, przecierając je od łez
- Już dobrze?
- Tjak - przytuliłem ją do siebie i zastanawiałem się co za gnój z nami zadziera i nam grozi.
* HARRY *
Kiedy usłyszałem głos Emily i zauważyłem, że na rękach niesie śpiącego Sama kamień spadł mi z serca. Po pierwsze dlatego, że nic nie jest mojemu synowi, a po drugie, ponieważ polubiłem Emily, i jest dziewczyną Zayna. Wszystko mówi samo za siebie. Zaniosłem Sama do mojej sypialni, chciałem zanieść go do jego pokoju, ale kiedy przypomniałem sobie co się stało w pokoju Mellody wolałem być ostrożny. Otworzyłem po cichu drzwi i mój wzrok od razu powędrował na łóżko gdzie spokojnie spała Rose nie zdając sobie sprawy o niczym, dla mnie to dobrze, chociaż znając Emily to jej wszystko powie, a właśnie...ciekawi mnie jak Zayn jej o wszystkim powie. Położyłem Sama na łóżku obok Rose, a sam skierowałem się do łazienki, by choć na chwilę oderwać swój umysł od tych cholernych myśli.
* ZAYN *
Zaprowadziłem Emily do naszej sypialni, a w mojej głowie panował istny chaos myśli i uczuć. Bałem się o nią o Mellody, byłem wściekły, bo jakiś dupek chce mi je odebrać, już sam nie wiem co o tym myśleć. Emily usiadła na łóżku, a ja usiadłem obok przygarniając ją do siebie. W tym momencie nie myślałem o Mellody, byłem bardziej niż pewny, że z Niallem jest bezpieczna.
- Wyjaśnij mi to - powiedziała po cichu, próbując przestać płakać.
- Kochanie, ja sam nic dokładnie nie wiem. Nie chcę cię w to mieszać, razem z chłopakami damy sobie radę
- spojrzałem na nią - Proszę, zaufaj mi - wyszeptałem prosto w jej usta po czym je ze sobą złączyłem. Wiedziałem, że to ją uspokoi, i tak było. Jej ciało nie drżało, a oddech powracał do normalnego trybu tak jak i bicie serca. Kiedy zaczęło brakować nam tchu oderwaliśmy się od siebie.
- Kocham cię - wyszeptałem po czym złożyłem na jej ustach jeszcze jeden delikatny pocałunek. Ems uśmiechnęła się do mnie i przytuliła, ale po chwili wstała.
- Muszę się ogarnąć - i skierowała się do łazienki.
Ja w tym czasie położyłem się na łóżku, ale nie dane było mi odpocząć, ponieważ ktoś zapukał. Wstałem i otworzyłem drzwi, w których stał Niall z moim aniołkiem na rękach. Powiedziałem tylko nieme "Dziękuje" w kierunku blondyna, na co on się uśmiechnął i wziąłem córkę na ręce. Położyłem ją na łóżku i pocałowałem w czoło. Już miałem odchodzić kiedy poczułem jej małą rączkę, która mnie łapie.
- Bądź moim tatą - powiedziała to tak cicho i sennie, że myślałem, że mówi to przez sen, ale na dowód tego, ze to nie sen mała podniosła się i wtuliła we mnie - Proszę, zostań moim tatą, bądź moim bohaterem
- jej słowa spowodowały, że w moim sercu poczułem ciepło, a głos ugrzązł mi z gardle. Przytuliłem ja jeszcze mocniej do siebie. Odwróciłem na chwilę głowę w kierunku łazienki i dostrzegłem Emily opierającą się o futrynę z uśmiechem na ustach. To była najwspanialsza chwila w moim życiu....
* ELEANOR *
- Możesz w końcu być ze mną szczery?!!!!!!!! - chodziłam w tę i spowrotem w sypialni mojej i Louisa i
próbowałam coś z niego wyciągnąć, ale na marne.
- Jestem szczery, Eleanor możesz choć raz się uspokoić i zostawić tą sprawę mi? - spokojny ton Lou wprawił mnie w zdumienie
- Jesteś szczery! Uważaj bo ci uwierzę! Przecież słyszałam, że coś się stało.
- Eleanor proszę, nie drąż tego tematu. Zostaw to nam - podszedł do mnie i pomimo mojego sprzeciwu mnie przytulił. Jego usta zaczęły wędrówkę po mojej szyj. - Kocham cię i nie chcę żebyś się martwiła - wypowiadał te słowa między pocałunkami i zanim coś odpowiedziałam jego usta znalazły się na moich i w tym momencie już o wszystkim zapomniałam. Jego pocałunki i dotyk powodowały, że znajdowałam się za każdym razem w innym świecie, a zdolność myślenia i czegokolwiek znikała. Wiem, że nie powinnam, ale ja się chyba zakochałam. Zakochałam się w swojej "ofierze"....
....................................................................................................................................................
Hej! Jak wam sie podoba? Ja nie jestem z niego zadowolona, ale to moja opinia. UWAGA: Od tego rozdziału zaczynam skupiać się trochę bardziej na Eleanor i Louisie. Macie jakieś typy, kto może grozić chłopakom? Dzisiaj czuje się koszmarnie, ale to też jest zabawne, bo mam 38 stopni temperatury, a dłonie mam lodowate. Hahaha, dobre, ale nie wiem jak będzie jutro, więc nie gwarantuje, że dodam jutro.
30 komentarzy - następny rozdział ( MOŻE jutro) tylko BŁAGAM niech jedna osoba nie pisze co minute komentarza jeszcze na dodatek z jednym słowem, bo to się mija z celem. Dla mnie może być nawet 10 czy 5 komentarzy, ale szczerych. Jeśli nie chcecie nie piszcie - proste.
Ja jeszcze chciałam tylko podziękować za te szczere i nieraz na prawdę dłuuuugaśne komentarze ( zwariowana11) to dla mnie bardzo ważne. A ten rozdział dedykuje:
- DreamsCome True
- Misia - w komentarzu napisałaś dokładnie to co czuje, dziękuje
- Kasia Matusiak
Widzicie - warto się podpisywać, a teraz no już nie zanudzam . Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuje za wszystko i przepraszam za błędy...
- Muszę być kompletnie smerfnięty, że się dałem w to wsmerfować!. Krzyknął Smerf Frajer - spojrzałam na Sama i na tym fragmencie bajki musiałam skończyć. Mały wtulił się we mnie i zasnął. Delikatnie żeby go nie obudzić wzięłam go na ręce i odłożyłam książkę na miejsce. Zgasiłam światło i zamknęłam drzwi od biblioteki, kierując się na góre. Kiedy weszłam po schodach zauważyłam, że drzwi od pokoju Mellody są otwarte.
- Nie ma jej! - usłyszałam podniesiony głos, a nawet krzyk Zayna po czym weszłam do pokoju.
- Kogo nie ma? - zapytałam, a oczy wszystkich obecnych w pokoju skierowane zostały na mnie.
- Emily kochanie! - Zayn znalazł się przy mnie i przytulił, a ja bałam się tylko o to, żeby nie obudził Sama. Kiedy odsunęliśmy się od siebie z Zaynem podałam małego Harremu.
- Gdzieś ty była?! - spytał Zayn po tym jak Harry wyszedł ze śpiącym Sam'em
- W bibliotece. Czytałam Samemu bajkę, Boże co tu się stało?! - krzyknęłam po tym jak zobaczyłam w jakim stanie jest pokój mojej córki - Gdzie jest Mellody?!
- Z Niallem, a tutaj? Mieliśmy niezapowiedzianego gościa, ale nie martw się wszystko mamy pod kontrolą.
- Nie martw się?! Zayn ktoś wszedł do pokoju mojej córki i może chciał jej coś zrobić, a ja mam się nie martwić?!!! To moja córka do cholery !!! - byłam na skraju samokontroli, moje nerwy i zdenerwowanie powoli wypływało. W tym momencie czuła się jak wulkan w stanie przedwybuchowym.
- Ciii.... choć - Zayn mnie przytulił i wyszliśmy
* NIALL *
Kiedy Zayn podał mi Mellody poszedłem z nią do swojej sypialni, chciałem żeby położyła się spać, ale ta wtuliła się we mnie i cichutko płakała. Znam ją krótko, a już pokochałem. Bałem się o nią i nie chciałem żeby jej się coś stało. Cholernie ciekawiło mnie co się stało na górze, ale nie mogę jej teraz tu zostawić.
- Boje się - głos małej wyrwał mnie z zamyślenia
- Nie bój się, wszystko będzie dobrze - próbowałem ją uspokoić
- Gdzie jest tiata?
- Kto?
- Tiata, powiedz mu, że chce żeby był moim tiatą - nie wiem dlaczego, ale na słowa Mellody na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zayn będzie w niebowzięty
- A może sama mu to powiesz?
- Yhy - odpowiedziała i spojrzała na mnie swoimi dużymi brązowymi oczkami, przecierając je od łez
- Już dobrze?
- Tjak - przytuliłem ją do siebie i zastanawiałem się co za gnój z nami zadziera i nam grozi.
* HARRY *
Kiedy usłyszałem głos Emily i zauważyłem, że na rękach niesie śpiącego Sama kamień spadł mi z serca. Po pierwsze dlatego, że nic nie jest mojemu synowi, a po drugie, ponieważ polubiłem Emily, i jest dziewczyną Zayna. Wszystko mówi samo za siebie. Zaniosłem Sama do mojej sypialni, chciałem zanieść go do jego pokoju, ale kiedy przypomniałem sobie co się stało w pokoju Mellody wolałem być ostrożny. Otworzyłem po cichu drzwi i mój wzrok od razu powędrował na łóżko gdzie spokojnie spała Rose nie zdając sobie sprawy o niczym, dla mnie to dobrze, chociaż znając Emily to jej wszystko powie, a właśnie...ciekawi mnie jak Zayn jej o wszystkim powie. Położyłem Sama na łóżku obok Rose, a sam skierowałem się do łazienki, by choć na chwilę oderwać swój umysł od tych cholernych myśli.
* ZAYN *
Zaprowadziłem Emily do naszej sypialni, a w mojej głowie panował istny chaos myśli i uczuć. Bałem się o nią o Mellody, byłem wściekły, bo jakiś dupek chce mi je odebrać, już sam nie wiem co o tym myśleć. Emily usiadła na łóżku, a ja usiadłem obok przygarniając ją do siebie. W tym momencie nie myślałem o Mellody, byłem bardziej niż pewny, że z Niallem jest bezpieczna.
- Wyjaśnij mi to - powiedziała po cichu, próbując przestać płakać.
- Kochanie, ja sam nic dokładnie nie wiem. Nie chcę cię w to mieszać, razem z chłopakami damy sobie radę
- spojrzałem na nią - Proszę, zaufaj mi - wyszeptałem prosto w jej usta po czym je ze sobą złączyłem. Wiedziałem, że to ją uspokoi, i tak było. Jej ciało nie drżało, a oddech powracał do normalnego trybu tak jak i bicie serca. Kiedy zaczęło brakować nam tchu oderwaliśmy się od siebie.
- Kocham cię - wyszeptałem po czym złożyłem na jej ustach jeszcze jeden delikatny pocałunek. Ems uśmiechnęła się do mnie i przytuliła, ale po chwili wstała.
- Muszę się ogarnąć - i skierowała się do łazienki.
Ja w tym czasie położyłem się na łóżku, ale nie dane było mi odpocząć, ponieważ ktoś zapukał. Wstałem i otworzyłem drzwi, w których stał Niall z moim aniołkiem na rękach. Powiedziałem tylko nieme "Dziękuje" w kierunku blondyna, na co on się uśmiechnął i wziąłem córkę na ręce. Położyłem ją na łóżku i pocałowałem w czoło. Już miałem odchodzić kiedy poczułem jej małą rączkę, która mnie łapie.
- Bądź moim tatą - powiedziała to tak cicho i sennie, że myślałem, że mówi to przez sen, ale na dowód tego, ze to nie sen mała podniosła się i wtuliła we mnie - Proszę, zostań moim tatą, bądź moim bohaterem
- jej słowa spowodowały, że w moim sercu poczułem ciepło, a głos ugrzązł mi z gardle. Przytuliłem ja jeszcze mocniej do siebie. Odwróciłem na chwilę głowę w kierunku łazienki i dostrzegłem Emily opierającą się o futrynę z uśmiechem na ustach. To była najwspanialsza chwila w moim życiu....
* ELEANOR *
- Możesz w końcu być ze mną szczery?!!!!!!!! - chodziłam w tę i spowrotem w sypialni mojej i Louisa i
próbowałam coś z niego wyciągnąć, ale na marne.
- Jestem szczery, Eleanor możesz choć raz się uspokoić i zostawić tą sprawę mi? - spokojny ton Lou wprawił mnie w zdumienie
- Jesteś szczery! Uważaj bo ci uwierzę! Przecież słyszałam, że coś się stało.
- Eleanor proszę, nie drąż tego tematu. Zostaw to nam - podszedł do mnie i pomimo mojego sprzeciwu mnie przytulił. Jego usta zaczęły wędrówkę po mojej szyj. - Kocham cię i nie chcę żebyś się martwiła - wypowiadał te słowa między pocałunkami i zanim coś odpowiedziałam jego usta znalazły się na moich i w tym momencie już o wszystkim zapomniałam. Jego pocałunki i dotyk powodowały, że znajdowałam się za każdym razem w innym świecie, a zdolność myślenia i czegokolwiek znikała. Wiem, że nie powinnam, ale ja się chyba zakochałam. Zakochałam się w swojej "ofierze"....
....................................................................................................................................................
Hej! Jak wam sie podoba? Ja nie jestem z niego zadowolona, ale to moja opinia. UWAGA: Od tego rozdziału zaczynam skupiać się trochę bardziej na Eleanor i Louisie. Macie jakieś typy, kto może grozić chłopakom? Dzisiaj czuje się koszmarnie, ale to też jest zabawne, bo mam 38 stopni temperatury, a dłonie mam lodowate. Hahaha, dobre, ale nie wiem jak będzie jutro, więc nie gwarantuje, że dodam jutro.
30 komentarzy - następny rozdział ( MOŻE jutro) tylko BŁAGAM niech jedna osoba nie pisze co minute komentarza jeszcze na dodatek z jednym słowem, bo to się mija z celem. Dla mnie może być nawet 10 czy 5 komentarzy, ale szczerych. Jeśli nie chcecie nie piszcie - proste.
Ja jeszcze chciałam tylko podziękować za te szczere i nieraz na prawdę dłuuuugaśne komentarze ( zwariowana11) to dla mnie bardzo ważne. A ten rozdział dedykuje:
- DreamsCome True
- Misia - w komentarzu napisałaś dokładnie to co czuje, dziękuje
- Kasia Matusiak
Widzicie - warto się podpisywać, a teraz no już nie zanudzam . Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuje za wszystko i przepraszam za błędy...
sobota, 24 sierpnia 2013
Rodział 34 cz.1
Piosenka do rozdziału, a konkretnie do jego pierwszej części.
When your soul finds the soul it was waiting for
When someone walks into your heart through an open door
When your hand finds the hand it was meant to hold
Don't let go
Someone comes into your world
Suddenly your world has changed forever
No there's no one else's eyes
That could see into me
No one else's arms can lift
Lift me up so high
Your love lifts me out of time
And you know my heart by heart
When you're one with the one you were meant to be find
Everything falls in place, all the stars align
When you're touched by the cloud that has touched your soul
Don't let go
Someone comes into your life
It's like they've been in your life forever
No there's no one else's eyes
That could see into me
No one else's arms can lift
Lift me up so high
Your love lifts me out of time
And you know my heart by heart
So now we've found our way to find each other
So now I found my way, to you
No there's no one else's eyes
That could see into me
No there's no one else's eyes
That could see into me
No one else's arms can lift
Lift me up so high
Your love lifts me out of time
And you know my heart by heart
And you know my heart by heart
And you know my heart by heart
And you know my heart by heart
..............................................................................
* ROSE *
W mojej głowie jest pełno wątpliwości i myśli, które paraliżują moje ciało i kompletnie nie wiem co mam zrobić. Moje ciało i umysł w tym momencie toczą ze sobą ogromną walkę i pomimo tego, że ja jestem sędzią to nie wiem kto zwycięży. Jeśli do tego dojdzie również uczucie i serce to normalnie walka spod Grunwaldu. Serce i ciało chcą szansy, za to umysł zapiera się nogami i ręcami i chce jak najszybciej wrócić pod ciepłą kołdrę. Co ja mam zrobić? Kogo posłuchać? Nigdy nie sądziłam, że będę musiała w życiu podejmować tak ogromnie ważne decyzje... Moje ciało mnie zdradziło.... Moja dłoń chwyciła klamkę, drzwi
lekko się uchyliły. Nie ma już odwrotu. Delikatnie popchnęłam drzwi, by się dalej otworzyły. Na łóżku leżał Styles, oparty był o ścianę, a w dłoniach zapewne trzymał swojego iPhone'a.. Był nim tak zajęty, że nie zauważył mojej osoby, może to jest ostatnia szansa na ucieczkę? I kiedy właśnie ta myśl przebiegała mi przez głowę, a ja odpowiedziałam tak, Harry podniósł swój wzrok znad telefonu.
- Rose? - zapytał, a w jego głosie usłyszałam zdumienie i zdziwienie, w sumie nie dziwię mu się. Mój plan był na pozór bardzo prosty: Miałam tak po prostu do niego pójść, wyjaśnić wszystko i powiedzieć, co przemyślałam, a po ten wyjść, ale jak zawsze mój plan poszedł w cholerę. Dlaczego? Bo jak zwykle górę nad wszystkim wzięły uczucia. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy, ja już tak dłużej nie potrafię, to jest za trudne. Harry kiedy zauważył zapewne łzy spływające po mojej twarzy natychmiastowo znalazł się przy mnie, a ja znalazłam się w jego ramionach.
- Ciiii, nie płacz, nie lubię kiedy płaczesz - próbował mnie uspokoić, pomagało.
- Harry, ja...ja...ja tak dłużej nie mogę - podniosłam na niego swój wzrok, a w jego oczach widziałam wielki znak zapytania i troskę - Brakuje mi ciebie... - wyszeptałam, ale on to usłyszał. Podniósł moją głowę tak, żebym na niego spojrzała.
- Na prawdę?
- Tak - kolejny szept i już po chwili jego usta znalazły się na moich.
" Jak często znajduje się kogoś, czyje usta idealnie pasują do twoich? Powiem wam jak często - tylko raz w życiu. Na świecie jest wielu miłych ludzi, w których można się zakochać. Ale jest tylko jedna osoba, której usta idealnie pasują do twoich..."
- Kocham cię... - ty razem te słowa padły z jego ust. Nareszcie! Nareszcie moje myśli się uspokoiły i nareszcie to powiem, powiem te 2 słowa, których zawsze się bałam.
- Ja ciebie też Harry, Kocham cię - i znów jego usta znalazły drogę do moich, ten moment był idealny. Pocałunek był idealny i inny od tych wszystkich. Były w nim zawarte wszystkie nasze uczucia: miłość, strach, troska, namiętność. Dla mnie ten pocałunek mógłby trwać wiecznie.....
* NIALL *
- Lou, a nie lepiej poczekać z tym do rana? Dziewczyny z dzieciakami się gdzieś wyśle,a my spokojnie uzgodnimy co robić.
- Ale ten dupek nie będzie czekał, tylko strzeli ci kulke prosto w łeb.... - Lou pomału tracił panowanie nad sobą
- Wiem! Ale nie zapominaj, że musimy zapewnić bezpieczeństwo nie tylko sobie, są tu też dziewczyny, a w nich Eleanor, chyba chcesz żeby była bezpieczna?!
- Chcę!!! Ale gdyby ci idioci nie dowiedzieli się o dzieciach i tym, że wrócili byśmy mieli 4 problemy z głowy
- Ale stało się!!! Nie ma odwrotu...
- A coś ty taki spokojny, co?!
- Wziąłem zorafel, też chcesz?
- A daj... - podałem brunetowi tabletki i powróciliśmy do analizowania we dwójkę beznadziejnej sytuacji w jakiej się znależliśmy.
* HARRY *
Po prostu nie mogę w to uwierzyć! Udało się! Znów mam ją obok siebie. Leży wtulona we mnie, a ja obejmuje ją i od czasu do czasu całuję. Teraz jest bezpieczna, nie pozwolę jej skrzywdzić, jej i Sama. Teraz to oni są całym moim światem. Kiedy leżałem na łóżku pochłonięty myślami, a w moich ramionach spała Rose, usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Zaniepokoiło mnie to więc wyswobodziłem się delikatnie z łóżka i zszedłem na dół, skąd dochodził dżwięk. Na dole byli też Lou, Niall i Zayn. Stali nad rozbitą szybą, a Niall miał w dłoniach list zaadresowany do nas, który był przyklejony do kamienia. Już miał czytać, kiedy usłyszeliśmy kroki na schodach, a po chwili do salonu wbiegła Mellody. Stanęła, a w jej oczach widać było strach, podleciała do Zayna, a ten wziął ją na ręce, mała wtuliła się w niego. Podszedłem do Niall'a i zacząłem czytać list, kiedy usłyszałem słowa Mellody.
- W moim pokoju ktoś jest, boje się - powiedziała to tak cicho, że myślałem, że się przesłyszałem, ale spojrzałem na
chłopaków, każdy to usłyszał. Zayn podał Mellody blondynowi i wbiegliśmy na górę, a on został z małą w salonie. To co ujrzeliśmy w pokoju małej przerosło wszystko...
Szyby były stłuczone, jej zabawki były porozrywane, na podłodze leżały jej wszystkie ubrania, który były oblane czarną farbą, na ścianach było pełno gróźb i bluźnierstw, a na jej łóżku leżał kolejny list tylko, że zaadresowany do Zayna.
Zemszczę się!!! Radzę ci pilnować swojej córeczki i dziewczyny, bo ja nie to... spójrz do łazienki.
Wszyscy skierowaliśmy się za radą tego kogoś, w łazience.... Było pełno porozlewanej czerwonej farby, była wszędzie, zapewne miała symbolizować krew, ponieważ pod prysznicem wisiały dwie lalki, które były całe tak jakby zakrwawione i oczywiście powieszone. Spojrzałem na Zayna, jego oczy były całe czarne, był wściekły i wyleciał z pomieszczenia jak z procy, do Emily. Po chwili wrócił , a w jego oczach panował strach.
- Nie ma jej!!
.............................................................................................................................................
Hej! Oto i nowy rozdział.Taki króciutki, bo to rozdział na zachętę do czytania dalszej części. I jak podoba się? Mówiłam, że będzie się działo.... A chłopaki bez obawy stanął się niedługo bardziej " BAD". Jak myślicie co będzie dalej? A co do sypialni to chcę powiedzieć, że w każdej jest takie wielki okno, całe ze szkła od podłogi do sufitu. ( Mam nadzieję, że wiecie o co chodzi :)).
30 KOMENTARZY - NASTĘPNY ROZDZIAŁ ( W PONIEDZIAŁEK )
When your soul finds the soul it was waiting for
When someone walks into your heart through an open door
When your hand finds the hand it was meant to hold
Don't let go
Someone comes into your world
Suddenly your world has changed forever
No there's no one else's eyes
That could see into me
No one else's arms can lift
Lift me up so high
Your love lifts me out of time
And you know my heart by heart
When you're one with the one you were meant to be find
Everything falls in place, all the stars align
When you're touched by the cloud that has touched your soul
Don't let go
Someone comes into your life
It's like they've been in your life forever
No there's no one else's eyes
That could see into me
No one else's arms can lift
Lift me up so high
Your love lifts me out of time
And you know my heart by heart
So now we've found our way to find each other
So now I found my way, to you
No there's no one else's eyes
That could see into me
No there's no one else's eyes
That could see into me
No one else's arms can lift
Lift me up so high
Your love lifts me out of time
And you know my heart by heart
And you know my heart by heart
And you know my heart by heart
And you know my heart by heart
..............................................................................
* ROSE *
W mojej głowie jest pełno wątpliwości i myśli, które paraliżują moje ciało i kompletnie nie wiem co mam zrobić. Moje ciało i umysł w tym momencie toczą ze sobą ogromną walkę i pomimo tego, że ja jestem sędzią to nie wiem kto zwycięży. Jeśli do tego dojdzie również uczucie i serce to normalnie walka spod Grunwaldu. Serce i ciało chcą szansy, za to umysł zapiera się nogami i ręcami i chce jak najszybciej wrócić pod ciepłą kołdrę. Co ja mam zrobić? Kogo posłuchać? Nigdy nie sądziłam, że będę musiała w życiu podejmować tak ogromnie ważne decyzje... Moje ciało mnie zdradziło.... Moja dłoń chwyciła klamkę, drzwi
lekko się uchyliły. Nie ma już odwrotu. Delikatnie popchnęłam drzwi, by się dalej otworzyły. Na łóżku leżał Styles, oparty był o ścianę, a w dłoniach zapewne trzymał swojego iPhone'a.. Był nim tak zajęty, że nie zauważył mojej osoby, może to jest ostatnia szansa na ucieczkę? I kiedy właśnie ta myśl przebiegała mi przez głowę, a ja odpowiedziałam tak, Harry podniósł swój wzrok znad telefonu.
- Rose? - zapytał, a w jego głosie usłyszałam zdumienie i zdziwienie, w sumie nie dziwię mu się. Mój plan był na pozór bardzo prosty: Miałam tak po prostu do niego pójść, wyjaśnić wszystko i powiedzieć, co przemyślałam, a po ten wyjść, ale jak zawsze mój plan poszedł w cholerę. Dlaczego? Bo jak zwykle górę nad wszystkim wzięły uczucia. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy, ja już tak dłużej nie potrafię, to jest za trudne. Harry kiedy zauważył zapewne łzy spływające po mojej twarzy natychmiastowo znalazł się przy mnie, a ja znalazłam się w jego ramionach.
- Ciiii, nie płacz, nie lubię kiedy płaczesz - próbował mnie uspokoić, pomagało.
- Harry, ja...ja...ja tak dłużej nie mogę - podniosłam na niego swój wzrok, a w jego oczach widziałam wielki znak zapytania i troskę - Brakuje mi ciebie... - wyszeptałam, ale on to usłyszał. Podniósł moją głowę tak, żebym na niego spojrzała.
- Na prawdę?
- Tak - kolejny szept i już po chwili jego usta znalazły się na moich.
" Jak często znajduje się kogoś, czyje usta idealnie pasują do twoich? Powiem wam jak często - tylko raz w życiu. Na świecie jest wielu miłych ludzi, w których można się zakochać. Ale jest tylko jedna osoba, której usta idealnie pasują do twoich..."
- Kocham cię... - ty razem te słowa padły z jego ust. Nareszcie! Nareszcie moje myśli się uspokoiły i nareszcie to powiem, powiem te 2 słowa, których zawsze się bałam.
- Ja ciebie też Harry, Kocham cię - i znów jego usta znalazły drogę do moich, ten moment był idealny. Pocałunek był idealny i inny od tych wszystkich. Były w nim zawarte wszystkie nasze uczucia: miłość, strach, troska, namiętność. Dla mnie ten pocałunek mógłby trwać wiecznie.....
* NIALL *
- Lou, a nie lepiej poczekać z tym do rana? Dziewczyny z dzieciakami się gdzieś wyśle,a my spokojnie uzgodnimy co robić.
- Ale ten dupek nie będzie czekał, tylko strzeli ci kulke prosto w łeb.... - Lou pomału tracił panowanie nad sobą
- Wiem! Ale nie zapominaj, że musimy zapewnić bezpieczeństwo nie tylko sobie, są tu też dziewczyny, a w nich Eleanor, chyba chcesz żeby była bezpieczna?!
- Chcę!!! Ale gdyby ci idioci nie dowiedzieli się o dzieciach i tym, że wrócili byśmy mieli 4 problemy z głowy
- Ale stało się!!! Nie ma odwrotu...
- A coś ty taki spokojny, co?!
- Wziąłem zorafel, też chcesz?
- A daj... - podałem brunetowi tabletki i powróciliśmy do analizowania we dwójkę beznadziejnej sytuacji w jakiej się znależliśmy.
* HARRY *
Po prostu nie mogę w to uwierzyć! Udało się! Znów mam ją obok siebie. Leży wtulona we mnie, a ja obejmuje ją i od czasu do czasu całuję. Teraz jest bezpieczna, nie pozwolę jej skrzywdzić, jej i Sama. Teraz to oni są całym moim światem. Kiedy leżałem na łóżku pochłonięty myślami, a w moich ramionach spała Rose, usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Zaniepokoiło mnie to więc wyswobodziłem się delikatnie z łóżka i zszedłem na dół, skąd dochodził dżwięk. Na dole byli też Lou, Niall i Zayn. Stali nad rozbitą szybą, a Niall miał w dłoniach list zaadresowany do nas, który był przyklejony do kamienia. Już miał czytać, kiedy usłyszeliśmy kroki na schodach, a po chwili do salonu wbiegła Mellody. Stanęła, a w jej oczach widać było strach, podleciała do Zayna, a ten wziął ją na ręce, mała wtuliła się w niego. Podszedłem do Niall'a i zacząłem czytać list, kiedy usłyszałem słowa Mellody.
- W moim pokoju ktoś jest, boje się - powiedziała to tak cicho, że myślałem, że się przesłyszałem, ale spojrzałem na
Szyby były stłuczone, jej zabawki były porozrywane, na podłodze leżały jej wszystkie ubrania, który były oblane czarną farbą, na ścianach było pełno gróźb i bluźnierstw, a na jej łóżku leżał kolejny list tylko, że zaadresowany do Zayna.
Zemszczę się!!! Radzę ci pilnować swojej córeczki i dziewczyny, bo ja nie to... spójrz do łazienki.
Wszyscy skierowaliśmy się za radą tego kogoś, w łazience.... Było pełno porozlewanej czerwonej farby, była wszędzie, zapewne miała symbolizować krew, ponieważ pod prysznicem wisiały dwie lalki, które były całe tak jakby zakrwawione i oczywiście powieszone. Spojrzałem na Zayna, jego oczy były całe czarne, był wściekły i wyleciał z pomieszczenia jak z procy, do Emily. Po chwili wrócił , a w jego oczach panował strach.
- Nie ma jej!!
.............................................................................................................................................
Hej! Oto i nowy rozdział.Taki króciutki, bo to rozdział na zachętę do czytania dalszej części. I jak podoba się? Mówiłam, że będzie się działo.... A chłopaki bez obawy stanął się niedługo bardziej " BAD". Jak myślicie co będzie dalej? A co do sypialni to chcę powiedzieć, że w każdej jest takie wielki okno, całe ze szkła od podłogi do sufitu. ( Mam nadzieję, że wiecie o co chodzi :)).
30 KOMENTARZY - NASTĘPNY ROZDZIAŁ ( W PONIEDZIAŁEK )
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Rozdział 33
* ELEANOR *
- I co Calder? Masz coś nowego?
- Mam i to sporo szefie
- To mów
- Zapewne wiesz już, że dziewczyny wróciły do Zayna i Harry'ego
- Tak i jestem na was cholernie wściekły! Jak mogłyście do tego dopuścić?! Miałyście je chronić i trzymać z dala od nich
- Wiem, ale na niektóre sprawy nie mamy wpływu....
- Dobra, póżniej o tym pogadamy, a teraz gadaj co masz, i gdzie jest Peazer?
- Musiała zostać z Liamem. A więc, chłopaki się przeprowadzają. Z tego co udało mi się wyciągnąć od Louisa i podsłuchać to jakiś gang czy mafia - ich najwięksi wrogowie - znaleźli ich trop i chcą dać im popalić, chyba wiesz o czym mówię?
- Wiem, co dalej?
- Wszyscy mamy zamieszkać jakieś 50 kilometrów od Londynu, chłopaki mają tam swoją siedzibę, teraz została wyremontowana, ale nie wiem gdzie dokładnie to jest, jak tam będziemy to prześlemy wam namiary.
- Coś jeszcze?
- Chyba nie
- To możesz już iść, i pamiętaj jakie macie zadanie Calder
* EMILY, 3 DNI PÓŻNIEJ, NOWY DOM *
Od dzisiaj wszyscy razem będziemy mieszkać w nowym domu, mówiąc wszyscy mam na myśli chłopaków,
Rose, dzieciaki i jeszcze dziewczyny Liama i Louisa - Eleanor i Danielle. Wczoraj było u nas spotkanie, chłopaki musieli coś ważnego uzgodnić, a my mogłyśmy się w tym czasie bliżej poznać. Teraz chodzę i dokładnie oglądam mój nowy dom. Jest ogromny, ma 15 pomieszczeń. Są dwie ogromne biblioteki, jedna w której chłopaki trzymają jakieś ważne papiery i druga do czytania dla wszystkich. Jest też na samym dole w piwnicy - siłownia, jakiś pokój w którym jest mnóstwo monitorów i gabinet chłopaków. Na parterze jest salon, kuchnia i pokój kinowy, na piętrze są sypialnie, a w każdej łazienka i garderoba. Dom z marzeń normalnie. Z tego co wiem to Liam ma sypialnie z Danielle, Louis z Eleanor, Niall sam, Harry też, Rose też, Ja z Zaynem i Mellody i Sam też mają swoje pokoje. Zeszłam na dół do salonu, tam widok, który ujrzałam zmiękczył mi serce. Po tak długiej rozłące Mellody i Sam nie mogą się sobą nacieszyć.Pierwsze co zrobili kiedy się zobaczyli, było wpadnięcie sobie w małe ramiona. Widok przeuroczy.
* HARRY *
Cieszę się i to bardzo. Świadomość, że mam przy sobie Rose i Sama sprawia, że moje serce nie jest już
dziurawe. Boli mnie tylko fakt, że Rose jeszcze mi nie ufa, nie chce spać w jednej sypialni, a mnie to boli. Dlaczego? Bo brakuje mi jej bliskości, jej dotyku, ust, jej ciepła. Kocham ją i dlatego cierpię. To wszystko jest też nowe. Wszyscy zamieszkaliśmy z jednym domu, musimy się do tek nowej sytuacji przyzwyczaić. Ale wierze, że się uda, że Rose mi na nowo zaufa i pokocha.
* ROSE *
" NAJGORSZA Z ŻYCIOWYCH RÓL: MIEĆ NA USTACH ŚMIECH, A W SERCU BÓL"
Po raz kolejny siedzę sama w sypialni, w nocy i zalewam poduszkę moimi łzami. Sama nie wiem już dlaczego. To wszystko jest świeże, nowe. Tego wszystkiego jest za dużo, za dużo spraw do przemyślenia, za dużo rzeczy do zrobienia. Najgorsze jest to, że kocham Harry'ego, ale nie chcę się do tego przyznać.
Za oknem ciemno, krople deszcze odbijają się od szyby, tworząc swoją oryginalną melodię. To jedyny dźwięk, oprócz mojego płaczu, który teraz słyszę. Muszę przestać wszystko analizować, muszę w końcu pozwolić iść sobie za głosem serca i otworzyć do niego drzwi. Sana siebie zaskakując i nie wiele myśląc wstaje z łóżka. Wychodzę z mojej nowej sypialni i kieruję się do sypialni Harry'ego. Nie wiem czy śpi, a jeśli go obudzę? I znów wątpliwości mnie dopadają. Otworzyć drzwi, czy lepiej wycofać się i zniknąć za drzwiami swojej sypialni?
* NIALL *
- Lou! Spójrz tylko na to - zawołałem przyjaciela i pokazałem na ekran
- O cholera, jesteś tego pewien?
- Tak - odpowiedziałem z wielkim przekonaniem
- To trzeba jak najszybciej obudzić chłopaków, sprawa jest jeszcze bardziej poważniejsza niż myśleliśmy...
NOWY DOM
GABINET NIALLA - SPECA OD... NO WŁAŚNIE OD CZEGO? JAK MYŚLICIE?
JEDEN Z GABINETÓW CHŁOPAKÓW
BIBLIOTEKA CHŁOPAKÓW, W KTÓREJ MAJĄ AKTA I INNE WAŻNE DOKUMENTY
BIBLIOTEKA DLA WSZYSTKICH
CZĘŚĆ SIŁOWNI CHŁOPAKÓW
...
.....................................................................................................................................................
Hej! Rozdział mi nie wyszedł i przyznaje się do tego bez bicia, przepraszam, ale mam małe problemy i to odbija się też i na tym. Mam nadzieję, że będziecie dalej czytać pomimo beznadziejności tego rozdziału. Jeszcze raz przepraszam :( Jak myślicie Rose wejdzie do Harry'ego? Jak wam się podoba ich dom?
W następnym rozdziale będą sypialnie :)
KOMENTUJECIE, DLA WAS TO CHWILA, A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
- I co Calder? Masz coś nowego?
- Mam i to sporo szefie
- To mów
- Zapewne wiesz już, że dziewczyny wróciły do Zayna i Harry'ego
- Tak i jestem na was cholernie wściekły! Jak mogłyście do tego dopuścić?! Miałyście je chronić i trzymać z dala od nich
- Wiem, ale na niektóre sprawy nie mamy wpływu....
- Dobra, póżniej o tym pogadamy, a teraz gadaj co masz, i gdzie jest Peazer?
- Musiała zostać z Liamem. A więc, chłopaki się przeprowadzają. Z tego co udało mi się wyciągnąć od Louisa i podsłuchać to jakiś gang czy mafia - ich najwięksi wrogowie - znaleźli ich trop i chcą dać im popalić, chyba wiesz o czym mówię?
- Wiem, co dalej?
- Wszyscy mamy zamieszkać jakieś 50 kilometrów od Londynu, chłopaki mają tam swoją siedzibę, teraz została wyremontowana, ale nie wiem gdzie dokładnie to jest, jak tam będziemy to prześlemy wam namiary.
- Coś jeszcze?
- Chyba nie
- To możesz już iść, i pamiętaj jakie macie zadanie Calder
* EMILY, 3 DNI PÓŻNIEJ, NOWY DOM *
Od dzisiaj wszyscy razem będziemy mieszkać w nowym domu, mówiąc wszyscy mam na myśli chłopaków,
Rose, dzieciaki i jeszcze dziewczyny Liama i Louisa - Eleanor i Danielle. Wczoraj było u nas spotkanie, chłopaki musieli coś ważnego uzgodnić, a my mogłyśmy się w tym czasie bliżej poznać. Teraz chodzę i dokładnie oglądam mój nowy dom. Jest ogromny, ma 15 pomieszczeń. Są dwie ogromne biblioteki, jedna w której chłopaki trzymają jakieś ważne papiery i druga do czytania dla wszystkich. Jest też na samym dole w piwnicy - siłownia, jakiś pokój w którym jest mnóstwo monitorów i gabinet chłopaków. Na parterze jest salon, kuchnia i pokój kinowy, na piętrze są sypialnie, a w każdej łazienka i garderoba. Dom z marzeń normalnie. Z tego co wiem to Liam ma sypialnie z Danielle, Louis z Eleanor, Niall sam, Harry też, Rose też, Ja z Zaynem i Mellody i Sam też mają swoje pokoje. Zeszłam na dół do salonu, tam widok, który ujrzałam zmiękczył mi serce. Po tak długiej rozłące Mellody i Sam nie mogą się sobą nacieszyć.Pierwsze co zrobili kiedy się zobaczyli, było wpadnięcie sobie w małe ramiona. Widok przeuroczy.
* HARRY *
Cieszę się i to bardzo. Świadomość, że mam przy sobie Rose i Sama sprawia, że moje serce nie jest już
dziurawe. Boli mnie tylko fakt, że Rose jeszcze mi nie ufa, nie chce spać w jednej sypialni, a mnie to boli. Dlaczego? Bo brakuje mi jej bliskości, jej dotyku, ust, jej ciepła. Kocham ją i dlatego cierpię. To wszystko jest też nowe. Wszyscy zamieszkaliśmy z jednym domu, musimy się do tek nowej sytuacji przyzwyczaić. Ale wierze, że się uda, że Rose mi na nowo zaufa i pokocha.
* ROSE *
" NAJGORSZA Z ŻYCIOWYCH RÓL: MIEĆ NA USTACH ŚMIECH, A W SERCU BÓL"
Po raz kolejny siedzę sama w sypialni, w nocy i zalewam poduszkę moimi łzami. Sama nie wiem już dlaczego. To wszystko jest świeże, nowe. Tego wszystkiego jest za dużo, za dużo spraw do przemyślenia, za dużo rzeczy do zrobienia. Najgorsze jest to, że kocham Harry'ego, ale nie chcę się do tego przyznać.
Za oknem ciemno, krople deszcze odbijają się od szyby, tworząc swoją oryginalną melodię. To jedyny dźwięk, oprócz mojego płaczu, który teraz słyszę. Muszę przestać wszystko analizować, muszę w końcu pozwolić iść sobie za głosem serca i otworzyć do niego drzwi. Sana siebie zaskakując i nie wiele myśląc wstaje z łóżka. Wychodzę z mojej nowej sypialni i kieruję się do sypialni Harry'ego. Nie wiem czy śpi, a jeśli go obudzę? I znów wątpliwości mnie dopadają. Otworzyć drzwi, czy lepiej wycofać się i zniknąć za drzwiami swojej sypialni?
* NIALL *
- Lou! Spójrz tylko na to - zawołałem przyjaciela i pokazałem na ekran
- O cholera, jesteś tego pewien?
- Tak - odpowiedziałem z wielkim przekonaniem
- To trzeba jak najszybciej obudzić chłopaków, sprawa jest jeszcze bardziej poważniejsza niż myśleliśmy...
NOWY DOM
GABINET NIALLA - SPECA OD... NO WŁAŚNIE OD CZEGO? JAK MYŚLICIE?
JEDEN Z GABINETÓW CHŁOPAKÓW
BIBLIOTEKA CHŁOPAKÓW, W KTÓREJ MAJĄ AKTA I INNE WAŻNE DOKUMENTY
BIBLIOTEKA DLA WSZYSTKICH
CZĘŚĆ SIŁOWNI CHŁOPAKÓW
...
.....................................................................................................................................................
Hej! Rozdział mi nie wyszedł i przyznaje się do tego bez bicia, przepraszam, ale mam małe problemy i to odbija się też i na tym. Mam nadzieję, że będziecie dalej czytać pomimo beznadziejności tego rozdziału. Jeszcze raz przepraszam :( Jak myślicie Rose wejdzie do Harry'ego? Jak wam się podoba ich dom?
W następnym rozdziale będą sypialnie :)
KOMENTUJECIE, DLA WAS TO CHWILA, A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
niedziela, 18 sierpnia 2013
Rozdział 32
* ROSE *
"Aż w końcu przychodzi taki moment, kiedy czujesz, że to, w co brniesz tak długo, traci swój sens. Zamierzasz odpuścić, wycofać się, tak po prostu usunąć się w cień, ale nie możesz. Nie możesz zakończyć tego, co przez pewien okres w życiu dawało ci szczęście na każdym kroku, czegoś z czym wiąże się tak wiele wspomnień i marzeń"
Te słowa doskonale opisują moje życie, a zwłaszcza teraźniejszy okres życia. Starałam się unikać Styles'a, więcej go nie spotkać, zapomnieć o nim, wymazać ze swojego życia i za wszelką cenę nie dopuścić, by Sam się o nim dowiedział, ale wyszło całkiem inaczej. Ważne pytanie w tym momencie: Dlaczego się zgodziłam? Odpowiedź jest, sama nie wiem czy jednoznaczna. Z jednej strony się boje, bo jest jaki jest, jest kryminalistą, możliwe, że nawet kogoś zabił, ale z drugiej strony wierze i coś mi mówi, że nigdy nie skrzywdziłby naszego syna, jest jeszcze inny powód. Większa część mojego serca zamiast strachu i
nienawiści do niego czuje miłość, której już chyba nie uda się stamtąd usunąć. Wczepiła się w najgłębsze zakamarki mojego serca, mojej duszy i myśli. Po naszej ostatniej rozmowie czyli tej w której Harry postawił mi ultimatum, pokazał mi moją sypialnie. Widziałam w jego oczach radość, ale i zarazem smutek. Sama już nie wiem co kryje w sobie wnętrze i serce Harry'ego. Bardzo trudno jest go odczytać i zrozumieć. Teraz siedzę właśnie w mojej nowej sypialni, całkiem sama w ogromnym pokoju. W głowie mam mętlik od ogromnej ilości myśli, których nie mogę poukładać.
............
Rozejrzałam się dokładnie po pokoju, co ja tu będę całkiem sama robiła? Zeszłam z łóżka i otworzyłam drzwi na korytarz. Od razu do moich nozdrzy dotarł przepyszny zapach. Wyszłam i zaczęłam się kierować na dół skąd dochodził zapach. Kiedy byłam na dole usłyszałam radosny śmiech Sama, a po chwili i Harry'ego. Nie chciałam od razu się rzucać w oczy więc lekko zajrzałam do tej ogromnej kuchni. Sam siedział na blacie, oboje byli cali w mące, ale i w świetnych humorach. Z tego co udało mi się dostrzec to robili babeczki, Harry postawił blachę z ciasteczkami w rozmaitych kształtach - od dinozaurów po smoki - obok Sama. Włożył mu w rączkę jakąś posypkę, a ten z radością zaczął wszystko posypywać.
Widziałam w oczach Styles'a miłość i radość, oboje cieszyli się swoją obecnością, widać było, że dobrze im ze sobą, ten widok jeszcze bardziej namieszał mi w głowie. Bezszelestnie wycofałam się z kuchni i pobiegłam znów do pokoju, by choć trochę spróbować pomyśleć.
* ELEANOR *
- Mellody, kochanie nic ci nie jest - spytałam dziewczynki. Ten pacan zostawił ją samą, a wiadomo, że małe dzieci są wszystkiego ciekawe. Z tego co się od niej później dowiedziałam to zobaczyła na szafce coś świecącego i kolorowego, postanowiła ciekawska to zobaczyć i bum. Pudełko stało za wysoko, wiec mała weszła na jedną małą szafkę i spadła. Na szczęście nic jej nie jest. Ale zaraz, zaraz co u Malika, do diaska robi Mellody?! Cholera, szef mnie zabije. Ale przecież z Danielle robimy co możemy, nie mamy magicznej mocy i nie wpływamy na pewne sprawy. Siedziałam właśnie z Mellody w salonie, kiedy drzwi wejściowe się otworzyły, a do domu wszedł Zayn i Emily(?). Kiedy mnie zobaczył kiwnął mi tylko głową po czym zaprowadził Ems do łazienki. Po chwili wrócił.
* ZAYN *
- Co ty tu robisz? Lou znów cię wysłał po te zasrane dokumenciki? - spytałem Eleanor i podszedłem do
córki.
- Tak właśnie, a ty wiesz może pacanie jeden, że dziecka się samego nie zostawia? - krzyknęła na mnie, co kompletnie mnie zdziwiło
- Wiem, ale miałem ważną sprawę, poza tym ona spała jak wychodziłem i nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. Masz co chciałaś, to wynocha!!! - pokazałem palcem na drzwi, dziewczyna tylko zgromiła mnie wzrokiem i wyszła. Lubię ją, nie powiem, że nie, ale jest czasami taka irytująca i ciekawska, że chętnie bym jej coś zrobił. Wziąłem córkę na ręce i poszedłem do kuchni. Czekając na Emily zjedliście jakieś ciasto, które upiekła Danielle. Po chwili do kuchni weszła Emily. Miała na sobie moją koszulkę i krótkie spodenki.
- Mama! - Mellody starała się zejść z wysokiego stołka, ale nie dawała rady, wyciągnęła rece w moim kierunku i spojrzała się błagalnie. Zaśmiałem się i pomogłem jej zejść.
* EMILY *
Kiedy zobaczyłam, że Mellody jest cała, kamień spadł mi z serca. Moje wątpliwości wyparowały, wzięłam córkę na ręce i poszłam z nią do salonu. Zayn dostał jakiś telefon i poszedł do jak mniemam swojego biura. Nie znam dobrze tego mieszkania. Dużo się zmieniło. Na samym początku, cała piątka mieszkała razem, a teraz każdy ma swój własny dom. Pomimo wszystkich obaw jakie panoszą się teraz po moim sercu i myślach to czuję się bezpiecznie. Ufam mu pomimo tego wszystkiego. Postanowiłam dać mu drugą szansę, widzę jak się stara, jak chce wszystko odbudować. Dam mu drugą szansę, uważam, że na to zasłużył. Tylko czy robię dobrze? W końcu jest tym kim jest. A Mellody? Mam jej powiedzieć, że to jej ojciec? I znów te cholerne pytania i wątpliwości! Moją wewnętrzną walkę przerwał Zayn.
- Muszę na chwilę wyjść, Lou ma jakąś ważną sprawę. Będę za godzinę, dwie to maksimum, a ty czuj się jak u siebie, w końcu to już też twój dom. - powiedział i wyszedł.
Ma rację, to już też mój dom. Zgodziłam się tutaj wprowadzić. Wiem, że Zayn nigdy nie uderzy mnie, a co gorsza Mellody. Chyba dopiero tutaj będe mogła poczuć się bezpiecznie.
Wzięłam małą na ręce i zaczęłyśmy wędrówkę po domu. W tym samym czasie, wszystko jej wytłumaczyłam, że od teraz to jest nasz dom i jeszcze kilka spraw. Byłam w jego gabinecie, ale nie wchodziłam do środka, to jego prywatność, nie chcę jej naruszać. Byłam w sypialni, jest identyczna jak ta z tego felernego dnia. Przez chwilę poczułam się jakbym tam była, byłam jeszcze z pokoju gdzie miał bilard i nawet kino. Cała podróż po naszym nowym domu zajęła mi 2 godziny. Kiedy schodziłyśmy na dół, do domu wszedł Malik. Mellody poszła malować do salonu, a ja z mulatem poszłam do kuchni, ponieważ ma jakąś ważną sprawę.
- Musimy się przeprowadzić
- Co?
- Wszyscy przeprowadzamy się do jednego wielkiego domu poza miastem. Nic na to nie poradzimy, siła wyższa. Za dwa dni będziemy mieszkać z El, Danielle, Louisem, Harrym, Niallem i Liamem.
................................................................................................................................................
Hej! Jak wam się podoba? Jak wcześniej pisałam, jak na razie są szczęśliwe rozdziały, niedługo wprowadzę zamęt, więc czekajcie cierpliwie. A teraz, jak wam sie podoba rozdział?
25 - 30 komentarzy -NASTĘPNY ROZDZIAŁ JUTRO
CZYTASZ - KOMENTUJESZ
"Aż w końcu przychodzi taki moment, kiedy czujesz, że to, w co brniesz tak długo, traci swój sens. Zamierzasz odpuścić, wycofać się, tak po prostu usunąć się w cień, ale nie możesz. Nie możesz zakończyć tego, co przez pewien okres w życiu dawało ci szczęście na każdym kroku, czegoś z czym wiąże się tak wiele wspomnień i marzeń"
Te słowa doskonale opisują moje życie, a zwłaszcza teraźniejszy okres życia. Starałam się unikać Styles'a, więcej go nie spotkać, zapomnieć o nim, wymazać ze swojego życia i za wszelką cenę nie dopuścić, by Sam się o nim dowiedział, ale wyszło całkiem inaczej. Ważne pytanie w tym momencie: Dlaczego się zgodziłam? Odpowiedź jest, sama nie wiem czy jednoznaczna. Z jednej strony się boje, bo jest jaki jest, jest kryminalistą, możliwe, że nawet kogoś zabił, ale z drugiej strony wierze i coś mi mówi, że nigdy nie skrzywdziłby naszego syna, jest jeszcze inny powód. Większa część mojego serca zamiast strachu i
nienawiści do niego czuje miłość, której już chyba nie uda się stamtąd usunąć. Wczepiła się w najgłębsze zakamarki mojego serca, mojej duszy i myśli. Po naszej ostatniej rozmowie czyli tej w której Harry postawił mi ultimatum, pokazał mi moją sypialnie. Widziałam w jego oczach radość, ale i zarazem smutek. Sama już nie wiem co kryje w sobie wnętrze i serce Harry'ego. Bardzo trudno jest go odczytać i zrozumieć. Teraz siedzę właśnie w mojej nowej sypialni, całkiem sama w ogromnym pokoju. W głowie mam mętlik od ogromnej ilości myśli, których nie mogę poukładać.
............
Rozejrzałam się dokładnie po pokoju, co ja tu będę całkiem sama robiła? Zeszłam z łóżka i otworzyłam drzwi na korytarz. Od razu do moich nozdrzy dotarł przepyszny zapach. Wyszłam i zaczęłam się kierować na dół skąd dochodził zapach. Kiedy byłam na dole usłyszałam radosny śmiech Sama, a po chwili i Harry'ego. Nie chciałam od razu się rzucać w oczy więc lekko zajrzałam do tej ogromnej kuchni. Sam siedział na blacie, oboje byli cali w mące, ale i w świetnych humorach. Z tego co udało mi się dostrzec to robili babeczki, Harry postawił blachę z ciasteczkami w rozmaitych kształtach - od dinozaurów po smoki - obok Sama. Włożył mu w rączkę jakąś posypkę, a ten z radością zaczął wszystko posypywać.
Widziałam w oczach Styles'a miłość i radość, oboje cieszyli się swoją obecnością, widać było, że dobrze im ze sobą, ten widok jeszcze bardziej namieszał mi w głowie. Bezszelestnie wycofałam się z kuchni i pobiegłam znów do pokoju, by choć trochę spróbować pomyśleć.
* ELEANOR *
- Mellody, kochanie nic ci nie jest - spytałam dziewczynki. Ten pacan zostawił ją samą, a wiadomo, że małe dzieci są wszystkiego ciekawe. Z tego co się od niej później dowiedziałam to zobaczyła na szafce coś świecącego i kolorowego, postanowiła ciekawska to zobaczyć i bum. Pudełko stało za wysoko, wiec mała weszła na jedną małą szafkę i spadła. Na szczęście nic jej nie jest. Ale zaraz, zaraz co u Malika, do diaska robi Mellody?! Cholera, szef mnie zabije. Ale przecież z Danielle robimy co możemy, nie mamy magicznej mocy i nie wpływamy na pewne sprawy. Siedziałam właśnie z Mellody w salonie, kiedy drzwi wejściowe się otworzyły, a do domu wszedł Zayn i Emily(?). Kiedy mnie zobaczył kiwnął mi tylko głową po czym zaprowadził Ems do łazienki. Po chwili wrócił.
* ZAYN *
- Co ty tu robisz? Lou znów cię wysłał po te zasrane dokumenciki? - spytałem Eleanor i podszedłem do
córki.
- Tak właśnie, a ty wiesz może pacanie jeden, że dziecka się samego nie zostawia? - krzyknęła na mnie, co kompletnie mnie zdziwiło
- Wiem, ale miałem ważną sprawę, poza tym ona spała jak wychodziłem i nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. Masz co chciałaś, to wynocha!!! - pokazałem palcem na drzwi, dziewczyna tylko zgromiła mnie wzrokiem i wyszła. Lubię ją, nie powiem, że nie, ale jest czasami taka irytująca i ciekawska, że chętnie bym jej coś zrobił. Wziąłem córkę na ręce i poszedłem do kuchni. Czekając na Emily zjedliście jakieś ciasto, które upiekła Danielle. Po chwili do kuchni weszła Emily. Miała na sobie moją koszulkę i krótkie spodenki.
- Mama! - Mellody starała się zejść z wysokiego stołka, ale nie dawała rady, wyciągnęła rece w moim kierunku i spojrzała się błagalnie. Zaśmiałem się i pomogłem jej zejść.
* EMILY *
Kiedy zobaczyłam, że Mellody jest cała, kamień spadł mi z serca. Moje wątpliwości wyparowały, wzięłam córkę na ręce i poszłam z nią do salonu. Zayn dostał jakiś telefon i poszedł do jak mniemam swojego biura. Nie znam dobrze tego mieszkania. Dużo się zmieniło. Na samym początku, cała piątka mieszkała razem, a teraz każdy ma swój własny dom. Pomimo wszystkich obaw jakie panoszą się teraz po moim sercu i myślach to czuję się bezpiecznie. Ufam mu pomimo tego wszystkiego. Postanowiłam dać mu drugą szansę, widzę jak się stara, jak chce wszystko odbudować. Dam mu drugą szansę, uważam, że na to zasłużył. Tylko czy robię dobrze? W końcu jest tym kim jest. A Mellody? Mam jej powiedzieć, że to jej ojciec? I znów te cholerne pytania i wątpliwości! Moją wewnętrzną walkę przerwał Zayn.
- Muszę na chwilę wyjść, Lou ma jakąś ważną sprawę. Będę za godzinę, dwie to maksimum, a ty czuj się jak u siebie, w końcu to już też twój dom. - powiedział i wyszedł.
Ma rację, to już też mój dom. Zgodziłam się tutaj wprowadzić. Wiem, że Zayn nigdy nie uderzy mnie, a co gorsza Mellody. Chyba dopiero tutaj będe mogła poczuć się bezpiecznie.
Wzięłam małą na ręce i zaczęłyśmy wędrówkę po domu. W tym samym czasie, wszystko jej wytłumaczyłam, że od teraz to jest nasz dom i jeszcze kilka spraw. Byłam w jego gabinecie, ale nie wchodziłam do środka, to jego prywatność, nie chcę jej naruszać. Byłam w sypialni, jest identyczna jak ta z tego felernego dnia. Przez chwilę poczułam się jakbym tam była, byłam jeszcze z pokoju gdzie miał bilard i nawet kino. Cała podróż po naszym nowym domu zajęła mi 2 godziny. Kiedy schodziłyśmy na dół, do domu wszedł Malik. Mellody poszła malować do salonu, a ja z mulatem poszłam do kuchni, ponieważ ma jakąś ważną sprawę.
- Musimy się przeprowadzić
- Co?
- Wszyscy przeprowadzamy się do jednego wielkiego domu poza miastem. Nic na to nie poradzimy, siła wyższa. Za dwa dni będziemy mieszkać z El, Danielle, Louisem, Harrym, Niallem i Liamem.
................................................................................................................................................
Hej! Jak wam się podoba? Jak wcześniej pisałam, jak na razie są szczęśliwe rozdziały, niedługo wprowadzę zamęt, więc czekajcie cierpliwie. A teraz, jak wam sie podoba rozdział?
25 - 30 komentarzy -NASTĘPNY ROZDZIAŁ JUTRO
CZYTASZ - KOMENTUJESZ
środa, 14 sierpnia 2013
Rozdział 31
* ROSE *
Nic nie mogłam z siebie wydusić, w głowie miałam kompletny mętlik. Patrzyłam tylko na Harry'ego, który trzyma Sama na rękach. Przeniosłam wzrok na swojego syna - jest szczęśliwy, śmieje się, bawi. Potrzebował ojca, tylko czy ja jestem na to wszystko gotowa?
- Sam kochanie, chodź idziemy do domu - powiedziałam najspokojniejszym tonem na jaki mogłam sobie pozwolić w tym momencie.
- Ale ja ne ce, ce zostać
- Powiedziałam idziemy!
- Rose...- do naszej krótkiej wymiany zdań wtrącił się Harry
- Nie wtrącaj się
- Nie wtrącaj się?! Do cholery jasnej to mój syn - podniósł ton głosu, po czym złapał mnie za przedramię i
wyprowadził na korytarz - Nigdzie z nim nie idziesz
- A właśnie, że idę, to mój syn
- Mój także i nie pozwolę ci go zabrać
- Tak? No popatrz, a kilka godzin temu wrzeszczałeś, że szkoda, że go nie usunęłam! - nie doczekałam się z jego strony żadnej reakcji na moje słowa, więc skierowałam się zpowrotem do pokoju, kiedy miałam już otwierać drzwi Harry złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Byliśmy blisko, za blisko. Nasze ciała dzieliło kilka milimetrów, odruchowo spojrzałam na jego usta.
- Nigdzie go nie zabierzesz - wysyczał, a po chwili jego usta znalazły się na moich. Pocałunek z delikatnego i lekko niepewnego zamienił się w namiętny i bardziej intensywny. Żadne z nas nie chciało tego przerywać, a mi się to podobało. Niestety musieliśmy rozłączyć nasze usta w celu zaczerpnięcia powietrza, muszę przyznać się sama do siebie, że niechętnie to zrobiłam.
- Jestem świnią, brutalem, draniem, ale pozwalasz żebym cię pocałował, jesteś pełna sprzeczności * - powiedział z delikatnym uśmiechem na ustach.
- I nadal jesteś, a to było pod impulsem chwili - odpowiedziałam wcale na niego nie patrząc, kierując się do mojego syna
- Ale ci się podobało
- Jeśli uważasz, że jestem kimś kto pod wpływem głupiego pocałunku zostawi ci syna, to się mylisz. Sam idziemy - wzięłam syna za rękę i już chciałam wychodzić, kiedy Harry wyrwał Sama z mojej ręki i wziął go za swoje nogi, a mnie złapał za przedramię.
- On tutaj zostaje! Daje ci teraz wybór: Ale zostajesz z nim, albo wychodzić bez niego - w tonie jego głosu było słychać złość, ale i tęsknotę i miłość?
* EMILY *
Błądziłam po uliczkach Londynu, kompletnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie kontrolowałam już łez, które spływały po mojej twarzy. Podniosłam wzrok i dostrzegłam, że jestem w miejscu gdzie kiedyś przyjeżdzałam z Zaynem. Byłam nad stawem gdzie stała altanka, która była cała obrośnięta różami. Miejsce przepiękne, wokół paliło się kilka latarni. Usiadłam na altance i znów zaczęłam myśleć.
"W tęsknieniu za kimś nie chodzi o czas, który minął od kiedy ostatnim razem się widzieliście, czy rozmawialiście. Chodzi o te momenty, kiedy robiąc coś zdajesz sobie sprawę, jak bardzo chciałbyś, by ta osoba była teraz przy tobie..."**
Powiem szczerze, że nawet nie czułam strachu o córkę. Wierze, że z nim jest bezpieczna, nic jej nie zrobi - jestem tego pewna, chociaż sama nie wiem dlaczego. To jest dziwne. Nie rozumiem swoich uczuć, swoich myśli. Po moich policzkach znów zaczęły płynąć łzy, przed oczami znów miałam obrazy mojego ojca, Justina i tego felernego dnia. Po raz kolejny wybuchnęłam płaczem. Wyciągnęłam telefon i sama nie wiedząc co robię wybrałam numer.
* HARRY *
Musiałem postawić jej taki warunek. Bardzo chce, żeby Rose do mnie wróciła, ale ona tego nie chce. Na dodatek chce zabrać mojego syna. To boli, ale muszę coś zrobić. Jeśli nie chce zrobić tego z własnej woli to ją do tego zmuszę. Wiem, że syna samego mi nie zostawi. Jestem tego pewien.
- Zgoda - powiedziała to słowo tak cicho, że myślałem, że się przesłyszałem.
- Na prawdę?
- Tak - spojrzała na mnie, a w jej oczach błyszczały łzy. Złapałem ją i przyciągnąłem do swojego ciała. Brakowało mi jej, jej dotyku, głosu. W końcu trzymałem ją w swoich ramionach i obiecuje, że zrobię wszystko, by było jak kiedyś. By od nowa mi zaufała i pokochała.
* ZAYN *
Siedziałem na łóżku, w sypialni panowała ciemność, nie licząc światła księżyca, które wpadało przez okno.
Moje myśli powróciły do chwil z tego felernego dnia. Kiedy wszedłem do pokoju, stała tyłem do drzwi, patrzyła tak samo jak ja teraz przez szklane okno, podszedłem do niej od tyłu, przytuliłem i zacząłem całować. Pamiętam te chwile tak jakbym przeżywał je na nowo, teraz, w tym momencie. Położyłem się na miękkim łóżku, zamknąłem oczy, a ręce położyłem pod głową. Tyle myśli w głowie, tyle problemów, a tak mało rozwiązań. Położyłem Mellody w sąsiednim pokoju, kiedy dojechaliśmy do domu, mała już spała. Wyglądała jak aniołek, niewinna, bezbronna i moja. Usłyszałem wibracje mojego telefonu, otworzyłem oczy i zacząłem go szukać. Kiedy spojrzałem na ekran, nie wiedziałem co myśleć i co robić.
- Halo?
- Zzzzayn? - usłyszałem zapłakany i cichy głos po drugiej stronie
- Emily?! Co się stało dlaczego płaczesz?!
- Juuuustin - tylko tyle powiedziała i znów się rozpłakała, zabije gnoja!
- Emily, gdzie jesteś?
- Nad stawem
- Nie ruszaj się z tamtąd, zaraz będę - powiedziałem i się rozłączyłem. Sprawdziłem czy Mellody śpi, wziąłem kluczyki do auta i wybiegłem z domu.
Po 20 minutach byłem na miejscu. Zacząłem szukać dziewczyny, ale ciemność mi to utrudniała, w tym samym momencie w mojej głowie pojawiły się dawne wspomnienia i już wiedziałem gdzie jest. Nie myliłem się, siedziała na ziemi i płakała. Podszedłem do niej i ukucnąłem na przeciwko niej, chciałem ją przytulić, ale bałem się, że ją ty zraże. Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna sama się we mnie wtuliła. W tym momencie byłem najszczęśliwszym facetem na ziemi. Trzymałem swój skarb w ramionach i wiedziałem, że nie mogę tego spartolić jak kiedyś. Kocham ją...
* NASTĘPNEGO DNIA, RANO, ELEANOR *
Louis wysłał mnie do Zayna po jakieś ważne papiery. Przecież wiem, że dla nich ważne papiery kryją w
sobie jakieś wiadomości o klientach, którzy zalegają. A jak tacy zalegają to kulka w łeb. Czasami boję się ich, ale mam pracę i zadanie, muszę je wypełnić do końca. Powinnam liczyć się z tym, że moja praca polega na niebezpieczeństwie. Klucze do domu Malika jak i reszty chłopaków mam z naszego domu. Louis ma klucze do domu każdego z chłopaków. Są potrzebne jak jest jakaś akcja, albo jakby się coś stało. Z grzeczności zapukałam do drzwi, ale nikt nie otwierał, więc wykorzystałam klucze. Weszłam do środka i ogarnęła mnie cisza. Nikogo nie było w domu, to dziwne przecież nie mieli żadnego zlecenia. Poszłam do biblioteki, którą każdy z chłopaków ma w domu i zaczęłam szukać potrzebnej teczki, kiedy usłyszałam na górze huk. Odłożyłam teczkę i wybiegłam kierując się schodami na górę. Kiedy na niej byłam usłyszałam z jednego pokoju cichutki płacz. Otworzyłam drzwi od pokoju z którego dochodził dźwięk.
- Mellody ?!
.....................................................................................................................................................
Cześć! Jak wam się podoba? Długość odpowiada? Rose będzie z Harrym pomimo własnej woli, a Emily? Jak na razie sielanka, ale nie martwcie się dopiero teraz wszystko się zacznie. Gotowi na sceny bardziej bad? Na chłopaków kryminalistów? Za kilka rozdziałów zaczynamy zabawę :D
* cytaty zaczerpnięte z facebook'owej strony Trzy metry nad niebem
Nic nie mogłam z siebie wydusić, w głowie miałam kompletny mętlik. Patrzyłam tylko na Harry'ego, który trzyma Sama na rękach. Przeniosłam wzrok na swojego syna - jest szczęśliwy, śmieje się, bawi. Potrzebował ojca, tylko czy ja jestem na to wszystko gotowa?
- Sam kochanie, chodź idziemy do domu - powiedziałam najspokojniejszym tonem na jaki mogłam sobie pozwolić w tym momencie.
- Ale ja ne ce, ce zostać
- Powiedziałam idziemy!
- Rose...- do naszej krótkiej wymiany zdań wtrącił się Harry
- Nie wtrącaj się
- Nie wtrącaj się?! Do cholery jasnej to mój syn - podniósł ton głosu, po czym złapał mnie za przedramię i
wyprowadził na korytarz - Nigdzie z nim nie idziesz
- A właśnie, że idę, to mój syn
- Mój także i nie pozwolę ci go zabrać
- Tak? No popatrz, a kilka godzin temu wrzeszczałeś, że szkoda, że go nie usunęłam! - nie doczekałam się z jego strony żadnej reakcji na moje słowa, więc skierowałam się zpowrotem do pokoju, kiedy miałam już otwierać drzwi Harry złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Byliśmy blisko, za blisko. Nasze ciała dzieliło kilka milimetrów, odruchowo spojrzałam na jego usta.
- Nigdzie go nie zabierzesz - wysyczał, a po chwili jego usta znalazły się na moich. Pocałunek z delikatnego i lekko niepewnego zamienił się w namiętny i bardziej intensywny. Żadne z nas nie chciało tego przerywać, a mi się to podobało. Niestety musieliśmy rozłączyć nasze usta w celu zaczerpnięcia powietrza, muszę przyznać się sama do siebie, że niechętnie to zrobiłam.
- Jestem świnią, brutalem, draniem, ale pozwalasz żebym cię pocałował, jesteś pełna sprzeczności * - powiedział z delikatnym uśmiechem na ustach.
- I nadal jesteś, a to było pod impulsem chwili - odpowiedziałam wcale na niego nie patrząc, kierując się do mojego syna
- Ale ci się podobało
- Jeśli uważasz, że jestem kimś kto pod wpływem głupiego pocałunku zostawi ci syna, to się mylisz. Sam idziemy - wzięłam syna za rękę i już chciałam wychodzić, kiedy Harry wyrwał Sama z mojej ręki i wziął go za swoje nogi, a mnie złapał za przedramię.
- On tutaj zostaje! Daje ci teraz wybór: Ale zostajesz z nim, albo wychodzić bez niego - w tonie jego głosu było słychać złość, ale i tęsknotę i miłość?
* EMILY *
Błądziłam po uliczkach Londynu, kompletnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie kontrolowałam już łez, które spływały po mojej twarzy. Podniosłam wzrok i dostrzegłam, że jestem w miejscu gdzie kiedyś przyjeżdzałam z Zaynem. Byłam nad stawem gdzie stała altanka, która była cała obrośnięta różami. Miejsce przepiękne, wokół paliło się kilka latarni. Usiadłam na altance i znów zaczęłam myśleć.
"W tęsknieniu za kimś nie chodzi o czas, który minął od kiedy ostatnim razem się widzieliście, czy rozmawialiście. Chodzi o te momenty, kiedy robiąc coś zdajesz sobie sprawę, jak bardzo chciałbyś, by ta osoba była teraz przy tobie..."**
Powiem szczerze, że nawet nie czułam strachu o córkę. Wierze, że z nim jest bezpieczna, nic jej nie zrobi - jestem tego pewna, chociaż sama nie wiem dlaczego. To jest dziwne. Nie rozumiem swoich uczuć, swoich myśli. Po moich policzkach znów zaczęły płynąć łzy, przed oczami znów miałam obrazy mojego ojca, Justina i tego felernego dnia. Po raz kolejny wybuchnęłam płaczem. Wyciągnęłam telefon i sama nie wiedząc co robię wybrałam numer.
* HARRY *
Musiałem postawić jej taki warunek. Bardzo chce, żeby Rose do mnie wróciła, ale ona tego nie chce. Na dodatek chce zabrać mojego syna. To boli, ale muszę coś zrobić. Jeśli nie chce zrobić tego z własnej woli to ją do tego zmuszę. Wiem, że syna samego mi nie zostawi. Jestem tego pewien.
- Zgoda - powiedziała to słowo tak cicho, że myślałem, że się przesłyszałem.
- Na prawdę?
- Tak - spojrzała na mnie, a w jej oczach błyszczały łzy. Złapałem ją i przyciągnąłem do swojego ciała. Brakowało mi jej, jej dotyku, głosu. W końcu trzymałem ją w swoich ramionach i obiecuje, że zrobię wszystko, by było jak kiedyś. By od nowa mi zaufała i pokochała.
* ZAYN *
Siedziałem na łóżku, w sypialni panowała ciemność, nie licząc światła księżyca, które wpadało przez okno.
Moje myśli powróciły do chwil z tego felernego dnia. Kiedy wszedłem do pokoju, stała tyłem do drzwi, patrzyła tak samo jak ja teraz przez szklane okno, podszedłem do niej od tyłu, przytuliłem i zacząłem całować. Pamiętam te chwile tak jakbym przeżywał je na nowo, teraz, w tym momencie. Położyłem się na miękkim łóżku, zamknąłem oczy, a ręce położyłem pod głową. Tyle myśli w głowie, tyle problemów, a tak mało rozwiązań. Położyłem Mellody w sąsiednim pokoju, kiedy dojechaliśmy do domu, mała już spała. Wyglądała jak aniołek, niewinna, bezbronna i moja. Usłyszałem wibracje mojego telefonu, otworzyłem oczy i zacząłem go szukać. Kiedy spojrzałem na ekran, nie wiedziałem co myśleć i co robić.
- Halo?
- Zzzzayn? - usłyszałem zapłakany i cichy głos po drugiej stronie
- Emily?! Co się stało dlaczego płaczesz?!
- Juuuustin - tylko tyle powiedziała i znów się rozpłakała, zabije gnoja!
- Emily, gdzie jesteś?
- Nad stawem
- Nie ruszaj się z tamtąd, zaraz będę - powiedziałem i się rozłączyłem. Sprawdziłem czy Mellody śpi, wziąłem kluczyki do auta i wybiegłem z domu.
Po 20 minutach byłem na miejscu. Zacząłem szukać dziewczyny, ale ciemność mi to utrudniała, w tym samym momencie w mojej głowie pojawiły się dawne wspomnienia i już wiedziałem gdzie jest. Nie myliłem się, siedziała na ziemi i płakała. Podszedłem do niej i ukucnąłem na przeciwko niej, chciałem ją przytulić, ale bałem się, że ją ty zraże. Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna sama się we mnie wtuliła. W tym momencie byłem najszczęśliwszym facetem na ziemi. Trzymałem swój skarb w ramionach i wiedziałem, że nie mogę tego spartolić jak kiedyś. Kocham ją...
* NASTĘPNEGO DNIA, RANO, ELEANOR *
Louis wysłał mnie do Zayna po jakieś ważne papiery. Przecież wiem, że dla nich ważne papiery kryją w
sobie jakieś wiadomości o klientach, którzy zalegają. A jak tacy zalegają to kulka w łeb. Czasami boję się ich, ale mam pracę i zadanie, muszę je wypełnić do końca. Powinnam liczyć się z tym, że moja praca polega na niebezpieczeństwie. Klucze do domu Malika jak i reszty chłopaków mam z naszego domu. Louis ma klucze do domu każdego z chłopaków. Są potrzebne jak jest jakaś akcja, albo jakby się coś stało. Z grzeczności zapukałam do drzwi, ale nikt nie otwierał, więc wykorzystałam klucze. Weszłam do środka i ogarnęła mnie cisza. Nikogo nie było w domu, to dziwne przecież nie mieli żadnego zlecenia. Poszłam do biblioteki, którą każdy z chłopaków ma w domu i zaczęłam szukać potrzebnej teczki, kiedy usłyszałam na górze huk. Odłożyłam teczkę i wybiegłam kierując się schodami na górę. Kiedy na niej byłam usłyszałam z jednego pokoju cichutki płacz. Otworzyłam drzwi od pokoju z którego dochodził dźwięk.
- Mellody ?!
.....................................................................................................................................................
Cześć! Jak wam się podoba? Długość odpowiada? Rose będzie z Harrym pomimo własnej woli, a Emily? Jak na razie sielanka, ale nie martwcie się dopiero teraz wszystko się zacznie. Gotowi na sceny bardziej bad? Na chłopaków kryminalistów? Za kilka rozdziałów zaczynamy zabawę :D
* cytaty zaczerpnięte z facebook'owej strony Trzy metry nad niebem
wtorek, 13 sierpnia 2013
Rozdział 30
Tym razem rozdział dedukuje:
- Marzenie Szymkowiak
- Miley xx
- Im Trouble
Bardzo wam za to dziękuje.
.......................................................................
* EMILY *
- Możesz być delikatniejsza?!
- Jestem delikatniejsza, a ty jesteś facetem czy babą?! Nie krzycz na mnie!
- To rób wszystko dobrze
- Przecież robię... - nie dokończyłam, bo w tym samym momencie Justin zasyczał z bólu i złapał mnie za nadgarstek. Jego uścisk był mocny, czułam się jak szmaciana lalka, która jest ściskana na odreagowanie gniewu. - Aua! Justin, puść, to boli! - mój nadgarstek został puszczony, a ja miałam zamiar opuścić łazienkę, ale Justin nie pozwolił mi na to, bo znów mocno złapał mnie za nadgarstek.
- Nie pozwoliłem ci odejść, nie skończyłaś!!!
- Skończyłam, puszczaj!!!!!! - próbowałam się wyrwać z jego uścisku, ale za każdym razem się wzmacniał, zaczęłam się wyrywać, ale po chwili tego pożałowałam. Dłoń Justina powędrowała na moją twarz.
- Nie skończyłaś - wysyczał w moją stronę z widoczną wściekłością w oczach, a nad moim ciałem strach zaczął przejmować kontrolę. Bałam się go, bałam się, że znów mnie uderzy. Kiedy mężczyzna raz podniesie rękę na kobietę to na pewno zrobi to po raz kolejny. Byłam tego dowodem, mój ojciec był tego dowodem. Bałam się, że historia z moim ojcem zatacza koło. Znów to samo?! Ja nie chcę po raz kolejny przechodzić przez takie samo piekło!!Drżącymi rękami wzięłam wacik, nasączyłam wodą utlenioną i powróciłam do przemywania jego ran. W głowie co chwila powracał mi widok Zayna, który bije Justina, a póżniej słowa, że bije Mellody. Przecież to niemożliwe, on nigdy... A to, że teraz cię uderzył to przypadek? - wredny głosik w mojej głowie, miał rację. Muszę to wyjaśnić, tylko na pewno nie teraz.
* ZAYN *
Wszedłem do domu Nialla i od razu zacząłem szukać blondyna z moją córką. Wszedłem głębiej i usłyszałem głos chłopaka: 18,19,20, szukam!, a po chwili wyszedł do przedpokoju.
- O! Zayn, już wróciłeś?
- Już, jest 23 - zaśmiałem się - A ty co robisz?
- Jak to co? Kazałeś zająć się dzieckiem to bawię sie z nią w chowanego, idę jej szukać, a ty lepiej idź się umyj, nie chcesz chyba żeby dziecko widziało krew na twoich rękach. - powiedział i oddalił się w głąb domu, a ja skierowałem się do łazienki. Kiedy z niej wychodziłem usłyszałem radosny śmiech Mellody dobiegający z salonu, na sam dźwięk jej śmiechu moje kąciki ust powędrowały do góry. Wszedłem do salonu i zauważyłem jak Niall łaskocze Mellody na kanapie. Zaśmiałem się i podeszłem do nich.
- Hej mała, jak tam? Fajnie było?
- Tjak - odpowiedziała radośnie i się do mnie przytuliła
- To co robiłaś z wujkiem?
- Glajam z pilke, balilam sie w cholanego i belka i lisowalam, zobiac - zeszła z moich kolan i podeszła do stołu, stanęła na paluszkach i ściągnęła z niego kartkę, by po chwili wrócić na kanapę i moje kolana. - Plosie, tjo dla ciebie - podała mi karton na którym byłem ja - tak sądze - i ona, a obok serduszka i kwiatuszki.
- Dziękuje - pocałowałem ją w czoło - Chyba jesteś śpiąca co? - zapytałem gdy mała przecierała oczka.
- Nje - odpowiedziała równocześnie ziewając
- A ja sądze, że tak. Jedziemy do domu
- Do mjamy?
- Nie, do mnie, do mamy pojedziesz jutro zgoda?
- Zgjoda - wziąłem ją na ręce i pożegnaliśmy się z blondynem.
* HARRY *
- Sam?! Gdzie jesteś?
- Tjutaj - chłopak wyszedł z kuchni trzymając na rękach mruczka
- Nigdy mi tak nie znikaj, ok?
- Tjak tjato
- To chodź, pokaże ci coś - wziąłem syna za rączke i poszedłem z nim na górę
- Co tjo?
- Zobaczysz - otworzyłem pokój i spojrzałem na synka. Jego oczy były wielkie, a usta uformowały się w
wielki uśmiechu
- Tjo dla mnie? - zapytał odrywając wzrok od swojego królestwa w moją stronę
- Tak
- Jeeeeeej - tylko tyle zdążyłęm usłyszeć, bo małego już nie było. Pobiegł do środka. Do swojego pokoju. Liam i Louis potrafią zdziałać cuda. Jeszcze 4 godziny temu, to był całkowicie zwykły pokój, a teraz należy on do mojego syna. Na podłodze jest mnóstwo zabawek, misków, pluszaków i innych rzeczy. Patrzyłem jak mój syn z zaciekawieniem podchodzi i ogląda wszystko, mały odwrócił się do mnie i uśmiechnął szeroko, a za nim się spostrzegłem doleciał do moich nóg i z całej siły się przytulił.
- Dekuje, kofam cie tjato - wziąłem go na ręce i przytuliłem
- Też cię kocham
* ROSE *
- Przykro mi, ale zaginięcie można zgłosić dopiero po 12 godzinach nieobecności - ten wysoki palant w mundurze zaczynał doprowadzać mnie do szaleństwa
- Po 12 godzinach?! Mówię panu do cholery jasnej, że dziecko mi zaginęło, zostało porwane - 4 letni chłopiec, a pan mi tu pierdzieli, że dopiero po 12 godzinach!!!!!!!!!!!???
- Niech się pani uspokoi, jest pani na komisariacie
- Mam to w dupie, gdzie jestem, chce znaleźć moje dziecko!!!!! - wykrzyczałam mu w twarz i wyszłam z tego zakichanego komisariatu, dlaczego? Bo przez telefon nikt nie chciał przyjąć zgłoszenie. Psy, jedne.
Usiadłam na krawężniku i ukryłam twarz w dłoniach płacząc. Emily nie odbiera, dziecko mi zaginęło - wszystko się wali. Poczułam wibracje telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i odczytałam smsa z nieznanego mi numeru.
" Mamjusiu, znaliazłem tatie! "
Jeszcze kilka razy czytałam wiadomość, miałam juz oddzwaniać na ten numer, kiedy ktoś zadzwonił, a na wyświetlaczu pisało "zastrzeżony".
- Halo?
- Witaj kochanie - ten głos, zachrypnięty i seksowny do granic możliwości, zamarłam
- Styles! Gdzie jest moje dziecko?
- Rose spokojnie, nic mu nie jest, Jest ze mną, z ojcem. Musimy porozmawiać, przyjedź na adres, który napiszę ci smsem - powiedział i się rozłączył, a ja jak idiotka wlepiałam wzrok w telefon, by po chwili wsiąść do samochodu i odjechać na wskazany adres.
* EMILY *
Zeszłam po cichu na dół, od dobrych 2 godzin siedziałam na górze. Musiałam wszystko przemyśleć, sytuacje z Zaynem, zachowanie Justina i słowa Zayna, które wryły się w moją głowę, w moje myśli. Justin siedział w salonie z piwem w ręce. Jest już po 1 w nocy i żadne z nas nie śpi, ja się zadręczam, a on spokojnie ogląda powtórkę meczu. Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie obok niego.
- Cześć skarbie, nie śpisz jeszcze - zapytał normalnym, spokojnym głosem, głosem Justina w którym się zakochałam.
- Nie jeszcze nie - wyciągnął w moją stronę dłoń, którą niepewnie chwyciłam i przyciągnął mnie do siebie, powodując, że się do niego przytuliłam. W tym momencie w ogóle nie przypominał tego Justina, którego widziałam w łazience.
- Dlaczego?
- Mam mętlik w głowie, za dużo rzeczy do przemyślenia
- Nie miałabyś tak, gdyby nie ten dupek - odpowiedział spokojnie popijając piwo i patrząc w telewizor. Podniosłam się i spojrzałam na niego.
- Dlaczego tak uważasz?
- No proszę cię, ten cham naopowiadał ci jakiś bajeczek, a ty głupia w to uwierzyłaś - jego ton głosu znacznie się podniósł, a ja zauważyłam, że się zaczął denerwować.
- Nie jestem głupia
- Nie?! Jeśli nie jesteś głupia to dlaczego wskoczyłaś mu do łóżka i dałaś sobie zrobić bachora, który tylko chce się bawić, płacze i jest nie grzeczna!!!!!!!!! - podniósł się z kanapy i odwrócił w moja stronę. W jego oczach panowała czysta wściekłość. Bałam się cokolwiek odpowiedzieć, w tym samym momencie w mojej głowie pojawił się obraz ojca, który tak samo na nas patrzył, kiedy chciał się wyżyć, ostatnim razem patrzył tak na mnie w ta pamiętną noc. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Przestań tak mówić
- Będę mówił co mi się podoba, a ty nie odzywaj się tak do mnie, bo dostaniesz drugi raz i nikt cię nie uratuje, nie ma twojej córeczki to ty możesz dostać. - kolejne słowa, która zaczęły odbijać się echem w mojej głowie. Czyli Zayn miał rację, po raz kolejny. Nie zwracając na nic uwagi wybiegłam z domu.
* ROSE *
Podjechałam pod wskazany adres. Zatrzymałam się pod domem, na którego widok zaniemówiłam, a moje
oczy się powiększyły. Ale co się dziwić, przecież handluje narkotykami to ma kase. Moje serce z każdym krokiem biło coraz szybciej, a w brzuchu zaczęły latać motylki. Reaguje jak nastolatka, przed randką. Nie powiem, bo jedna moja część cieszyła się ze spotkania z nim, a druga się tego bała. Co na to poradzić - kocham go, a tego uczucia nie da się od tak wywalić zwłaszcza jeśli ma się dziecko. Zapukałam do drzwi, a po chwili one się otworzyły, a przede mną stanął Harry.
- Hej - powiedział i przepuścił w drzwiach
- Gdzie mój syn?!
- Na górze, bawi się
- Chce go zobaczyć!
- Rose uspokój się, nic mu nie jest. - moja mina mówiła sama za siebie, nie wierzyłam mu - do cholery to mój syn nie byłbym w stanie mu nic zrobić!! Dobrze, jeśli chcesz to chodź - i skierowaliśmy się na górę. Otworzył jakieś drzwi, a to co tam zobaczyłam po raz kolejny spowodowało, że miałam szok wymalowany na twarzy.
- Mjamo, Mjamo - Sam podbiegł do mnie i się przytulił - Zjobac, tata mi go dał - wyrwał się z moich objęć i podbiegł do małego kotka, który wyglądał jak maskotka i wziął go na ręce. - Moziemy go zatsymać? Plosie, tata sie zgodił - powiedział i zrobił słodkie oczka, którym ciężko się oprzeć, ale czy on powiedział tata?
- Tata? - zapytałam Sam
- Tjak tjata - podbiegł go chłopaka, na co ten wziął go na ręce, a Sam się w niego wtulił. To jestem w kropce.
.............................................................................................................................................................
Dziękuje, dziękuje, dziękuje za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem. 38 - WOW, zaskakujecie mnie coraz bardziej. Dziękuje wam.
Jak wam się podoba? Zmieniam trochę bieg tej historii, ale główny wątek się utrzymuje więc jest dobrze. Długość odpowiada? Mam nadzieję, że się podoba. To co następny jutro? Też chcecie pomieszany czy konkretnie z jakąś parą? Macie do mnie jakieś pytania?
- Marzenie Szymkowiak
- Miley xx
- Im Trouble
Bardzo wam za to dziękuje.
.......................................................................
* EMILY *
- Możesz być delikatniejsza?!
- Jestem delikatniejsza, a ty jesteś facetem czy babą?! Nie krzycz na mnie!
- To rób wszystko dobrze
- Przecież robię... - nie dokończyłam, bo w tym samym momencie Justin zasyczał z bólu i złapał mnie za nadgarstek. Jego uścisk był mocny, czułam się jak szmaciana lalka, która jest ściskana na odreagowanie gniewu. - Aua! Justin, puść, to boli! - mój nadgarstek został puszczony, a ja miałam zamiar opuścić łazienkę, ale Justin nie pozwolił mi na to, bo znów mocno złapał mnie za nadgarstek.
- Nie pozwoliłem ci odejść, nie skończyłaś!!!
- Skończyłam, puszczaj!!!!!! - próbowałam się wyrwać z jego uścisku, ale za każdym razem się wzmacniał, zaczęłam się wyrywać, ale po chwili tego pożałowałam. Dłoń Justina powędrowała na moją twarz.
- Nie skończyłaś - wysyczał w moją stronę z widoczną wściekłością w oczach, a nad moim ciałem strach zaczął przejmować kontrolę. Bałam się go, bałam się, że znów mnie uderzy. Kiedy mężczyzna raz podniesie rękę na kobietę to na pewno zrobi to po raz kolejny. Byłam tego dowodem, mój ojciec był tego dowodem. Bałam się, że historia z moim ojcem zatacza koło. Znów to samo?! Ja nie chcę po raz kolejny przechodzić przez takie samo piekło!!Drżącymi rękami wzięłam wacik, nasączyłam wodą utlenioną i powróciłam do przemywania jego ran. W głowie co chwila powracał mi widok Zayna, który bije Justina, a póżniej słowa, że bije Mellody. Przecież to niemożliwe, on nigdy... A to, że teraz cię uderzył to przypadek? - wredny głosik w mojej głowie, miał rację. Muszę to wyjaśnić, tylko na pewno nie teraz.
* ZAYN *
Wszedłem do domu Nialla i od razu zacząłem szukać blondyna z moją córką. Wszedłem głębiej i usłyszałem głos chłopaka: 18,19,20, szukam!, a po chwili wyszedł do przedpokoju.
- O! Zayn, już wróciłeś?
- Już, jest 23 - zaśmiałem się - A ty co robisz?
- Jak to co? Kazałeś zająć się dzieckiem to bawię sie z nią w chowanego, idę jej szukać, a ty lepiej idź się umyj, nie chcesz chyba żeby dziecko widziało krew na twoich rękach. - powiedział i oddalił się w głąb domu, a ja skierowałem się do łazienki. Kiedy z niej wychodziłem usłyszałem radosny śmiech Mellody dobiegający z salonu, na sam dźwięk jej śmiechu moje kąciki ust powędrowały do góry. Wszedłem do salonu i zauważyłem jak Niall łaskocze Mellody na kanapie. Zaśmiałem się i podeszłem do nich.
- Hej mała, jak tam? Fajnie było?
- Tjak - odpowiedziała radośnie i się do mnie przytuliła
- To co robiłaś z wujkiem?
- Glajam z pilke, balilam sie w cholanego i belka i lisowalam, zobiac - zeszła z moich kolan i podeszła do stołu, stanęła na paluszkach i ściągnęła z niego kartkę, by po chwili wrócić na kanapę i moje kolana. - Plosie, tjo dla ciebie - podała mi karton na którym byłem ja - tak sądze - i ona, a obok serduszka i kwiatuszki.
- Dziękuje - pocałowałem ją w czoło - Chyba jesteś śpiąca co? - zapytałem gdy mała przecierała oczka.
- Nje - odpowiedziała równocześnie ziewając
- A ja sądze, że tak. Jedziemy do domu
- Do mjamy?
- Nie, do mnie, do mamy pojedziesz jutro zgoda?
- Zgjoda - wziąłem ją na ręce i pożegnaliśmy się z blondynem.
* HARRY *
- Sam?! Gdzie jesteś?
- Tjutaj - chłopak wyszedł z kuchni trzymając na rękach mruczka
- Nigdy mi tak nie znikaj, ok?
- Tjak tjato
- To chodź, pokaże ci coś - wziąłem syna za rączke i poszedłem z nim na górę
- Co tjo?
- Zobaczysz - otworzyłem pokój i spojrzałem na synka. Jego oczy były wielkie, a usta uformowały się w
wielki uśmiechu
- Tjo dla mnie? - zapytał odrywając wzrok od swojego królestwa w moją stronę
- Tak
- Jeeeeeej - tylko tyle zdążyłęm usłyszeć, bo małego już nie było. Pobiegł do środka. Do swojego pokoju. Liam i Louis potrafią zdziałać cuda. Jeszcze 4 godziny temu, to był całkowicie zwykły pokój, a teraz należy on do mojego syna. Na podłodze jest mnóstwo zabawek, misków, pluszaków i innych rzeczy. Patrzyłem jak mój syn z zaciekawieniem podchodzi i ogląda wszystko, mały odwrócił się do mnie i uśmiechnął szeroko, a za nim się spostrzegłem doleciał do moich nóg i z całej siły się przytulił.
- Dekuje, kofam cie tjato - wziąłem go na ręce i przytuliłem
- Też cię kocham
* ROSE *
- Przykro mi, ale zaginięcie można zgłosić dopiero po 12 godzinach nieobecności - ten wysoki palant w mundurze zaczynał doprowadzać mnie do szaleństwa
- Po 12 godzinach?! Mówię panu do cholery jasnej, że dziecko mi zaginęło, zostało porwane - 4 letni chłopiec, a pan mi tu pierdzieli, że dopiero po 12 godzinach!!!!!!!!!!!???
- Niech się pani uspokoi, jest pani na komisariacie
- Mam to w dupie, gdzie jestem, chce znaleźć moje dziecko!!!!! - wykrzyczałam mu w twarz i wyszłam z tego zakichanego komisariatu, dlaczego? Bo przez telefon nikt nie chciał przyjąć zgłoszenie. Psy, jedne.
Usiadłam na krawężniku i ukryłam twarz w dłoniach płacząc. Emily nie odbiera, dziecko mi zaginęło - wszystko się wali. Poczułam wibracje telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i odczytałam smsa z nieznanego mi numeru.
" Mamjusiu, znaliazłem tatie! "
Jeszcze kilka razy czytałam wiadomość, miałam juz oddzwaniać na ten numer, kiedy ktoś zadzwonił, a na wyświetlaczu pisało "zastrzeżony".
- Halo?
- Witaj kochanie - ten głos, zachrypnięty i seksowny do granic możliwości, zamarłam
- Styles! Gdzie jest moje dziecko?
- Rose spokojnie, nic mu nie jest, Jest ze mną, z ojcem. Musimy porozmawiać, przyjedź na adres, który napiszę ci smsem - powiedział i się rozłączył, a ja jak idiotka wlepiałam wzrok w telefon, by po chwili wsiąść do samochodu i odjechać na wskazany adres.
* EMILY *
Zeszłam po cichu na dół, od dobrych 2 godzin siedziałam na górze. Musiałam wszystko przemyśleć, sytuacje z Zaynem, zachowanie Justina i słowa Zayna, które wryły się w moją głowę, w moje myśli. Justin siedział w salonie z piwem w ręce. Jest już po 1 w nocy i żadne z nas nie śpi, ja się zadręczam, a on spokojnie ogląda powtórkę meczu. Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie obok niego.
- Cześć skarbie, nie śpisz jeszcze - zapytał normalnym, spokojnym głosem, głosem Justina w którym się zakochałam.
- Nie jeszcze nie - wyciągnął w moją stronę dłoń, którą niepewnie chwyciłam i przyciągnął mnie do siebie, powodując, że się do niego przytuliłam. W tym momencie w ogóle nie przypominał tego Justina, którego widziałam w łazience.
- Dlaczego?
- Mam mętlik w głowie, za dużo rzeczy do przemyślenia
- Nie miałabyś tak, gdyby nie ten dupek - odpowiedział spokojnie popijając piwo i patrząc w telewizor. Podniosłam się i spojrzałam na niego.
- Dlaczego tak uważasz?
- No proszę cię, ten cham naopowiadał ci jakiś bajeczek, a ty głupia w to uwierzyłaś - jego ton głosu znacznie się podniósł, a ja zauważyłam, że się zaczął denerwować.
- Nie jestem głupia
- Nie?! Jeśli nie jesteś głupia to dlaczego wskoczyłaś mu do łóżka i dałaś sobie zrobić bachora, który tylko chce się bawić, płacze i jest nie grzeczna!!!!!!!!! - podniósł się z kanapy i odwrócił w moja stronę. W jego oczach panowała czysta wściekłość. Bałam się cokolwiek odpowiedzieć, w tym samym momencie w mojej głowie pojawił się obraz ojca, który tak samo na nas patrzył, kiedy chciał się wyżyć, ostatnim razem patrzył tak na mnie w ta pamiętną noc. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Przestań tak mówić
- Będę mówił co mi się podoba, a ty nie odzywaj się tak do mnie, bo dostaniesz drugi raz i nikt cię nie uratuje, nie ma twojej córeczki to ty możesz dostać. - kolejne słowa, która zaczęły odbijać się echem w mojej głowie. Czyli Zayn miał rację, po raz kolejny. Nie zwracając na nic uwagi wybiegłam z domu.
* ROSE *
Podjechałam pod wskazany adres. Zatrzymałam się pod domem, na którego widok zaniemówiłam, a moje
oczy się powiększyły. Ale co się dziwić, przecież handluje narkotykami to ma kase. Moje serce z każdym krokiem biło coraz szybciej, a w brzuchu zaczęły latać motylki. Reaguje jak nastolatka, przed randką. Nie powiem, bo jedna moja część cieszyła się ze spotkania z nim, a druga się tego bała. Co na to poradzić - kocham go, a tego uczucia nie da się od tak wywalić zwłaszcza jeśli ma się dziecko. Zapukałam do drzwi, a po chwili one się otworzyły, a przede mną stanął Harry.
- Hej - powiedział i przepuścił w drzwiach
- Gdzie mój syn?!
- Na górze, bawi się
- Chce go zobaczyć!
- Rose uspokój się, nic mu nie jest. - moja mina mówiła sama za siebie, nie wierzyłam mu - do cholery to mój syn nie byłbym w stanie mu nic zrobić!! Dobrze, jeśli chcesz to chodź - i skierowaliśmy się na górę. Otworzył jakieś drzwi, a to co tam zobaczyłam po raz kolejny spowodowało, że miałam szok wymalowany na twarzy.
- Mjamo, Mjamo - Sam podbiegł do mnie i się przytulił - Zjobac, tata mi go dał - wyrwał się z moich objęć i podbiegł do małego kotka, który wyglądał jak maskotka i wziął go na ręce. - Moziemy go zatsymać? Plosie, tata sie zgodił - powiedział i zrobił słodkie oczka, którym ciężko się oprzeć, ale czy on powiedział tata?
- Tata? - zapytałam Sam
- Tjak tjata - podbiegł go chłopaka, na co ten wziął go na ręce, a Sam się w niego wtulił. To jestem w kropce.
.............................................................................................................................................................
Dziękuje, dziękuje, dziękuje za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem. 38 - WOW, zaskakujecie mnie coraz bardziej. Dziękuje wam.
Jak wam się podoba? Zmieniam trochę bieg tej historii, ale główny wątek się utrzymuje więc jest dobrze. Długość odpowiada? Mam nadzieję, że się podoba. To co następny jutro? Też chcecie pomieszany czy konkretnie z jakąś parą? Macie do mnie jakieś pytania?
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
Rozdział 29 "Zginiesz!"
Dziękuje wam za te wszystkie komentarze, to mnie bardzo motywuje i nawet nie wiecie jak jestem wam wdzięczna. Ten rozdział dedykuje:
- Agucha - dziękuje ci za to, że komentujesz wszystkie rozdziały, jesteś extra
- zwariowana11 - twoje komentarze są zarąbiste, dziękuje
Jak na razie to tyle, teraz zapraszam na rozdział.
* ZAYN *
Zbiegłem po schodach na dół, kiedy wpadłem do salonu mój wzrok zatrzymał się na Mellody. Stała nad rozbitym już szklanym wazonem. Podszedłem do niej i ją przytuliłem, mała rozpłakała się w moich ramionach.
- Pseplasam, ja ne całam
- Hej, mała, ciiii, nic się nie stało, to tylko szklany wazon.
- Ale, ale ja go zbilam, ja nie całam, nie blij mnie, plosie - i jeszcze bardziej się rozpłakała. Wziąłem ją na ręce i usiadłem na kanapie. " Nie bij mnie"? Czy ona to właśnie powiedziała? Czy moje dziecko właśnie poprosiło mnie o to, żebym jej nie bił?
- Dlaczego miałbym cię zbić?
- Bo to zbilam - odpowiedziała cichutko pociągając nosem i wycierając go rączką i wtedy mój wzrok przykuł blado - fioletowy ślad na rączce małej.
- Mellody? A co tutaj masz?
- Nie, nie dotikaj - w jej małych oczkach pojawił się strach
- Ok, nie dotknę, ale powiesz mi? - zaprzeczyła główką - Ale obiecuje, że nic ci nie zrobię, zaufaj mi.
- Tio za to, ze bylam nie gzecna, od tiaty - moje oczy w tym momencie przypominały piłeczki ping pongowe. Nie potrafiłem nic z siebie wydusić, przytuliłem do siebie jeszcze mocniej małą
- A mama wie?
- Nje, tjata mi zablonil mówic mamje o tim - powiedziała i znów się we mnie wtuliła, a we mnie się zagotowało. Ten dupek ( nie użyje gorszych słów, chociaż powinnam, jak chcecie zastąpcie je sobie ) bije moją córkę, zabije gnoja.
* EMILY *
Po skończonej pracy pojechałam odebrać Mellody z przedszkola. Praca w sklepie nie jest moją wymarzoną., ale moją szefową jest znajoma więc mogę pracować tylko kilka godzin. Całe szczęście. W momencie kiedy wychodziłam z auta poczułam wibrację, komunikującą mi, że dostałam wiadomość. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zamarłam. ZAYN. Fajnie, samo jego imię powoduję, że mam dreszce na całym ciele. Otworzyłam wiadomość, a po chwili poczułam jak nogi się pode mną uginają.
" Jak mi zamkną drzwi to wejdę oknem. Nie chciałaś żebym spotkał się z córką to sam to zrobiłem. Jest ze mną, zawiadom tylko policję , to tego pożałujesz, tak jak i ten twój gach "
Serce mi stanęło, a ja przestałam oddychać. Wbiegłam do przedszkola.
- Przyszłam po Mellody
- Jak to? Przecież wujek ją ztąd odebrał jakąś godzinę temu.
- Wy jesteś debilkami czy co? Jak można dawać dziecko obcemu mężczyźnie!!!
- Ale pokazał nam pani podpis
- Ile lat żyjesz na tym świecie?
- 25
- I jeszcze nie wiem, że podpis można podrobić?!
- Zawiadomię policję - odezwała się druga przedszkolanka, która pojawiła się z nikąd
- Nie! Poradzę sobie, chyba wiem kto ją mógł zabrać - powiedziałam i wyszłam. Gdzie oni mogą być? Myśl, myśl. Nic mi nie przychodziło do głowy, więc postanowiłam do niego zadzwonić. Kiedy wybierałam numer, na ekranie pojawił mi się Justin. Odrzuciłam połączenie i zadzwoniłam do Zayna, ale ten nie odbierał. Zaczynałam się coraz bardziej bać.
* ZAYN*
- Niall, jesteś teraz zajęty? - spytałem kumpla
- Nie, nie robię nic konkretnego
- To zaraz u ciebie będe
- Spoko - i się rozłączyłem, wróciłem do salonu gdzie Mellody oglądała bajki. Po strachu i łzach nie było już śladu.
- Jedziemy mała - podeszłem do niej
- A gde?
- Do wujka Nialla
- Wujta Nilla?
- Tak, choć - wziąłem ją na ręce i poszedłem do auta.
Po 15 minutach byliśmy pod domem blondyna. Znów wziąłem małą na ręce i zadzwoniłem do drzwi. Po chwili otworzyły się, w nich stanął Niall.
- Siemasz Niall, to Mellody. Mellody to wujek Niall
- Cześć mała - powiedział blondyn, widziałem szok wymalowany w jego oczach, ale dobrze umiał grać
- Ceść - uśmiechając się, radośnie odpowiedziała Niallowi. Weszliśmy do salonu, posadziłem ją na kanapie i włączyłem bajki.
- Oglądaj, a my zaraz wrócimy.
- Ej stary, nie mówiłeś mi, że Emily pozwoliła ci się spotkać z córką
- Bo nie pozwoliła - odpowiedziałem uśmiechając się przy tym
- Co? Aaaa - do blondyna dopiero teraz wszystko dotarło
- Mam do ciebie sprawę
- Słucham
- Zajmij się nią przez jakąś godzinę
- Co? ja? A niby dlaczego?
- Bo ja mam muszę się z kimś rozprawić - moje zęby i pięść za samą myśl się zacisnęły
- Spoko, ale chociaż powiesz mi co się stało
- Musze zabić gacha Emily, ten gnój bije Mellody. A jak ją, to i Emily też może, a ja na to nie pozwolę.
- Jasne, zajmę się nią
- Masz naboje? - na moje pytanie blondyn się tylko uśmiechnął i wyszedł z kuchni, by po chwili wrócić z nabojami. - To ja lece, a ty się nią zajmi
- Jasne, leć tatuśku, tylko uważaj
- Ma sie rozumieć, nie pierwszy raz mam za zadanie kogoś kropnąć - odpowiedziałem, pożegnałem się z córką - szkoda, że ona o ty nie wie - i wyszedłem.
Szukanie tego gnoja zajęło mi dobre 40 minut, szczur pracuje w policji, czaicie to? Swoją pracę kończy za godzinę, zaparkowałem na przeciwko wyjścia, by mieć na wszystko oko i czekałem. Jest już wieczór, co mi ułatwia sprawę. Coraz mniej ludzi, mniej psów i mniej świadków. O odpowiedniej godzinie wyszedłem z auta i czekałem na niego za rogiem w ciemnej uliczce. Nie raz to już robiłem, więc i to będzie dla mnie bułka
z masłem. Widziałem jak wychodzi z budynku, więc zabawę czas zacząć. Odczekałem kilka minut i kiedy miał już przechodzić obok mnie złapałem go za bluzę od tyłu i wciągnąłem w uliczkę. Dostawiłem do ściany i moja pięść powędrowała do jego twarzy. Unieruchomiłem mu nogi, a oba nadgarstki złapałem w moją lewą
rękę. Jak na psa to jest mało wyszkolony.
- I co gnoju?! Zadowolony z siebie jesteś? - moja ręka tym razem powędrowała w jego brzuch co spowodowało, że ten zgiął się w pół, ale ja musiałem widzieć jak jeszcze bardziej cierpi. Pociągnąłem go za włosy do góry i rzuciłem całą siłą o ścinę.
- Zginiesz! Zatukę, nie masz prawa podnosić ręki na moją córkę - kopnąłem go w brzuch. Zamachnąłem się by zrobić to jeszcze raz gdy usłyszałem krzyk.
- Justin!!!!!! - odwróciłem się i ujrzałem zapłakaną Emily.
- No proszę, proszę kto tu przyszedł. Cześć kochanie - odezwałem się do dziewczyny, która podleciała do swojego chłopaka.
- Co, co co ty mu zrobiłeś, dlaczego?!!!!!!!
- Dlaczego?! Dlatego, że ten gnój bije moją córkę, należało mu się!! Ciesz sie, bo gdyby nie ona już dawno byś nie żył - powiedziałem i wyszedłem z tamtąd
...........................................................................................................................................................
Tadam! I jakie wrażenia? Miałam inne plany, ale zmieniłam odrobinę bieg histori. Jak wam sie podoba? Ja reakcja Zayna i jak myślicie co zrobi Emily?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Dobijecie i pokonacie swój rekord? 35 KOMENTARZY - DODAM ROZDZIAŁ JUTRO ŁĄCZĄC DALSZĄ HISTORIĘ ZAYNA Z EMILY I HARRY'EGO Z ROSE. Uda wam sie? Wierze w was. Dziękuje jeszcze raz za wszystkie komentarze bo dodajecie je od siebie co dla mnie jest bardzo ważne bo nawet jak będzie 5 komentarzy to dodam następny, więc dziękuje.
- Agucha - dziękuje ci za to, że komentujesz wszystkie rozdziały, jesteś extra
- zwariowana11 - twoje komentarze są zarąbiste, dziękuje
Jak na razie to tyle, teraz zapraszam na rozdział.
* ZAYN *
Zbiegłem po schodach na dół, kiedy wpadłem do salonu mój wzrok zatrzymał się na Mellody. Stała nad rozbitym już szklanym wazonem. Podszedłem do niej i ją przytuliłem, mała rozpłakała się w moich ramionach.
- Pseplasam, ja ne całam
- Hej, mała, ciiii, nic się nie stało, to tylko szklany wazon.
- Ale, ale ja go zbilam, ja nie całam, nie blij mnie, plosie - i jeszcze bardziej się rozpłakała. Wziąłem ją na ręce i usiadłem na kanapie. " Nie bij mnie"? Czy ona to właśnie powiedziała? Czy moje dziecko właśnie poprosiło mnie o to, żebym jej nie bił?
- Dlaczego miałbym cię zbić?
- Bo to zbilam - odpowiedziała cichutko pociągając nosem i wycierając go rączką i wtedy mój wzrok przykuł blado - fioletowy ślad na rączce małej.
- Mellody? A co tutaj masz?
- Nie, nie dotikaj - w jej małych oczkach pojawił się strach
- Ok, nie dotknę, ale powiesz mi? - zaprzeczyła główką - Ale obiecuje, że nic ci nie zrobię, zaufaj mi.
- Tio za to, ze bylam nie gzecna, od tiaty - moje oczy w tym momencie przypominały piłeczki ping pongowe. Nie potrafiłem nic z siebie wydusić, przytuliłem do siebie jeszcze mocniej małą
- A mama wie?
- Nje, tjata mi zablonil mówic mamje o tim - powiedziała i znów się we mnie wtuliła, a we mnie się zagotowało. Ten dupek ( nie użyje gorszych słów, chociaż powinnam, jak chcecie zastąpcie je sobie ) bije moją córkę, zabije gnoja.
* EMILY *
Po skończonej pracy pojechałam odebrać Mellody z przedszkola. Praca w sklepie nie jest moją wymarzoną., ale moją szefową jest znajoma więc mogę pracować tylko kilka godzin. Całe szczęście. W momencie kiedy wychodziłam z auta poczułam wibrację, komunikującą mi, że dostałam wiadomość. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zamarłam. ZAYN. Fajnie, samo jego imię powoduję, że mam dreszce na całym ciele. Otworzyłam wiadomość, a po chwili poczułam jak nogi się pode mną uginają.
" Jak mi zamkną drzwi to wejdę oknem. Nie chciałaś żebym spotkał się z córką to sam to zrobiłem. Jest ze mną, zawiadom tylko policję , to tego pożałujesz, tak jak i ten twój gach "
Serce mi stanęło, a ja przestałam oddychać. Wbiegłam do przedszkola.
- Przyszłam po Mellody
- Jak to? Przecież wujek ją ztąd odebrał jakąś godzinę temu.
- Wy jesteś debilkami czy co? Jak można dawać dziecko obcemu mężczyźnie!!!
- Ale pokazał nam pani podpis
- Ile lat żyjesz na tym świecie?
- 25
- I jeszcze nie wiem, że podpis można podrobić?!
- Zawiadomię policję - odezwała się druga przedszkolanka, która pojawiła się z nikąd
- Nie! Poradzę sobie, chyba wiem kto ją mógł zabrać - powiedziałam i wyszłam. Gdzie oni mogą być? Myśl, myśl. Nic mi nie przychodziło do głowy, więc postanowiłam do niego zadzwonić. Kiedy wybierałam numer, na ekranie pojawił mi się Justin. Odrzuciłam połączenie i zadzwoniłam do Zayna, ale ten nie odbierał. Zaczynałam się coraz bardziej bać.
* ZAYN*
- Niall, jesteś teraz zajęty? - spytałem kumpla
- Nie, nie robię nic konkretnego
- To zaraz u ciebie będe
- Spoko - i się rozłączyłem, wróciłem do salonu gdzie Mellody oglądała bajki. Po strachu i łzach nie było już śladu.
- Jedziemy mała - podeszłem do niej
- A gde?
- Do wujka Nialla
- Wujta Nilla?
- Tak, choć - wziąłem ją na ręce i poszedłem do auta.
Po 15 minutach byliśmy pod domem blondyna. Znów wziąłem małą na ręce i zadzwoniłem do drzwi. Po chwili otworzyły się, w nich stanął Niall.
- Siemasz Niall, to Mellody. Mellody to wujek Niall
- Cześć mała - powiedział blondyn, widziałem szok wymalowany w jego oczach, ale dobrze umiał grać
- Ceść - uśmiechając się, radośnie odpowiedziała Niallowi. Weszliśmy do salonu, posadziłem ją na kanapie i włączyłem bajki.
- Oglądaj, a my zaraz wrócimy.
- Ej stary, nie mówiłeś mi, że Emily pozwoliła ci się spotkać z córką
- Bo nie pozwoliła - odpowiedziałem uśmiechając się przy tym
- Co? Aaaa - do blondyna dopiero teraz wszystko dotarło
- Mam do ciebie sprawę
- Słucham
- Zajmij się nią przez jakąś godzinę
- Co? ja? A niby dlaczego?
- Bo ja mam muszę się z kimś rozprawić - moje zęby i pięść za samą myśl się zacisnęły
- Spoko, ale chociaż powiesz mi co się stało
- Musze zabić gacha Emily, ten gnój bije Mellody. A jak ją, to i Emily też może, a ja na to nie pozwolę.
- Jasne, zajmę się nią
- Masz naboje? - na moje pytanie blondyn się tylko uśmiechnął i wyszedł z kuchni, by po chwili wrócić z nabojami. - To ja lece, a ty się nią zajmi
- Jasne, leć tatuśku, tylko uważaj
- Ma sie rozumieć, nie pierwszy raz mam za zadanie kogoś kropnąć - odpowiedziałem, pożegnałem się z córką - szkoda, że ona o ty nie wie - i wyszedłem.
Szukanie tego gnoja zajęło mi dobre 40 minut, szczur pracuje w policji, czaicie to? Swoją pracę kończy za godzinę, zaparkowałem na przeciwko wyjścia, by mieć na wszystko oko i czekałem. Jest już wieczór, co mi ułatwia sprawę. Coraz mniej ludzi, mniej psów i mniej świadków. O odpowiedniej godzinie wyszedłem z auta i czekałem na niego za rogiem w ciemnej uliczce. Nie raz to już robiłem, więc i to będzie dla mnie bułka
z masłem. Widziałem jak wychodzi z budynku, więc zabawę czas zacząć. Odczekałem kilka minut i kiedy miał już przechodzić obok mnie złapałem go za bluzę od tyłu i wciągnąłem w uliczkę. Dostawiłem do ściany i moja pięść powędrowała do jego twarzy. Unieruchomiłem mu nogi, a oba nadgarstki złapałem w moją lewą
rękę. Jak na psa to jest mało wyszkolony.
- I co gnoju?! Zadowolony z siebie jesteś? - moja ręka tym razem powędrowała w jego brzuch co spowodowało, że ten zgiął się w pół, ale ja musiałem widzieć jak jeszcze bardziej cierpi. Pociągnąłem go za włosy do góry i rzuciłem całą siłą o ścinę.
- Zginiesz! Zatukę, nie masz prawa podnosić ręki na moją córkę - kopnąłem go w brzuch. Zamachnąłem się by zrobić to jeszcze raz gdy usłyszałem krzyk.
- Justin!!!!!! - odwróciłem się i ujrzałem zapłakaną Emily.
- No proszę, proszę kto tu przyszedł. Cześć kochanie - odezwałem się do dziewczyny, która podleciała do swojego chłopaka.
- Co, co co ty mu zrobiłeś, dlaczego?!!!!!!!
- Dlaczego?! Dlatego, że ten gnój bije moją córkę, należało mu się!! Ciesz sie, bo gdyby nie ona już dawno byś nie żył - powiedziałem i wyszedłem z tamtąd
...........................................................................................................................................................
Tadam! I jakie wrażenia? Miałam inne plany, ale zmieniłam odrobinę bieg histori. Jak wam sie podoba? Ja reakcja Zayna i jak myślicie co zrobi Emily?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Dobijecie i pokonacie swój rekord? 35 KOMENTARZY - DODAM ROZDZIAŁ JUTRO ŁĄCZĄC DALSZĄ HISTORIĘ ZAYNA Z EMILY I HARRY'EGO Z ROSE. Uda wam sie? Wierze w was. Dziękuje jeszcze raz za wszystkie komentarze bo dodajecie je od siebie co dla mnie jest bardzo ważne bo nawet jak będzie 5 komentarzy to dodam następny, więc dziękuje.
sobota, 10 sierpnia 2013
Rozdział 28 "Nie cesz mnie"
JEST KRÓTKI ZA CO BARDZO WAS PRZEPRASZAM, ALE MUSIAŁAM, BYŁO ZA DUŻO RZECZY, A AKCJA DZIAŁĄ BY SIĘ ZA SZYBKO, WYBACZCIE i przeczytajcie notke pod rozdziałem
*HARRY*
Moja mina mówiła sama za siebie. Wyrażała szok. Miałem już coś odpowiedzieć małemu, kiedy przypomniałem sobie o wszystkim.
- Nie jestem twoim tatą, czego chcesz!! - warknąłem w stronę chłopca. Jego oczy jak za dotknięciem magicznej różdżki zmieniły swój wygląd. Radość i iskierki zamienił strach, smutek i łzy, które pojawiały się i płynęły po jego dziecięcej twarzyczce. Nagle Sam przytulił się do mojej nogi i coraz bardziej zaczął płakać.
- Tatusiu, prosie zostań moim tiatą - zaczął błagać zapłakany, wczepiając się coraz bardziej w moją nogę.
- Nie jestem twoim tatą, zrozum to - próbowałem za wszelką cenę nie dać się złamać i być twardym. Złapałem go za malutkie ramiona i próbowałem odczepić go, odsunąć ode mnie, na chwilę się to udało, ale później mały jeszcze mocniej, kurczowo złapał się mojej nogi.
- Plosie, nie zostawiaj mnie tatiusiu - mały błagał i płakał. Coraz mocniej ściskał moją nogę, podniósł swoją małą główkę w moją stronę - Plosie - powiedział, a ja zobaczyłem w jego oczach łzy przepełnione bólem, smutkiem i potrzebą. Oczy w których powinny być iskierki radości teraz są przepełnione łzami i to przeze mnie. Właśnie w tej chwili coś we mnie pękło. Poczułem jak w moich oczach gromadzą się łzy, maska twardziela została rozbita. To mój syn, tylko mój. Potrzebuje mnie, a ja jego. Nie mogę pozwolić by mu się coś stało, by cierpiał - zwłaszcza przeze mnie. Wysiadłem z samochodu, powodując, że mały był zmuszony
mnie puścić. Ukucnąłem przed nim, stał ze spuszczoną główką, a jego łzy skapywały na ziemię. Podniosłem jego główkę, by na mnie spojrzał.
- Nie cesz mnie - te słowa spowodowały, że moje serce zaczęło się rozpadać, a ja utwierdziłem się w tym, że to na prawdę mój syn. Moim obowiązkiem jest zajęcie się nim.
- Chcę - wyszeptałem, ale mały to usłyszał i już po chwili zawiesił swoje rączki na mojej szyji i wtulił się w moje ciało. Dla mnie ta chwila mogłaby trwać wiecznie. W końcu poczułem, że jedna dziura w moim serce została zapełniona. Byliśmy tak przytuleni dobrą chwilę, odsunąłem małego delikatnie od siebie. Z jego oczu pomału przestawały płynąć łzy, a smutek ustępował radości.
- Powinieneś iść już chyba do mamy - te słowa z trudem przeszły mi przez gardło
- Nje zostjawiaj mnie
- Nie zostawię cię, od teraz juz zawsze z tobą będę - na moje słowa na twarzy Sama pojawił się wielki uśmiech, a po chwili znów się we mnie wtulił.
- Nie odpuścisz, co? - na moje pytanie Sam odpowiedział kiwając głową na "nie" - W takim razie jedziemy - powiedziałem i wziąłem małego na ręce, otworzyłem drzwi od samochodu, posadziłem i zapiąłem pasami. Usiadłem na fotelu kierowcy i odpaliłem silnik.
- Gdzie jedemy? - spytał wlepiając swoje małe, zielone oczka we mnie
- Pomyślałem, że masz ochotę na lody - powiedziałem, a kąciki ust chłopczyka podniosły się do góry i utworzyły szeroki uśmiech. Po łzach nie było już śladu.
- Tjak! - wykrzyknął i zaklaskał radośnie w rączki
* ROSE*
Nigdy nie myślałam, że rozmowa ze Stylesem będzie tak wyczerpująca. Ale to nie była rozmowa, to nawet nie była głośna wymiana myśli to była głośna kłótnia. Usiadłam na kanapie i ukryłam twarz w dłoniach pozwalając żeby łzy wydostały się z moich oczu. Czy to musi być takiego trudno? Czu można kogoś kochać, a jednocześnie nienawidzić? W moim przypadku chyba tak. Nienawidzę i boję się Stylesa, ale jakaś część mnie nadal go kocha i ciągnie do niego. To normalne? Co ja mam w ten sytuacja zrobić? Wstałam i skierowałam się do kuchni, muszę się czegoś napić. Otworzyłam lodówkę: woda, sok, oranżada - zero alkoholu i jak tu myśleć?! Mój wybór padł na sok. Wyjęłam szklankę i już po chwili pomarańczowy napój był w szklance. Chyba dzień dzisiejszy jest już skończony, nie dam rady dzisiaj myśleć o niczym innym. Spojrzałam na zlew i zauważyłam kubeczek Sama, to przypomniało mi o tym, że miałam do niego pójść. Odłożyłam wypita szklankę do zlewu i skierowałam się w stronę pokoju Sama.
- Sam? - zapytałam otwierając drzwi, ale odpowiedziała mi głucha cisza. - Sam?! - nic, w pokoju pusto, w łazience, nie ma go? Zbiegłam na dół i dopiero teraz dostrzegłam, że tylnie drzwi są otwarte, zapomniałam ich zamknąć! Wybiegłam, ale ani śladu mojego synka!
- Sam?!! - mój głos zaczął się łamać, a łzy po raz kolejny zaczęły spływać po moich policzkach. Strach zaczął rozchodzić się po moim wnętrzu. Gdzie on może być? Nie mógł uciec, a Styles już dawno pojechał. Właśnie Harry. Wyjęłam komórkę i wykręciłam numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Świnia nie odbiera. A co jeśli to nie on i ktoś inny porwał moje dziecko? Przecież sam go nie chciał. Wbiegłam z powrotem do domu i zadzwoniłam do Emily i na policję, może chociaż oni mi pomogą.
.....................................................................................................................................................
Oto nowy rozdział. Wiem, że krótki za co przepraszam, ale musi taki być ze względu na rozwijanie się akcji, za dużo bym wam napisała w jednym, a akcja musi się jakoś rozwijać. A więc mam nadzieję, że się podoba i niektóre z was się popłakały przy Harrym i Samie. Mnie osobiście bardzo się podoba ten rozdział i mam nadzieję, że wam też.
KOMENTUJCIE - DLA WAS TO MOMENT, A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA
( ALE BŁAGAM NIECH JEDNA OSOBA NIE PISZE KILKU KOMENTARZY, BO TO SIĘ MIJA Z CELEM, MOŻE BYĆ MNIEJ, ALE ŻEBY KOMENTARZE BYŁY SZCZERE I Z SERCA :D ) Macie do mnie jakieś pytania? Napiszcie w komentarzu a ja w specjalnym poscie już następnym na nie odpowiem. Może chcecie wiedzieć coś o mnie albo o bohaterach czy ich sie zapytać to zapraszam. Z chęcią poodpowiadam na wasze pytania bo napisze post w którym będą odpowiedzi na zadane pytania i trochę spraw organizacyjnych. Muszę wszystko ogarnąć więc nie bójcie sie i pytanie - czekam :D
*HARRY*
Moja mina mówiła sama za siebie. Wyrażała szok. Miałem już coś odpowiedzieć małemu, kiedy przypomniałem sobie o wszystkim.
- Nie jestem twoim tatą, czego chcesz!! - warknąłem w stronę chłopca. Jego oczy jak za dotknięciem magicznej różdżki zmieniły swój wygląd. Radość i iskierki zamienił strach, smutek i łzy, które pojawiały się i płynęły po jego dziecięcej twarzyczce. Nagle Sam przytulił się do mojej nogi i coraz bardziej zaczął płakać.
- Tatusiu, prosie zostań moim tiatą - zaczął błagać zapłakany, wczepiając się coraz bardziej w moją nogę.
- Nie jestem twoim tatą, zrozum to - próbowałem za wszelką cenę nie dać się złamać i być twardym. Złapałem go za malutkie ramiona i próbowałem odczepić go, odsunąć ode mnie, na chwilę się to udało, ale później mały jeszcze mocniej, kurczowo złapał się mojej nogi.
- Plosie, nie zostawiaj mnie tatiusiu - mały błagał i płakał. Coraz mocniej ściskał moją nogę, podniósł swoją małą główkę w moją stronę - Plosie - powiedział, a ja zobaczyłem w jego oczach łzy przepełnione bólem, smutkiem i potrzebą. Oczy w których powinny być iskierki radości teraz są przepełnione łzami i to przeze mnie. Właśnie w tej chwili coś we mnie pękło. Poczułem jak w moich oczach gromadzą się łzy, maska twardziela została rozbita. To mój syn, tylko mój. Potrzebuje mnie, a ja jego. Nie mogę pozwolić by mu się coś stało, by cierpiał - zwłaszcza przeze mnie. Wysiadłem z samochodu, powodując, że mały był zmuszony
mnie puścić. Ukucnąłem przed nim, stał ze spuszczoną główką, a jego łzy skapywały na ziemię. Podniosłem jego główkę, by na mnie spojrzał.
- Nie cesz mnie - te słowa spowodowały, że moje serce zaczęło się rozpadać, a ja utwierdziłem się w tym, że to na prawdę mój syn. Moim obowiązkiem jest zajęcie się nim.
- Chcę - wyszeptałem, ale mały to usłyszał i już po chwili zawiesił swoje rączki na mojej szyji i wtulił się w moje ciało. Dla mnie ta chwila mogłaby trwać wiecznie. W końcu poczułem, że jedna dziura w moim serce została zapełniona. Byliśmy tak przytuleni dobrą chwilę, odsunąłem małego delikatnie od siebie. Z jego oczu pomału przestawały płynąć łzy, a smutek ustępował radości.
- Powinieneś iść już chyba do mamy - te słowa z trudem przeszły mi przez gardło
- Nje zostjawiaj mnie
- Nie zostawię cię, od teraz juz zawsze z tobą będę - na moje słowa na twarzy Sama pojawił się wielki uśmiech, a po chwili znów się we mnie wtulił.
- Nie odpuścisz, co? - na moje pytanie Sam odpowiedział kiwając głową na "nie" - W takim razie jedziemy - powiedziałem i wziąłem małego na ręce, otworzyłem drzwi od samochodu, posadziłem i zapiąłem pasami. Usiadłem na fotelu kierowcy i odpaliłem silnik.
- Gdzie jedemy? - spytał wlepiając swoje małe, zielone oczka we mnie
- Pomyślałem, że masz ochotę na lody - powiedziałem, a kąciki ust chłopczyka podniosły się do góry i utworzyły szeroki uśmiech. Po łzach nie było już śladu.
- Tjak! - wykrzyknął i zaklaskał radośnie w rączki
* ROSE*
Nigdy nie myślałam, że rozmowa ze Stylesem będzie tak wyczerpująca. Ale to nie była rozmowa, to nawet nie była głośna wymiana myśli to była głośna kłótnia. Usiadłam na kanapie i ukryłam twarz w dłoniach pozwalając żeby łzy wydostały się z moich oczu. Czy to musi być takiego trudno? Czu można kogoś kochać, a jednocześnie nienawidzić? W moim przypadku chyba tak. Nienawidzę i boję się Stylesa, ale jakaś część mnie nadal go kocha i ciągnie do niego. To normalne? Co ja mam w ten sytuacja zrobić? Wstałam i skierowałam się do kuchni, muszę się czegoś napić. Otworzyłam lodówkę: woda, sok, oranżada - zero alkoholu i jak tu myśleć?! Mój wybór padł na sok. Wyjęłam szklankę i już po chwili pomarańczowy napój był w szklance. Chyba dzień dzisiejszy jest już skończony, nie dam rady dzisiaj myśleć o niczym innym. Spojrzałam na zlew i zauważyłam kubeczek Sama, to przypomniało mi o tym, że miałam do niego pójść. Odłożyłam wypita szklankę do zlewu i skierowałam się w stronę pokoju Sama.
- Sam? - zapytałam otwierając drzwi, ale odpowiedziała mi głucha cisza. - Sam?! - nic, w pokoju pusto, w łazience, nie ma go? Zbiegłam na dół i dopiero teraz dostrzegłam, że tylnie drzwi są otwarte, zapomniałam ich zamknąć! Wybiegłam, ale ani śladu mojego synka!
- Sam?!! - mój głos zaczął się łamać, a łzy po raz kolejny zaczęły spływać po moich policzkach. Strach zaczął rozchodzić się po moim wnętrzu. Gdzie on może być? Nie mógł uciec, a Styles już dawno pojechał. Właśnie Harry. Wyjęłam komórkę i wykręciłam numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Świnia nie odbiera. A co jeśli to nie on i ktoś inny porwał moje dziecko? Przecież sam go nie chciał. Wbiegłam z powrotem do domu i zadzwoniłam do Emily i na policję, może chociaż oni mi pomogą.
.....................................................................................................................................................
Oto nowy rozdział. Wiem, że krótki za co przepraszam, ale musi taki być ze względu na rozwijanie się akcji, za dużo bym wam napisała w jednym, a akcja musi się jakoś rozwijać. A więc mam nadzieję, że się podoba i niektóre z was się popłakały przy Harrym i Samie. Mnie osobiście bardzo się podoba ten rozdział i mam nadzieję, że wam też.
KOMENTUJCIE - DLA WAS TO MOMENT, A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA
( ALE BŁAGAM NIECH JEDNA OSOBA NIE PISZE KILKU KOMENTARZY, BO TO SIĘ MIJA Z CELEM, MOŻE BYĆ MNIEJ, ALE ŻEBY KOMENTARZE BYŁY SZCZERE I Z SERCA :D ) Macie do mnie jakieś pytania? Napiszcie w komentarzu a ja w specjalnym poscie już następnym na nie odpowiem. Może chcecie wiedzieć coś o mnie albo o bohaterach czy ich sie zapytać to zapraszam. Z chęcią poodpowiadam na wasze pytania bo napisze post w którym będą odpowiedzi na zadane pytania i trochę spraw organizacyjnych. Muszę wszystko ogarnąć więc nie bójcie sie i pytanie - czekam :D
piątek, 9 sierpnia 2013
Rozdział 27 "Nie! Zostaw nas w spokoju"
* ZAYN *
Od paru dni siedziałem w domu albo błąkałem się po mieście kompletnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Codziennie sprawdzałem z Niallem klientów, czy któryś nie zalega, wieczorami jeżdziliśmy sprzedawać towar, rano liczyliśmy kase, a nocami boksowałem, to był mój jedyny sposób na odreagowanie. Codzinnie moje myśli zajęte były tylko Emily i Mellody. Analizowałem swoje błędy i starałem się znaleźć wyjście z tej
beznadziejnej sytuacji. Ale pewnego dni przypomniałem sobie słowa Liama " Kiedy nie ma wejścia drzwiami, zawsze pozostaje okno" i w mojej sytuacji te słowa pasowały jak ulał. Odszukałem numer telefonu do Emily i postanowiłem zadzwonić. Jeden sygnał, drugi, za trzecim odebrała.
- Halo
- Cześć słoneczko - nie wiem czemu, ale kiedy usłyszałem jej głos, kąciki moich ust natychmiastowo poszły w górę.
- Yyyyy kto mówi?
- Jak to kto? Ten od którego uciekłaś, ojciec twojej córki
- Zayn? Czego chcesz?! - natychmiastowo można było usłyszeć zmianę w jej głosie - ze spokojnego na zły i zdenerwowany
- Jak to czego, chcę się spotkać z moją córką i przy okazij z tobą
- Mówiłam ci już żebyś zostawił nas w spokoju
- Nie obiło mi się coś takiego o uszy, to co kiedy mogę wpaść?
- Odczep się Zayn, nie pozwolę ci się z nią spotkać
- Jestem jej ojcem, mam prawo
- Nie masz żadnych praw i Zostaw nas w spokoju, albo zadzwonie po policje! - wykrzyczała do słuchawki i się rozłączyła. No nic, właśnie zamknęli mi drzwi, ale pozostało okno. Poszedłem do biblioteki i odszukałem akta Emily, znalazłem w nich potrzebny adres i ruszyłem.
* EMILY *
Telefon od Zayna bardzo mnie zdenerwował. Myślałam, że już odpuścił. Zaczynam się go bać, skąd on do cholery ma mój numer? Czuje się jak na kolejce górskiej, kiedy mi się wydaje, że jest już w porządku, zawsze spadam w dół i jest na nowo żle. Moje myśli przerwała Mellody, która weszła do pokoju trzymając swojego misia.
- Jeśtem jus gotowa - powiedziała i stanęła na przeciwko mnie
- Kochanie jesteś tego pewna - odpowiedziałam ze śmiechem
- Tjak, a co?
- Chcesz iść do przedszkola z piżamie
- Ups - powiedziała i wybiegła, ale po chwili wróciła - Pomiozes?
- Tak kochanie - i poszłyśmy do jej pokoju. Założyłam jej sukienkę w kwiatki i zeszłyśmy na dół do samochodu. Po 10 minutach byłyśmy na miejscu. Zaprowadziłam ją do sali.
- To kochanie mama wróci po ciebie za 4 godzinki, dobrze
- Tjak
- To baw się, tylko bądź grzeczna
- Mjamo ja ziawse jestem gzecna - pocałowałam ją i wyszłam
* ZAYN *
Kiedy podjechałem po budynek była 12, czyli godzina póżniej od mojej rozmowy z Emily, to chyba wystarczający czas. Zgasiłem samochód i wysiadłem, kierując się na drugą stronę.
- Dzień dobry - powiedziałem kiedy wszedłem na teren przedszkola
- Dzień dobry, mogę w czymś pomóc - spytała młoda blondynka, jak mniemam jedna z opiekunek
- Tak, jestem bratem Emily Carter, siostra prosiła mnie żebym wcześniej przyjechał i zabrał Mellody. - kłamstwa szły mi wspaniale, więc nie powinno być problemu
- Oczywiście, a mogłabym spytać czy ma pan może to na kartce z podpisem pani Carter, nie możemy tak na słowo dać panu dziecko
- Ależ oczywiście - odpowiedziałem i podałem jej kartkę z podrobionym pismem i podpisem Emily, ten Niall to jednak ma głowe.
- Zaraz przyprowadzę Mellody - i zniknęła za drzwiami jednej z sal, by po chwili przyprowadzić moją
córkę
- Cześć mała, pamiętasz mnie? - na moje pytanie mała pokiwała tylko główką, modliłem się żeby tylko ona wszystkiego nie zepsuła - Jestem Zayn, twoja mama prosiła mnie żebym cię zabrał na małe zakupy, co ty na to? - na słowo zakupy, na jej małej buźce pojawił się wielki uśmiech i znów pokiwała twierdząco główką. - To chodź - ubrałem ją i wyszliśmy z terenu przedszkola.
- Najpierw musimy pojechać do mnie, bo czegoś zapomniałem, ale zaraz potem pojedziemy na zakupy, może być, mała - spytałem kiedy już byliśmy z aucie
- Tjak - widać było, że już się rozlużniła, bałem się, że będzie się mnie bała, albo będzie spięta, ale nie. Przez całą drogę śmiała się, podśpiewywała i mi opowiadała jakieś historie. Kiedy dojechaliśmy, wziąłem ją na ręce i weszliśmy do mojego domu.
- Poczekaj tutaj, ja zaraz wracam - posadziłem ją w salonie, a sam skierowałem się do gabinetu. Wziąłem potrzebne rzeczy i napisałem wszystko w komórce. Nie zmieniałem numeru, bo po co? I tak będzie wiadomo. Nacisnąłem wyślij i już miałem wychodzić kiedy usłyszałem huk dochodzący z salonu.
..........................................................................................................................................
Hej! Dodaje wam dzisiaj burzowy rozdział. Nie ma Harrego, jest Zayn, ale nie martwcie się, sytuacja z Harrym i Samem wyjaśnij się w następnym rozdziale, a teraz powrót. Jak wam się podoba? Spodziewałyście się, że Zayn będzie zdolny do porwania własnej córki? I co takiego jeszcze zrobił?
PROSZE KOMENTUJCIE, DLA WAS TO MOMENT, A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA
Za długość rozdziału i wszelkie błędy przepraszam.
Zapraszam na moje konto na twitterze: @Kara3591
Od paru dni siedziałem w domu albo błąkałem się po mieście kompletnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Codziennie sprawdzałem z Niallem klientów, czy któryś nie zalega, wieczorami jeżdziliśmy sprzedawać towar, rano liczyliśmy kase, a nocami boksowałem, to był mój jedyny sposób na odreagowanie. Codzinnie moje myśli zajęte były tylko Emily i Mellody. Analizowałem swoje błędy i starałem się znaleźć wyjście z tej
beznadziejnej sytuacji. Ale pewnego dni przypomniałem sobie słowa Liama " Kiedy nie ma wejścia drzwiami, zawsze pozostaje okno" i w mojej sytuacji te słowa pasowały jak ulał. Odszukałem numer telefonu do Emily i postanowiłem zadzwonić. Jeden sygnał, drugi, za trzecim odebrała.
- Halo
- Cześć słoneczko - nie wiem czemu, ale kiedy usłyszałem jej głos, kąciki moich ust natychmiastowo poszły w górę.
- Yyyyy kto mówi?
- Jak to kto? Ten od którego uciekłaś, ojciec twojej córki
- Zayn? Czego chcesz?! - natychmiastowo można było usłyszeć zmianę w jej głosie - ze spokojnego na zły i zdenerwowany
- Jak to czego, chcę się spotkać z moją córką i przy okazij z tobą
- Mówiłam ci już żebyś zostawił nas w spokoju
- Nie obiło mi się coś takiego o uszy, to co kiedy mogę wpaść?
- Odczep się Zayn, nie pozwolę ci się z nią spotkać
- Jestem jej ojcem, mam prawo
- Nie masz żadnych praw i Zostaw nas w spokoju, albo zadzwonie po policje! - wykrzyczała do słuchawki i się rozłączyła. No nic, właśnie zamknęli mi drzwi, ale pozostało okno. Poszedłem do biblioteki i odszukałem akta Emily, znalazłem w nich potrzebny adres i ruszyłem.
* EMILY *
Telefon od Zayna bardzo mnie zdenerwował. Myślałam, że już odpuścił. Zaczynam się go bać, skąd on do cholery ma mój numer? Czuje się jak na kolejce górskiej, kiedy mi się wydaje, że jest już w porządku, zawsze spadam w dół i jest na nowo żle. Moje myśli przerwała Mellody, która weszła do pokoju trzymając swojego misia.
- Jeśtem jus gotowa - powiedziała i stanęła na przeciwko mnie
- Kochanie jesteś tego pewna - odpowiedziałam ze śmiechem
- Tjak, a co?
- Chcesz iść do przedszkola z piżamie
- Ups - powiedziała i wybiegła, ale po chwili wróciła - Pomiozes?
- Tak kochanie - i poszłyśmy do jej pokoju. Założyłam jej sukienkę w kwiatki i zeszłyśmy na dół do samochodu. Po 10 minutach byłyśmy na miejscu. Zaprowadziłam ją do sali.
- To kochanie mama wróci po ciebie za 4 godzinki, dobrze
- Tjak
- To baw się, tylko bądź grzeczna
- Mjamo ja ziawse jestem gzecna - pocałowałam ją i wyszłam
* ZAYN *
Kiedy podjechałem po budynek była 12, czyli godzina póżniej od mojej rozmowy z Emily, to chyba wystarczający czas. Zgasiłem samochód i wysiadłem, kierując się na drugą stronę.
- Dzień dobry - powiedziałem kiedy wszedłem na teren przedszkola
- Dzień dobry, mogę w czymś pomóc - spytała młoda blondynka, jak mniemam jedna z opiekunek
- Tak, jestem bratem Emily Carter, siostra prosiła mnie żebym wcześniej przyjechał i zabrał Mellody. - kłamstwa szły mi wspaniale, więc nie powinno być problemu
- Oczywiście, a mogłabym spytać czy ma pan może to na kartce z podpisem pani Carter, nie możemy tak na słowo dać panu dziecko
- Ależ oczywiście - odpowiedziałem i podałem jej kartkę z podrobionym pismem i podpisem Emily, ten Niall to jednak ma głowe.
- Zaraz przyprowadzę Mellody - i zniknęła za drzwiami jednej z sal, by po chwili przyprowadzić moją
córkę
- Cześć mała, pamiętasz mnie? - na moje pytanie mała pokiwała tylko główką, modliłem się żeby tylko ona wszystkiego nie zepsuła - Jestem Zayn, twoja mama prosiła mnie żebym cię zabrał na małe zakupy, co ty na to? - na słowo zakupy, na jej małej buźce pojawił się wielki uśmiech i znów pokiwała twierdząco główką. - To chodź - ubrałem ją i wyszliśmy z terenu przedszkola.
- Najpierw musimy pojechać do mnie, bo czegoś zapomniałem, ale zaraz potem pojedziemy na zakupy, może być, mała - spytałem kiedy już byliśmy z aucie
- Tjak - widać było, że już się rozlużniła, bałem się, że będzie się mnie bała, albo będzie spięta, ale nie. Przez całą drogę śmiała się, podśpiewywała i mi opowiadała jakieś historie. Kiedy dojechaliśmy, wziąłem ją na ręce i weszliśmy do mojego domu.
- Poczekaj tutaj, ja zaraz wracam - posadziłem ją w salonie, a sam skierowałem się do gabinetu. Wziąłem potrzebne rzeczy i napisałem wszystko w komórce. Nie zmieniałem numeru, bo po co? I tak będzie wiadomo. Nacisnąłem wyślij i już miałem wychodzić kiedy usłyszałem huk dochodzący z salonu.
..........................................................................................................................................
Hej! Dodaje wam dzisiaj burzowy rozdział. Nie ma Harrego, jest Zayn, ale nie martwcie się, sytuacja z Harrym i Samem wyjaśnij się w następnym rozdziale, a teraz powrót. Jak wam się podoba? Spodziewałyście się, że Zayn będzie zdolny do porwania własnej córki? I co takiego jeszcze zrobił?
PROSZE KOMENTUJCIE, DLA WAS TO MOMENT, A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA
Za długość rozdziału i wszelkie błędy przepraszam.
Zapraszam na moje konto na twitterze: @Kara3591
wtorek, 6 sierpnia 2013
Rozdział 26 "Ty jestes moim tatą?"
*HARRY *
Dobra, jeszcze raz. Spróbujmy od początku, ach cholera jasna - wszystkie dokumenty na biurku znalazły się na podłodze. Ogarnij się Harry - powtarzałem w myślach te słowa jak mantrę. Od dobrych 3 godzin staram się znaleźć jakieś informacje na temat Rose i nic. Pytałem i pytałem, ale nikt nic nie wie, pozostaje mi przeprowadzić samemu śledztwo. Podeszłem do naszej obszernej biblioteki, ale to nie jest zwykła biblioteka, nie myślcie sobie. W każdej szufladzie mamy alfabetycznie poukładane nazwiska różnych osób. Naszych klientów, dłużników, nowych itp, a ponieważ Rose i Emily zalazły nam za skóre to ich akta również tutaj mamy. Otworzyłem szufladę z literką C. Nie, nie, nie, o jest - CALDER ROSE. Zamknąłem szafkę, usiadłem na krześle, a nogi położyłem na biurku tak jak i broń. Otworzyłem teczkę i zacząłem czytać, wszystko co tam pisało ja od dawna już wiedziałem, ale przed ostatnia strona wzbudziła moją ciekawość, a mianowicie imię, które się tam znajdowało.
SAMUEL "SAM" CALDER
ur. 17 czerwca ( pogłubiłam się w datach, więc wybaczcie, że nie ma tutaj roku)
Miejsce urodzenia: Honolulu, Hawaje
Pokrewieństwo: Syn
Inne informację: ...
Przeskakiwałem wzrokiem od słowa do słowa, mój wzrok zatrzymał się na dwóch słowach i przeskakiwał od jednego do drugiego - syn? data urodzenia, rok? Przecież to niemożliwe. Rose nie była w ciąży, chyba, że... Nie to chyba jakiś żart, potrzebuje więcej dowodów - powiedziałem do siebie na głos, nie wiedząc, że do gabinetu wszedł Louis.
- Na co potrzebujesz dowodów? - podszedł do mnie i położył rękę na oparciu krzesła
- Na to - podałem mu akta
- Ożesz ty, ty chyba nie myślisz, że...
- No właśnie Lou, tak myślę, tylko, że nie chce mi się w to wierzyć.
- Stary posłuchaj mnie, tu nie ma potrzeby szukania więcej dowodów, spójrz na datę urodzenia, na słowo syn i na to, że jakimś dziwnym trafem okoliczności Zayn też został ojcem, ma córkę i też nic o tym nie wiedział.
- Ale....
- Ja wiem, że to jest ciężkie do przyswojenia, musisz się z tym oswoić, a przede wszystkim pogadać z Rose.
- Lou? Ty dobrze się czujesz? Jesteś spokojny, a jak cię znam to powinieneś w tej sytuacji się na nas wydzierać, nie jesteś zły
- Zły? Ja jestem wściekły, ale po pierwsze El dała mi leki uspokajające, bo takto bym was zabił, a po drugie, to już sie stało i nie ma odwrotu
- Dzięki stary - podeszłem i go przytuliłem
- Dobra idź już, bo leki przestają działać
- Spoko to ja spadam
Kiedy dojeżdżałem do domu Rose, zdenerwowanie dawało o sobie znać, jestem zdenerwowany, rozdrażniony i wściekły. Ja nie chcę mieć dzieci, nienawidzę ich niańczyć, cały czas płaczą, chcą się bawić, trzeba się nimi zajmować, a nie ma się czasu dla siebie. Gdzie w tym wszystkim wypad do klubu z kumplami, gdzie co nocne zabawy z laskami i picie alkoholu? Nie mogę mieć dzieci, nienawidzę ich, to nie dla mnie, gdybym wiedział, że jest w ciąży to na pewno kazałbym ją jej usunąć. Nie ma ciąży, nie ma dziecka, nie ma problemów. Wysiadłem z samochodu i zdeterminowany szedłem w kierunku drzwi. Zadzwoniłem jak na kulturalnego faceta przystało i czekałem aż otworzy drzwi, po chwili ujrzałem z nich Rose.
- Witaj kochanie
- Czego chcesz?!
- Porozmawiać
- Z tego co wiem, to nie mamy żadnych tematów do rozmów
- Ależ mamy, a kluczowym jest on - pokazałem palcem na małego chłopca, który chował się za nogami Rose, ona spojrzała na mnie z chęcią mordu w oczach - Chyba nie chcesz, żeby sąsiedzi widzieli jaki potrafię być stanowczy w stosunku do ciebie, - na moje słowa, Rose odsunęła się, dając mi tym samym miejsce do wejścia. Wszedłem do salonu i ponownie jak ostatnim razem wziąłem do ręki ramkę ze zdjęciem Rose i Sama. - To chcesz mi coś powiedzieć? - zapytałem jak na razie opanowanym głosem
- To ty chciałeś rozmawiać - słychać było w jej głosie, że jest wściekła, czyli jest nas już dwójka
- Tak zgadza się, a więc pozwól, że przejdę do rzeczy. ZAMIERZAŁAŚ MI DO CHOLERY JASNEJ POWIEDZIEĆ, ŻE JESTEŚ W CIĄŻY I ZOSTANĘ OJCEM? MIAŁAŚ W SOBIE TEGO BACHORA A JA NIC O TYM NIE WIEDZIAŁEM?!!!!!!!!!! - cały czas patrzyłem na Rose, milczała, kiedy chciała coś powiedzieć zauważyłem, że mały delikatnie ją szturcha na co ona ukucnęła przy nim.
- Kim jest ten pian? Dlacego on tiak ksycy?
- Sam, idź do swojego pokoju, mama zaraz przyjdzie i ci wszystko wyjaśnij ok?
- Njapewno?
- Tak - odpowiedziała, a ten pobiegł.
- No słucham, moja cierpliwość się kończy - byłem zły, nie to mało powiedziane, ja byłem wściekły.
- Po pierwsze nie drzyj się tak jak stare prześcieradło, bo mi syna straszysz, a po drugie co ty sobie myślisz, co? Że po tym wszystkim co mi zrobiłeś, jak mnie potraktowałeś, przybiegnę do ciebie i powiem ci, że będziesz ojcem? Nie nadajesz się na ojca. Tak Samuel jest twoim synem, ale tylko w więzach krwi. Co byś zrobił gdybym ci powiedziała, co?
- Kazał bym ci ją usunąć - odpowiedziałem spokojnie i zgodnie z prawdą
- No właśnie, bydlak i świnia z ciebie, nie człowiek. Po co tutaj przyszedłeś, co? Żeby namącić mi znów w głowie? Nie masz prawa tutaj być, nie zbliżaj się do mnie i do Sama, nie chcę cię znać, rozumiesz?
- Nie zabronisz mi niczego Rose, jesteś moja, mam więcej praw od ciebie, mogę więcej od ciebie. Ty nic nie możesz, a przede wszystkim nie zabronisz mi się do ciebie zbliżać - po tych słowach podeszłem i wpiłem się w jej usta. Była zszokowana, ale ja byłem jeszcze bardziej zszokowany, kiedy odwzajemniła pocałunek. Nagle oderwała się ode mnie i poczułem ból na policzku.
- Wynoś się
- Tak jest księżniczko, jak sobie życzysz, ale nie zapominaj, że należysz do mnie, a odwzajemniając
pocałunek pokazałaś mi, że nadal coś do mnie czujesz - powiedziałem i wyszedłem z domu. Podszedłem do auta, które zaparkowałem jakieś 2 domy dalej, otworzyłem drzwi, usiadłem i włożyłem kluczyki do stacyjki. Nie zamykając drzwi, oparłem głowę o zagłówek i zamknąłem oczy analizując sobie wszystko w głowie. Nagle poczułem jak coś mnie delikatnie ciągnie za nogawkę spodni, otworzyłem oczy i spojrzałem na tego ktosia, a moim oczom ukazał się Sam, który ciągnął mnie, by zwrócić na siebie uwagę. Chciałem się już coś odezwać, kiedy usłyszałem ten mały chłopięcy głosik.
- Ty jestes moim tatą? - zapytał, a mnie zamurowało.
....................................................................................................................
Hej! Witam was ziemianie z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że się podoba. Oto i reakcja Hazzy. Dzisiaj cały rozdział z perspektywy Hazzy, dlatego taki krótki. W następnym rozdziale......, a co ja będę wam zdradzać, powiem tylko, że też będzie się dziać. Mam nadzieję, że się podoba, bo mnie tak sobie, ale opinię pozostawiam wam. Pozdrawiam
Za wszelkie błędy przepraszam, nie jestem w stanie wszystkiego ogarnąć, mam nadzieje, że wybaczycie. Wszystko co tutaj jest pochodzi z mojej głowy, więc może coś się nie zgadzać, bo mogę zapomnieć, więc jeszcze raz przepraszam.
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
Dobra, jeszcze raz. Spróbujmy od początku, ach cholera jasna - wszystkie dokumenty na biurku znalazły się na podłodze. Ogarnij się Harry - powtarzałem w myślach te słowa jak mantrę. Od dobrych 3 godzin staram się znaleźć jakieś informacje na temat Rose i nic. Pytałem i pytałem, ale nikt nic nie wie, pozostaje mi przeprowadzić samemu śledztwo. Podeszłem do naszej obszernej biblioteki, ale to nie jest zwykła biblioteka, nie myślcie sobie. W każdej szufladzie mamy alfabetycznie poukładane nazwiska różnych osób. Naszych klientów, dłużników, nowych itp, a ponieważ Rose i Emily zalazły nam za skóre to ich akta również tutaj mamy. Otworzyłem szufladę z literką C. Nie, nie, nie, o jest - CALDER ROSE. Zamknąłem szafkę, usiadłem na krześle, a nogi położyłem na biurku tak jak i broń. Otworzyłem teczkę i zacząłem czytać, wszystko co tam pisało ja od dawna już wiedziałem, ale przed ostatnia strona wzbudziła moją ciekawość, a mianowicie imię, które się tam znajdowało.
SAMUEL "SAM" CALDER
ur. 17 czerwca ( pogłubiłam się w datach, więc wybaczcie, że nie ma tutaj roku)
Miejsce urodzenia: Honolulu, Hawaje
Pokrewieństwo: Syn
Inne informację: ...
Przeskakiwałem wzrokiem od słowa do słowa, mój wzrok zatrzymał się na dwóch słowach i przeskakiwał od jednego do drugiego - syn? data urodzenia, rok? Przecież to niemożliwe. Rose nie była w ciąży, chyba, że... Nie to chyba jakiś żart, potrzebuje więcej dowodów - powiedziałem do siebie na głos, nie wiedząc, że do gabinetu wszedł Louis.
- Na co potrzebujesz dowodów? - podszedł do mnie i położył rękę na oparciu krzesła
- Na to - podałem mu akta
- Ożesz ty, ty chyba nie myślisz, że...
- No właśnie Lou, tak myślę, tylko, że nie chce mi się w to wierzyć.
- Stary posłuchaj mnie, tu nie ma potrzeby szukania więcej dowodów, spójrz na datę urodzenia, na słowo syn i na to, że jakimś dziwnym trafem okoliczności Zayn też został ojcem, ma córkę i też nic o tym nie wiedział.
- Ale....
- Ja wiem, że to jest ciężkie do przyswojenia, musisz się z tym oswoić, a przede wszystkim pogadać z Rose.
- Lou? Ty dobrze się czujesz? Jesteś spokojny, a jak cię znam to powinieneś w tej sytuacji się na nas wydzierać, nie jesteś zły
- Zły? Ja jestem wściekły, ale po pierwsze El dała mi leki uspokajające, bo takto bym was zabił, a po drugie, to już sie stało i nie ma odwrotu
- Dzięki stary - podeszłem i go przytuliłem
- Dobra idź już, bo leki przestają działać
- Spoko to ja spadam
Kiedy dojeżdżałem do domu Rose, zdenerwowanie dawało o sobie znać, jestem zdenerwowany, rozdrażniony i wściekły. Ja nie chcę mieć dzieci, nienawidzę ich niańczyć, cały czas płaczą, chcą się bawić, trzeba się nimi zajmować, a nie ma się czasu dla siebie. Gdzie w tym wszystkim wypad do klubu z kumplami, gdzie co nocne zabawy z laskami i picie alkoholu? Nie mogę mieć dzieci, nienawidzę ich, to nie dla mnie, gdybym wiedział, że jest w ciąży to na pewno kazałbym ją jej usunąć. Nie ma ciąży, nie ma dziecka, nie ma problemów. Wysiadłem z samochodu i zdeterminowany szedłem w kierunku drzwi. Zadzwoniłem jak na kulturalnego faceta przystało i czekałem aż otworzy drzwi, po chwili ujrzałem z nich Rose.
- Witaj kochanie
- Czego chcesz?!
- Porozmawiać
- Z tego co wiem, to nie mamy żadnych tematów do rozmów
- Ależ mamy, a kluczowym jest on - pokazałem palcem na małego chłopca, który chował się za nogami Rose, ona spojrzała na mnie z chęcią mordu w oczach - Chyba nie chcesz, żeby sąsiedzi widzieli jaki potrafię być stanowczy w stosunku do ciebie, - na moje słowa, Rose odsunęła się, dając mi tym samym miejsce do wejścia. Wszedłem do salonu i ponownie jak ostatnim razem wziąłem do ręki ramkę ze zdjęciem Rose i Sama. - To chcesz mi coś powiedzieć? - zapytałem jak na razie opanowanym głosem
- To ty chciałeś rozmawiać - słychać było w jej głosie, że jest wściekła, czyli jest nas już dwójka
- Tak zgadza się, a więc pozwól, że przejdę do rzeczy. ZAMIERZAŁAŚ MI DO CHOLERY JASNEJ POWIEDZIEĆ, ŻE JESTEŚ W CIĄŻY I ZOSTANĘ OJCEM? MIAŁAŚ W SOBIE TEGO BACHORA A JA NIC O TYM NIE WIEDZIAŁEM?!!!!!!!!!! - cały czas patrzyłem na Rose, milczała, kiedy chciała coś powiedzieć zauważyłem, że mały delikatnie ją szturcha na co ona ukucnęła przy nim.
- Kim jest ten pian? Dlacego on tiak ksycy?
- Sam, idź do swojego pokoju, mama zaraz przyjdzie i ci wszystko wyjaśnij ok?
- Njapewno?
- Tak - odpowiedziała, a ten pobiegł.
- No słucham, moja cierpliwość się kończy - byłem zły, nie to mało powiedziane, ja byłem wściekły.
- Po pierwsze nie drzyj się tak jak stare prześcieradło, bo mi syna straszysz, a po drugie co ty sobie myślisz, co? Że po tym wszystkim co mi zrobiłeś, jak mnie potraktowałeś, przybiegnę do ciebie i powiem ci, że będziesz ojcem? Nie nadajesz się na ojca. Tak Samuel jest twoim synem, ale tylko w więzach krwi. Co byś zrobił gdybym ci powiedziała, co?
- Kazał bym ci ją usunąć - odpowiedziałem spokojnie i zgodnie z prawdą
- No właśnie, bydlak i świnia z ciebie, nie człowiek. Po co tutaj przyszedłeś, co? Żeby namącić mi znów w głowie? Nie masz prawa tutaj być, nie zbliżaj się do mnie i do Sama, nie chcę cię znać, rozumiesz?
- Nie zabronisz mi niczego Rose, jesteś moja, mam więcej praw od ciebie, mogę więcej od ciebie. Ty nic nie możesz, a przede wszystkim nie zabronisz mi się do ciebie zbliżać - po tych słowach podeszłem i wpiłem się w jej usta. Była zszokowana, ale ja byłem jeszcze bardziej zszokowany, kiedy odwzajemniła pocałunek. Nagle oderwała się ode mnie i poczułem ból na policzku.
- Wynoś się
- Tak jest księżniczko, jak sobie życzysz, ale nie zapominaj, że należysz do mnie, a odwzajemniając
pocałunek pokazałaś mi, że nadal coś do mnie czujesz - powiedziałem i wyszedłem z domu. Podszedłem do auta, które zaparkowałem jakieś 2 domy dalej, otworzyłem drzwi, usiadłem i włożyłem kluczyki do stacyjki. Nie zamykając drzwi, oparłem głowę o zagłówek i zamknąłem oczy analizując sobie wszystko w głowie. Nagle poczułem jak coś mnie delikatnie ciągnie za nogawkę spodni, otworzyłem oczy i spojrzałem na tego ktosia, a moim oczom ukazał się Sam, który ciągnął mnie, by zwrócić na siebie uwagę. Chciałem się już coś odezwać, kiedy usłyszałem ten mały chłopięcy głosik.
- Ty jestes moim tatą? - zapytał, a mnie zamurowało.
....................................................................................................................
Hej! Witam was ziemianie z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że się podoba. Oto i reakcja Hazzy. Dzisiaj cały rozdział z perspektywy Hazzy, dlatego taki krótki. W następnym rozdziale......, a co ja będę wam zdradzać, powiem tylko, że też będzie się dziać. Mam nadzieję, że się podoba, bo mnie tak sobie, ale opinię pozostawiam wam. Pozdrawiam
Za wszelkie błędy przepraszam, nie jestem w stanie wszystkiego ogarnąć, mam nadzieje, że wybaczycie. Wszystko co tutaj jest pochodzi z mojej głowy, więc może coś się nie zgadzać, bo mogę zapomnieć, więc jeszcze raz przepraszam.
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Rozdział 25 "Jak tego, że jestem farbowanym blondynem"
* ZAYN *
- Niall stary, jesteś pewien?
- Jak tego, że jestem farbowanym blondynem i, że tutaj siedzę
- Nie, ja po prostu nie wierze. Dlaczego mi tego nie powiedziała, co?! - usiadłem wkurzony na krzesło obok Nialla
- Stary, dziwisz jej się? Jak mogła ci powiedzieć o tym, że jest w ciąży, po tym jak ją wykorzystałeś, zabawiłeś się nią, założyłeś.
- Dobra, dobra wiem! Schrzaniłem sprawę po całości, ale żeby nie powiedzieć o dziecku?! Cholera jasna! Gdzie ona teraz jest?
- Z tego co tutaj widzę, po zlokalizowaniu jej nowego numeru telefonu to jest w parku niedaleko jej domu.
- Dobra, jadę tam
- Ale Zayn
- Hmm
- Nie rób głupstw
- Ja i głupstwa, Niall nie żartuj - oboje się zaśmialiśmy. Wziąłem kluczyki do moje auta i ruszyłem w drogę.
Podczas drogi moje myśli zajęte były tylko jednym - nią. Czyli ta mała dziewczynka, którą widziałem w sklepie i mówiła do niej "mamo" to moja córka. Moja córka, nie mogę w to uwierzyć. Kiedy dojechałem na miejsce zaparkowałem blisko parku, wysiadłem z auta i zacząłem się rozglądać. To jest dziewczynka, mała, ma 4 lata, jest w parku, więc jest tylko jedno miejsce gdzie mogą być - plac zabaw. Skierowałem się w tamtą stronę i już po chwili mogłem dojrzeć dzieci, które się bawiły. Usiadłem na ławce niedaleko i zacząłem szukać wzrokiem Emily. Po chwili udało mi się ją dostrzec, kucała przy małej i coś jej mówiła, ale zaraz potem odeszła i widziałem jak wyjmuje komórkę. Teraz mam szansę. Powoli podchodziłem bliżej placu, nie spuszczałem wzroku z małej, to ułatwiło mi sprawę. Kiedy byłem blisko, zobaczyłem, że nie może wspiąć się na drabinki, w tym samym momencie w mojej głowie pojawił się pomysł.
- Hej mała, pomóc ci? - podszedłem do ogrodzenia by być jak najbliżej. Mała nieśmiało potaknęła główką. Przeszedłem przez płotek czy ogrodzenie, jak kto woli i wziąłem ją na ręce, podniosłem i wsadziłem do domku, który był na końcu drabinek.
- Diekuje
- Nie ma sprawy, a gdzie twoja mama? - Mellody pokazała na Emily paluszkiem
- Lozmiawia
- A jak ty masz na imię?
- Mellody
- A ile masz lat? - na moje pytanie mała pokazał mi 4 paluszki. Przyglądałem jej się i nie mogłem uwierzyć, że to moja córka, ale ona na prawdę była do mnie podobna. Próbowałem jeszcze "porozmawiać" z nią, kiedy usłyszałem ten głos, jej głos.
- Mellody? - odwróciłem się i ponownie mogłem ujrzeć w jej oczach strach i szok. Wziąłem małą na ręce i zdjąłem, a ta od razu pobiegła do Emily.
- Możemy porozmawiać? - zapytałem
- Nie mamy o czym rozmawiać
- Ależ mylisz się, mamy bardzo dużo rzeczy do obgadania
- Nie sądzę
- Emily kochanie, jesteśmy na placu zabaw, gdzie jest pełno dzieci, a obok ciebie stoi nasz córka, chyba nie chcesz, żeby wszyscy zobaczyli jak używam siły w stosunku do ciebie
- Nie odważysz się
- A chcesz się przekonać? - moje słowa na nią podziałały, powiedziała Mellody, żeby została tutaj, a my
poszliśmy niedaleko. Złapałem ją delikatnie za przedramię i odwróciłem w moją stronę. - Kiedy mi zamierzałaś powiedzieć, że jesteś w ciąży? Że zostałem ojcem, co?
- Nigdy - wprost wysyczała mi to słowo w twarz
- Oj Emily, Emily, zmieniłaś się, jesteś ostrzejsza, ale taka jeszcze bardziej mnie pociągasz wiesz? A wracając do naszego tematu, myślałaś, że się nie dowiem? - na moje słowa, Emily spojrzała w stronę naszej córki po czym odwróciła swój wzrok na mnie.
- Ona nie jest twoją córką!
- Nie jest? A ja właśnie sądzę, a raczej jestem pewny, że jest i ty o tym doskonale wiesz. Dlatego posłuchaj mnie uważnie - moja ręka wzmocniła uścisk na jej przedramieniu - ona jest moja, jest moją córką, ty jesteś moja, dlatego chce się z nią spotykać, bo jeśli nie, to możesz pożegnać się z tym swoim gachem, bo i tak już zalazł mi za skórę. To jak będzie?
- Dddddobrze -kiedy wypowiadała to słowo widziałem łzy w jej oczach i to spowodowało, że coś w moim środku zaczęło pękać
- Ej ej, Emily skarbie, przecież wiesz, że cię kocham, nie przestałem i wiem, że ty też to czujesz, nigdy nie zrobię ci nic złego - spojrzała na Mellody - a zwłaszcza jej, rozumiesz? - nie wiem czy to był impuls czy ona to przemyślała, ale przytuliła się do mnie, a ja byłem w tym momencie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, podniosłem jej głowę tak by na mnie spojrzała i musnąłem delikatnie jej usta, po chwili ona się złączyły, a my tkwiliśmy z pełnym tęsknoty pocałunku, ale wszystko kiedyś się kończy. W pewnym momencie, kiedy całowaliśmy się, Emily odsunęła się ode mnie i pobiegła w stronę Mellody. Zabrała ją na ręce i uciekła. Znów ja straciłem, co ja takiego znów zrobiłem, co?!!!
* EMILY *
Co ja zrobiłam? To był błąd!!! Cholerny błąd, pocałunek z nim, rozmowa to był błąd. Powinnam od razu z tam tąd uciec. To oczywiste, że nadal go kocham, ale jak on to sobie wyobraża? Jest kryminalistą, dilerem, nie mogę być z takim człowiekiem, to niemożliwe, a tym bardziej pozwalać mu na spotkania z Mellody. Jestem z Justinem, a Zayna muszę unikać jak ognia, tylko, że czy to się uda? Zayn nie odpuści, a czy moja silna wola okaże się na tyle silna by mu się przeciwstawić?
......................................................................................................................................
Hej! Oto i Zayn i Emily. Taka była reakcja Zayna, kiedy się dowiedział o córce, a jak myślicie, jak zareaguje Harry? Mam nadzieję, że się podoba. Pozdrawiam
20 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
- Niall stary, jesteś pewien?
- Jak tego, że jestem farbowanym blondynem i, że tutaj siedzę
- Nie, ja po prostu nie wierze. Dlaczego mi tego nie powiedziała, co?! - usiadłem wkurzony na krzesło obok Nialla
- Stary, dziwisz jej się? Jak mogła ci powiedzieć o tym, że jest w ciąży, po tym jak ją wykorzystałeś, zabawiłeś się nią, założyłeś.
- Dobra, dobra wiem! Schrzaniłem sprawę po całości, ale żeby nie powiedzieć o dziecku?! Cholera jasna! Gdzie ona teraz jest?
- Z tego co tutaj widzę, po zlokalizowaniu jej nowego numeru telefonu to jest w parku niedaleko jej domu.
- Dobra, jadę tam
- Ale Zayn
- Hmm
- Nie rób głupstw
- Ja i głupstwa, Niall nie żartuj - oboje się zaśmialiśmy. Wziąłem kluczyki do moje auta i ruszyłem w drogę.
Podczas drogi moje myśli zajęte były tylko jednym - nią. Czyli ta mała dziewczynka, którą widziałem w sklepie i mówiła do niej "mamo" to moja córka. Moja córka, nie mogę w to uwierzyć. Kiedy dojechałem na miejsce zaparkowałem blisko parku, wysiadłem z auta i zacząłem się rozglądać. To jest dziewczynka, mała, ma 4 lata, jest w parku, więc jest tylko jedno miejsce gdzie mogą być - plac zabaw. Skierowałem się w tamtą stronę i już po chwili mogłem dojrzeć dzieci, które się bawiły. Usiadłem na ławce niedaleko i zacząłem szukać wzrokiem Emily. Po chwili udało mi się ją dostrzec, kucała przy małej i coś jej mówiła, ale zaraz potem odeszła i widziałem jak wyjmuje komórkę. Teraz mam szansę. Powoli podchodziłem bliżej placu, nie spuszczałem wzroku z małej, to ułatwiło mi sprawę. Kiedy byłem blisko, zobaczyłem, że nie może wspiąć się na drabinki, w tym samym momencie w mojej głowie pojawił się pomysł.
- Hej mała, pomóc ci? - podszedłem do ogrodzenia by być jak najbliżej. Mała nieśmiało potaknęła główką. Przeszedłem przez płotek czy ogrodzenie, jak kto woli i wziąłem ją na ręce, podniosłem i wsadziłem do domku, który był na końcu drabinek.
- Diekuje
- Nie ma sprawy, a gdzie twoja mama? - Mellody pokazała na Emily paluszkiem
- Lozmiawia
- A jak ty masz na imię?
- Mellody
- A ile masz lat? - na moje pytanie mała pokazał mi 4 paluszki. Przyglądałem jej się i nie mogłem uwierzyć, że to moja córka, ale ona na prawdę była do mnie podobna. Próbowałem jeszcze "porozmawiać" z nią, kiedy usłyszałem ten głos, jej głos.
- Mellody? - odwróciłem się i ponownie mogłem ujrzeć w jej oczach strach i szok. Wziąłem małą na ręce i zdjąłem, a ta od razu pobiegła do Emily.
- Możemy porozmawiać? - zapytałem
- Nie mamy o czym rozmawiać
- Ależ mylisz się, mamy bardzo dużo rzeczy do obgadania
- Nie sądzę
- Emily kochanie, jesteśmy na placu zabaw, gdzie jest pełno dzieci, a obok ciebie stoi nasz córka, chyba nie chcesz, żeby wszyscy zobaczyli jak używam siły w stosunku do ciebie
- Nie odważysz się
- A chcesz się przekonać? - moje słowa na nią podziałały, powiedziała Mellody, żeby została tutaj, a my
poszliśmy niedaleko. Złapałem ją delikatnie za przedramię i odwróciłem w moją stronę. - Kiedy mi zamierzałaś powiedzieć, że jesteś w ciąży? Że zostałem ojcem, co?
- Nigdy - wprost wysyczała mi to słowo w twarz
- Oj Emily, Emily, zmieniłaś się, jesteś ostrzejsza, ale taka jeszcze bardziej mnie pociągasz wiesz? A wracając do naszego tematu, myślałaś, że się nie dowiem? - na moje słowa, Emily spojrzała w stronę naszej córki po czym odwróciła swój wzrok na mnie.
- Ona nie jest twoją córką!
- Nie jest? A ja właśnie sądzę, a raczej jestem pewny, że jest i ty o tym doskonale wiesz. Dlatego posłuchaj mnie uważnie - moja ręka wzmocniła uścisk na jej przedramieniu - ona jest moja, jest moją córką, ty jesteś moja, dlatego chce się z nią spotykać, bo jeśli nie, to możesz pożegnać się z tym swoim gachem, bo i tak już zalazł mi za skórę. To jak będzie?
- Dddddobrze -kiedy wypowiadała to słowo widziałem łzy w jej oczach i to spowodowało, że coś w moim środku zaczęło pękać
- Ej ej, Emily skarbie, przecież wiesz, że cię kocham, nie przestałem i wiem, że ty też to czujesz, nigdy nie zrobię ci nic złego - spojrzała na Mellody - a zwłaszcza jej, rozumiesz? - nie wiem czy to był impuls czy ona to przemyślała, ale przytuliła się do mnie, a ja byłem w tym momencie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, podniosłem jej głowę tak by na mnie spojrzała i musnąłem delikatnie jej usta, po chwili ona się złączyły, a my tkwiliśmy z pełnym tęsknoty pocałunku, ale wszystko kiedyś się kończy. W pewnym momencie, kiedy całowaliśmy się, Emily odsunęła się ode mnie i pobiegła w stronę Mellody. Zabrała ją na ręce i uciekła. Znów ja straciłem, co ja takiego znów zrobiłem, co?!!!
* EMILY *
Co ja zrobiłam? To był błąd!!! Cholerny błąd, pocałunek z nim, rozmowa to był błąd. Powinnam od razu z tam tąd uciec. To oczywiste, że nadal go kocham, ale jak on to sobie wyobraża? Jest kryminalistą, dilerem, nie mogę być z takim człowiekiem, to niemożliwe, a tym bardziej pozwalać mu na spotkania z Mellody. Jestem z Justinem, a Zayna muszę unikać jak ognia, tylko, że czy to się uda? Zayn nie odpuści, a czy moja silna wola okaże się na tyle silna by mu się przeciwstawić?
......................................................................................................................................
Hej! Oto i Zayn i Emily. Taka była reakcja Zayna, kiedy się dowiedział o córce, a jak myślicie, jak zareaguje Harry? Mam nadzieję, że się podoba. Pozdrawiam
20 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Subskrybuj:
Posty (Atom)